O krok od sensacji w Bełchatowie. „Górale” umieją jednak w odrabianie strat

02.07.2020

Gdy zgromadzonym przed telewizorami oraz na stadionie w Bełchatowie kibicom wydawało się, że miejscowy GKS odniesie zwycięstwo nad faworyzowanym Podbeskidziem, nadeszła 93. minuta. Wówczas "Górale" zdołali doprowadzić do wyrównania po bramce Kornela Osyry, który wykorzystał zamieszanie podbramkowe i sprawił, że bielszczanie wciąż pozostają niepokonani na wiosnę. Zdobyty na wyjeździe punkt nie umożliwił jednak podopiecznym Krzysztofa Brede powrót na pozycję lidera tabeli. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Po powrocie na zwycięską ścieżkę i chwilowym znalezieniu się na pozycji lidera, piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zamierzali podtrzymać dobrą passę. Warunkiem koniecznym było jednak pokonanie GKS-u Bełchatów w wyjazdowym meczu, czego pomimo ogromnej różnicy w ligowej tabeli, nie można było uznać za łatwe zadanie. Choć drużyna z województwa łódzkiego zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi, nieustannie walczy o przetrwanie i musi liczyć się z sytuacją, że poszczególni zawodnicy mogą w każdej chwili rozwiązać swoje kontrakty, klub nie poddaje się w walce o utrzymanie ligowego bytu. Dość powiedzieć, że w czterech ostatnich meczach podopieczni Marcina Węglewskiego zdobyli aż 10 punktów, ogrywając w międzyczasie Zagłębie Sosnowiec czy - przede wszystkim - Stal Mielec. 

„Górale” musieli się zatem mieć na baczności, choć początek czwartkowego spotkania dobitnie potwierdził, dlaczego bielszczan i bełchatowian dzieli w ligowej stawce aż 20 punktów. Od pierwszego gwizdka podopieczni Krzysztofa Brede mocno ruszyli do ataku, nie zamierzali opuszczać połowy swojego rywala i na wszelkie możliwe sposoby starali się ekspediować piłkę w pole karne. Chyba najbliżej potwierdzenia dominacji gości był Bartosz Jaroch, który w 16. minucie mógł strzałem głową wykończyć jedną ze wspomnianych wrzutek z boku boiska. Intencje prawego obrońcy wyczuł jednak Daniel Niźnik, który sparował futbolówkę i uratował swój zespół od utraty gola. 

Dwie dogodne szanse na pokonanie golkipera GKS-u miał również młodzieżowiec Filip Laskowski. Pierwsze uderzenie 19-latka z woleja przeleciało wysoko nad poprzeczką, natomiast w 34. minucie ofensywny pomocnik otrzymał podanie na 11 metrze od Karola Danielaka, który wykorzystał złe ustawienie Marcina Sierczyńskiego i bez większych problemów wbiegł w pole karne. 19-latek co prawda oddał w tamtej sytuacji celny strzał, ale kolejną dobrą interwencją popisał się Niźnik. 

Gra Podbeskidzia zdecydowanie mogła się podobać, choć w trakcie pierwszej połowy był moment, w którym GKS złapał oddech i zwietrzył szanse na zaskoczenie faworyzowanego przeciwnika. Co ciekawe, największe zamieszanie pod polem karnym Martina Polacka sprawiał były „Góral” - Mariusz Magiera - który wziął na siebie odpowiedzialność wykonywania wszystkich stałych fragmentów gry. Żaden z nich nie zmienił jednak przebiegu rywalizacji, w efekcie czego oba zespoły zeszły na przerwę z zerowym dorobkiem po stronie zdobytych goli.  

Po zmianie stron tempo spotkania długo było dość wyrównane, a sporo ożywienia w ofensywne poczynania GKS-u dał wprowadzony w przerwie Emile Thiakane. Podopieczni Marcina Węglewskiego zdołali w drugiej połowie oddać pierwsze celne strzały, a sporo problemów Martinowi Polackowi sprawił chociażby Adrian Małachowski. Środkowy pomocnik w 58. minucie zdecydował się na oddanie mocnego strzału z rzutu wolnego, ale Słowak zdołał wybić futbolówkę na rzut rożny. Duże zagrożenie po stronie gości, poza wspomnianym Thiakane i jego częstymi prostopadłymi podaniami, sprawiali również Bartosz Biel i Krzysztof Wołkowicz, ale zdecydowanie najlepsze wrażenie po stronie gospodarzy pozostawił jednak bramkarz Daniel Niźnik. Młody zawodnik popisał się bowiem kilkoma świetnymi interwencjami na przedpolu, a dodatkowo efektownie wybronił uderzenie Tomasza Nowaka z dystansu. 23-latek był jednak bezradny po strzale głową Aleksandra Komora, ale golkipera oraz pozostałych zawodników gospodarzy od utraty gola uratowała poprzeczka.

Dominacja „Górali” była bardzo widoczna i gdy już się wydawało, że uda im się dopiąć swego, gospodarze przeprowadzili wręcz zabójczą kontrę. W głównej roli w sytuacji bramkowej wystąpił Krzysztof Wołkowicz, który w 82. minucie złamał akcję do środka pola i popisał się fenomenalnym uderzeniem w lewe górne okienko bramki. Do tego momentu podopieczni Marcina Węglewskiego starali się trzymać bardzo zwartą defensywę i naprawdę niewiele brakowało, by doprowadzili oni do pierwszej wiosennej porażki Podbeskidzia. Bielszczanie udowodnili jednak, że odrabiać straty potrafią oni jak mało kto. Niemal w ostatniej akcji goście wykonywali rzut wolny - po wrzutce Tomasza Nowaka i ogromnym zamieszaniu podbramkowym, najlepiej w szesnastce odnalazł się Kornel Osyra, który oddał mocny strzał z woleja i ustalił wynik meczu na 1:1. 

Ostatecznie Podbeskidzie, biorąc pod uwagę pięć ostatnich ligowych spotkań, zanotowało już czwarty remis i na jakiś czas pożegnało się z fotelem lidera tabeli Fortuna 1. Ligi. Dodatkowo "Górale" nie wykorzystali dogodnej okazji na to, by bardzo przybliżyć się do bezpośredniego awansu i odskoczyć na pięć punktów od znajdującej się na trzeciej pozycji Warty Poznań.

GKS Bełchatów - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)

1:0 - Krzysztof Wołkowicz 82’

1:1 - Kornel Osyra 90+3’

Składy: 

GKS: Niźnik - Szymorek, Magiera, Kołodziejski, Sierczyński - Wołkowicz, Golański (46’ Thiakane), Małachowski, Czajkowski (81’ Grzelak), Biel (85’ Flaszka) - Winsztal. Trener: Marcin Węglewski

Podbeskidzie: Polacek - Gach, Osyra, Komor, Jaroch (88’ Rzuchowski) - Sierpina, Figiel, Laskowski (63’ Sopoćko), Nowak, Danielak - Biliński (58’ Roginić). Trener: Krzysztof Brede

Sędzia: Sylwester Rasmus (Toruń)

Żółte kartki: Czajkowski, Kołodziejski, Thiakane (GKS) - Biliński, Rzuchowski (Podbeskidzie)

Widzów: 625 (liczba ograniczona z powodu zagrożenia epidemiologicznego)

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również