"Morderczy okres" dobiega końca. Awans? Na to jeszcze za wcześnie...

07.10.2019

Wtorkowym meczem z Gwarkiem Tarnowskie Góry zakończą swój maraton piłkarze Ruchu. Niebiescy grali co trzy dni od końcówki sierpnia. Czas, którego trener Niebieskich Łukasz Bereta się obawiał z racji krótkiej ławki rezerwowych i nazywał „morderczym okresem” chorzowianom wyszedł na plus.

Łukasz Laskowski/Press Focus

Ruch w czasie grania co trzy dni, w siedmiu rozegranych spotkaniach ligowych zgromadził 15 punktów, cztery mecze wygrywając, a trzy remisując. Lepszy w tym okresie był tylko Ruch Zdzieszowice, z którym chorzowianie zmierzą się w sobotę. Statystyki nie byłyby jednak tak okazałe, gdyby w ostatniej akcji w Brzegu fart nie dopisał Niebieskim. - Faktycznie, mieliśmy szczęście, że ta piłka nie wpadła do naszej bramki - mówił po meczu Tomasz Foszmańczyk. "Fosa", jeden z liderów Ruchu i kapitan Niebieskich, na początku spotkania otworzył wynik i tym samym zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie.

Wpisanie się na listę strzelców było jednak zapewne dużo większym przeżyciem dla 18-letniego Jakuba Nowaka. Młodziutki pomocnik miał duży udział przy akcji bramkowej, którą następnie sam wykończył po strzale Mariusza Idzika. - Najbardziej cieszy zwycięstwo, chociaż bramka oczywiście też satysfakcjonuje – mówił po meczu pochodzący z Mikołowa zawodnik, który zdobył już drugą bramkę w tym sezonie.

Dużą pracę przy drugiej bramce wykonał również Mariusz Idzik. Autor pięciu goli w tym sezonie, w trzech ostatnich spotkaniach ligowych „milczał”, ale z tego powodu się nie załamuje. - Oczywiście, chciałbym strzelać gole w każdym meczu. W meczu ze Stalą mi się nie udało, ale jestem zadowolony z tego, że dochodzę do piłek. W pierwszej połowie miałem sytuacje, w drugiej pomogłem przy trafieniu. Najważniejsze jest dobro drużyny, a moje gole są na drugim miejscu – mówi napastnik Ruchu, który nie miał łatwego zadania w sobotnie popołudnie. - To był ciężki mecz. W środku pola było dość gęsto, cały czas miałem na plecach któregoś ze stoperów – tłumaczył. Idzik przy okazji wizyty w Brzegu mógł spotkać kilku dobrych znajomych. U rywali gra bowiem Karol Danielik, z którym spotkał się w zespole rezerw Śląska Wrocław, Michał Kuriatę zna natomiast z juniorów. - Pogadaliśmy chwilę przed meczem, na sentymenty nie było jednak miejsca.

Obecnie Ruch zajmuje w tabeli trzeciej ligi jedenaste miejsce, przed sobą ma zaległe spotkanie z Gwarkiem. Ewentualna wygrana może dać chorzowianom awans w okolice piątego miejsca. A trzeba pamiętać, że gdyby brać pod uwagę cały dorobek wywalczony na boisku, bo Ruchowi przed sezonem odebrano przecież dwa punkty, to Niebiescy byliby jeszcze wyżej. - Na mówienie o awansie jest jednak jeszcze za wcześnie. Jest połowa pierwszej rundy, chcemy wygrywać każdy kolejny mecz – mówi Idzik. - Koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu i dalej budujemy ten zespół. Nie zapominajmy w jakich okolicznościach go tworzyliśmy. Każde spotkanie buduje naszą pewność – dodaje Bereta, który przed sezonem najbardziej mógł się chyba obawiać o defensywę. Bez względu na to, jak dzisiaj oceniamy grę Ruchu w tym elemencie, bo są momenty lepsze i gorsze, to trzeba zaznaczyć, że Niebiescy są jedną z drużyn, która ma najmniej straconych bramek w tym sezonie. Dziewięć goli straciły Pniówek Pawłowice i Ślęza Wrocław, dziesięć Ruch i rezerwy Śląska.

We wtorkowym spotkaniu w Tarnowskich Górach do dyspozycji trenera Łukasza Berety będzie już Michał Mokrzycki, który w Brzegu pauzował za kartki. Każdy dzień działa również na korzyść bramkarza Ruchu. Występ Dawida Smuga w sobotnim meczu w Brzegu do końca nie był pewny. - Wszystko było w porządku, Dawid powiedział przed meczem, że da radę – uśmiecha się znacząco Bereta, którego zawodnicy w sobotnim spotkaniu ujrzeli pięć żółtych kartek. Nikt jednak we wtorek nie będzie musiał pauzować. - Jedziemy do Tarnowskich Gór po trzy punkty – dodaje na koniec Smug.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również