Miało być święto, zrobił się problem

05.11.2020

Wszystko wskazuje na to, że Puchar Stulatków – idea ze wszech miar interesująca, a dla uczestników zmagań również wielce prestiżowa – swój finał znajdzie dopiero... po zakończeniu rocznego świętowania stulecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Najprawdopodobniej – wiosną 2021.

Marcin Bulanda/PressFocus

Pierwotnie zmagania klubów mających stuletnią – i dłuższą – historię zakończyć się miały jeszcze w tym roku. Organizatorom – władzom Śląskiego ZPN-u – najpierw marzył się finał w dniu Święta Narodowego, 11 listopada. Zakładano, że rozegrany zostanie na Stadionie Śląskim – co już samo w sobie miało być formą nagrody dla finalistów, i połączony zostanie z corocznym świętowaniem odzyskania niepodległości przez Polskę, jakie – w różnej formie – miewało w ostatnich latach miejsce w „Kotle Czarownic”. - Dla wielu naszych zawodników możliwość występu na Stadionie Śląskim, przy wypełnionych choćby w części trybunach kultowego obiektu, byłaby spełnieniem sportowych marzeń i osobistych ambicji – mówi Wojciech Cieszyński, dyrektor jednego z finalistów, radzionkowskiego Ruchu.

Nad turniejem od samego początku wisiało jednak swoiste fatum. W pierwszych – rozgrywanych latem – rundach zaistniała konieczność przełożenia paru meczów ze względu na... opady, które zamieniły część lokalnych boisk w grzęzawiska. Termin finału wciąż jednak był realny, i rzeczywiście finałowy duet udało się wyłonić „na czas”. Kolejne tygodnie przynosiły jednak kiepskie – w kontekście finałowych planów – wiadomości. Rozwijająca się pandemia zmusiła Śląski ZPN do przekładania spotkań w III i IV lidze – dotknęło to między innymi wspomnianych radzionkowian, dla których związek szukać musiał aż trzech nowych terminów gier o punkty. A owych dat w kalendarzu zaczęło brakować; tym bardziej, że zarówno „Cidry”, jak i drugi z finalistów, Ruch z Chorzowa, świetnie spisywali się również w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu swych podokręgów, docierając do finałów.

Na dodatek – niezależnie od koronawirusa i związanych z nim zmian w terminarzu – odpadła też możliwość zorganizowania spotkania finałowego na Śląskim. 11 listopada na obiekcie, na którym biało-czerwoni święcili największe sukcesy w eliminacjach mistrzostw świata i Europy, podopieczni Jerzego Brzęczka zagrać mają towarzysko z Ukrainą, a tydzień później – w ramach eliminacji Ligi Narodów – z Holandią. Stadion oddany więc zostaje na ten okres w zarząd PZPN-u. Podobnie jak... obiekt przy Cichej, który w tym czasie będzie areną treningową Polaków. Siłą rzeczy upadł więc pomysł, aby w tym czasie finał rozegrać właśnie na stadionie Ruchu – niemal... dorównującym tradycją i wiekiem uczestnikom zmagań. - Oczywiście i to byłaby atrakcja dla naszych piłkarzy i ich najbliższych, a także dla naszych kibiców. Dlatego zaakceptowaliśmy bez sprzeciwu konieczność rozegrania decydującego boju na arenie naszego finałowego rywala – dodaje dyrektor Cieszyński.

I ta idea – wobec faktu, iż przez cały tydzień władać będą przy Cichej biało-czerwoni – okazała się jednak niemożliwa do realizacji. W tej sytuacji związek na arenę finałowego starcia wyznaczył... obiekt Grunwaldu w Halembie, dokąd obie drużyny zjechać miałyby – tu zmian nie było – w dniu narodowego święta. Mecz musiano by jednak rozegrać bez udziału publiczności – to efekt obostrzeń pandemicznych, nałożonych przez rząd, w myśl których wszelkie imprezy sportowe odbywają się bez udziału publiczności. - A to już – biorąc pod uwagę rangę samego turnieju, rozgrywanego przecież... raz na sto lat – nie miałoby już większego sensu – mówi kierownik drużyny „Niebieskich”, Andrzej Urbańczyk. To on właśnie, w zastępstwie przebywającego na kwarantannie prezesa chorzowskiego Ruchu, Seweryna Siemianowskiego, reprezentował czternastokrotnego mistrza kraju na środowym spotkaniu w Śląskim ZPN-ie, na którym zapaść miały decyzje w sprawie terminu finału Pucharu Stulatków, ale i Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Katowice, w którym chorzowianie zagrać mają z Pogonią Imielin (pierwotnie... też w kalendarz wpisana była data 11 listopada).

Środowa narada – z udziałem prezesa Henryka Kuli – nie przyniosła jednak rozstrzygnięcia. - Oba mecze traktujemy bardzo poważnie, w obu chcielibyśmy cieszyć się wsparciem naszych kibiców, a na razie – jak wiadomo – jest to niemożliwe. Zapewne więc oba spotkania rozegrane zostaną w przyszłym roku – dodaje kierownik Urbańczyk.

Śląski ZPN przychylił się do wniosku o odwołanie gry w Halembie, złożonego przez obydwa kluby, choć nie wyznaczył jeszcze konkretnych terminów. Padła co prawda data 5 grudnia, ale... trudno spodziewać się, że tego dnia trybuny obiektów sportowych będą już otwarte; po drugie zaś – radzionkowianie zagrać mają wówczas zaległe czwartoligowe spotkanie z MKS-em Myszków. Wygląda więc na to, że dużo sensowniejsze będzie zaplanowanie finałowego starcia na maj – obaj rywale przyklasnęli takiej idei. Chorzowianie zaś z Pogonią Imielin w Pucharze Polski zagrają najpewniej na przełomie lutego i marca, przed rozpoczęciem rundy wiosennej w III lidze.

Termin majowy oczywiście wykracza już poza obchody stulecia Śląskiego ZPN; jawi się jednak jako dużo atrakcyjniejszy i dla samych drużyn, i dla ich kibiców. A być może i przez te pół roku organizatorom uda się też zapewnić nie tylko godną tej prestiżowej imprezy arenę finałowego starcia, ale także... godne jej nagrody. Na razie bowiem, w myśl informacji przekazanej uczestnikom, nie mogą liczyć oni choćby na symboliczne premie finansowe; stawką – prócz efektownego (miejmy nadzieję) trofeum – finałowego starcia ma być komplet strojów oraz zestaw piłek...

autor: Dariusz Leśnikowski

Przeczytaj również