Kornel Osyra: „Obawiam się, że tak słabego Zagłębia w tym sezonie już nie spotkamy”

29.07.2019

W sobotę o godz. 18 rozegrany został mecz 1. kolejki zaplecza Ekstraklasy, podczas którego sosnowieckie Zagłębie na swoim boisku podejmowało gości z Bielska – Białej. Podbeskidzie było zdecydowanie lepszą drużyną i kontrolowało spotkanie, co także przełożyło się na ilość szans do strzelenia bramki, lecz mimo tego rywalizacja zakończyła się jednobramkowym remisem. Tym samym bielszczanie przedłużyli niechlubną passę wyjzazdowych strać bez wygranej, trwającą od 1 grudnia ubiegłego roku. Poniżej prezentujemy, jakie nastroje panowały po ostatnim gwizdku sędziego w obozie „Górali”.

Rafał Rusek/PressFocus

Na pomeczowej konferencji prasowej, komentując mecz, Krzysztof Brede stwierdził: - Czujemy duży niedosyt. Kiedy dochodzisz do wielu sytuacji strzeleckich i ich nie wykorzystujesz, to musisz szanować remis. Szkoda, że pomimo uczulania na szybkie ataki Zagłębia, daliśmy się skontrować. Wiedzieliśmy, że w taki sposób gospodarze będą szukali swoich okazji. Jestem jednak zadowolony z drużyny. Chcieliśmy dominować, narzucić swoje warunki i ten cel został zrealizowany. Podobało mi się również, jak zespół zareagował po stracie gola. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji strzeleckich, ale niestety zabrakło skuteczności.

Rzadko ogląda się mecze, w których jakaś ze stron nie dokonuje ani jednej zmiany. A tak było przy Kresowej. – Kiedyś trener Orest Lenczyk powiedział, że nie warto dokonywać roszad, kiedy gra drużyny wygląda dobrze. Z takiego założenia dzisiaj wyszedłem. Widziałem duży zapał i chęć wygranej u moich zawodników. Nikt nie zgłaszał także żadnych urazów ani braku siły, więc postanowiłem dokończyć spotkanie w niezmienionym składzie. Oczywiście, teraz można spekulować, jak wprowadzenie świeżej krwi wpłynęłoby na wynik, ale taka była moja decyzja – uciął dyskusję szkoleniowiec Podbeskidzia.

Największą niewiadomą przed spotkaniem była rola młodzieżowca, a raczej osoby która się w nią wcieli. Ostatecznie na murawę Stadionu Ludowego od pierwszej minuty wybiegł niedawno dołączony do zespołu wychowanek „Górali”, Konrad Sieracki. Młody pomocnik rozegrał dobre zawody, a jego współpraca z resztą piłkarzy w środku pola wyglądał imponująco. – Występ Konrada oceniam pozytywnie. Wybór młodzieżowca nie był łatwą decyzją, ale na podstawie obserwacji, jak dogaduje się z pozostałymi, bardziej doświadczonymi zawodnikami, postawiliśmy właśnie na niego. Cieszę się, że w drużynie mamy uczniów i nauczycieli. Figiel, Nowak, Rzuchowski, Rakowski – jest od kogo czerpać wiedzę. Konrad to robi, dobrze z nimi współpracuje, a - co ciekawe – także uzupełnia się ze starszymi kolegami. Wiemy jednak, że młodzi zawodnicy mają tendencję do szybkiej, zbytniej wiary w swoje umiejętności, stąd też będziemy bacznie przyglądać się, jak poradzi sobie z tą sytuacją – skomentował Krzysztof Brede.

Wspomniany przez szkoleniowca „Górali” niedosyt, dominował także w wypowiedziach samych zawodników Podbeskidzia. - Sparingi, to tak naprawdę tylko treningi. Czas prób i błędów. Forma miała nadejść dopiero dzisiaj i tak się stało. Szkoda tych punktów, bo obawiam się, że tak słabego Zagłębia już nie spotkamy w tym sezonie. Terminarz nam nie sprzyja, ponieważ na pięć pierwszych kolejek gramy wyłącznie jeden mecz u siebie. Więc tym bardziej żałujemy, że wyjeżdżamy z Sosnowca tylko z remisem – stwierdza Kornel Osyra, zapytany o dobrą dyspozycję zespołu. Odnosząc się natomiast do sytuacji, w której środkowy obrońca sam mógł zaskoczyć bardzo dobrze grającego Matko Perdijicia, powiedział: - Szkoda, że nie zdobyliśmy dzisiaj trzech punktów, a ja osobiście żałuję, że w debiucie nie wpisałem się na listę strzelców. Wygrałem rywalizację w polu karnym i pierwszy wyskoczyłem do głowy. Szczerze, to już widziałem piłkę w bramce.

Mecz był szczególnie ważnym wydarzeniem dla Tomasza Nowaka, który niegdyś nosił opaskę lidera drużyny z Sosnowca. – Spędziłem tutaj trzy cudowne lata. Przeżyłem z tym klubem wszystko – spadek, awans, pierwszą poważną kontuzję w życiu. Czuję do Zagłębia wielki sentyment, ale tylko poza boiskiem – zaznacza doświadczony środkowy pomocnik. Zapytany natomiast o widoczną chęć strzelenia bramki, odpowiada: - Tu nie chodzi o mecz przeciwko byłemu klubowi. Ja po prostu kocham grać w piłkę i będę to robił dopóki towarzyszyć mi będzie adrenalina oraz nieopisane emocje. Zawsze chcę wygrywać. Dzisiaj niestety się nie udało, chociaż uważam, że byliśmy lepszym zespołem… który nie ustrzegł się błędu wykorzystanego przez Zagłębie.

Sobotnie starcie było wyjątkowe, także dla innego zawodnika „Górali”. Mowa tutaj o kapitanie Podbeskidzia, Łukaszu Sierpinie, który rozegrał setny mecz w barwach klubu z południa Polski. – Czy jestem zadowolony z takiego przebiegu jubileuszu? Przede wszystkim cieszy mnie punkt, który dzisiaj zdobyliśmy. Denerwuje natomiast sposób w jaki straciliśmy bramkę. Byliśmy uczulani, że Zagłębie często stara się szukać prostopadłymi podaniami Piaseckiego i taki błąd nie powinien nam się przydarzyć. Nie załamaliśmy się jednak, a wręcz przeciwnie. Zaraz po strzelonym golu dla Sosnowca, jeszcze bardziej ruszyliśmy do ataku. Stworzyliśmy sobie cztery stuprocentowe sytuacje, lecz za każdym razem powstrzymywał nas Matko Perdijić. Powinniśmy wygrać to spotkanie. Teraz jednak skupiamy się już na dalekim wyjeździe do Chojnic, w których także będziemy walczyć o trzy punkty.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również