Koniec 4,5-letniego oczekiwania. "Górale" w końcu zwycięscy w Ekstraklasie

03.10.2020

Po dwóch bardzo wysokich porażkach, nastroje w obozie Podbeskidzia śmiało można było uznać za minorowe. "Górale" zdołali jednak wrócić na odpowiednie tory, a w sobotnie popołudnie udało im się odnieść pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie PKO Ekstraklasy. Podopieczni Krzysztofa Brede pokonali w starciu beniaminków Stal Mielec 1:0, a jedyną bramkę w meczu zdobył zachowujący świetną skuteczność Kamil Biliński. 

Łukasz Sobala/PressFocus

10 września 2011 roku, szósta kolejka piłkarskiej Ekstraklasy - to właśnie wtedy piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zadziwili całą Polskę, odnosząc wyjazdowe zwycięstwo 2:1 na stadionie Legii Warszawa. Przy okazji „Górale” zanotowali wówczas pierwszą w swojej historii wygraną na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, dzięki czemu zespół zdołał wrócić na odpowiednie tory i od tego momentu zaczął punktować nieco regularniej. 

Po dziewięciu latach kibice bielskiego klubu z pewnością liczyli na to, że i tym razem historia poniekąd się powtórzy, a ich ulubieńcy odniosą pierwsze zwycięstwo po awansie do Ekstraklasy właśnie w szóstej serii gier. Zadania tego wcale nie można było uznać za łatwe - nie tylko ze względu na fatalną formę gospodarzy we wszystkich formacjach, ale także z powodu faktu, że na stadion przy Rychlińskiego przyjechała mielecka Stal. Podopieczni Dariusza Skrzypczaka mają już za sobą upragnione przełamanie, gdyż w minionej kolejce ograli u siebie niedawnego mistrza Polski z Gliwic. 

Sobotnie spotkanie zapowiadało się zatem wyjątkowo interesująco - tym bardziej, że w wyjściowym składzie Podbeskidzia doszło do niemałej rewolucji. W porównaniu do pogromu na stadionie w Gdańsku, trener Brede zdecydował się na dokonanie aż sześciu zmian. Dzięki temu swoją szansę gry od pierwszej minuty otrzymali Filip Laskowski, Dmytro Bashlai, Kornel Osyra, Rafał Figiel, Michał Rzuchowski oraz przede wszystkim Rafał Leszczyński. Tym samym 28-letni golkiper stanął przed szansą absolutnego debiutu w Ekstraklasie oraz godnego zastąpienia Martina Polacka, znajdującego się od wielu tygodni pod formą.

Odmienieni „Górale”, choć w składzie bardzo dobrze znanym z rozgrywek pierwszoligowych, zaliczyli w sobotę dość miękkie lądowanie. Gospodarze byli w stanie zachowywać czyste konto, ale mimo to nie uniknęli oni błędów oraz kilku chaotycznych zachowań. Przyjezdnym z kolei długo brakowało odpowiedniej skuteczności czy dokładnego ostatniego podania, w efekcie czego żadnego strzału gości nie można było zakwalifikować jako celny. Nie oznacza to oczywiście, że mistrz poprzedniego sezonu 1. Ligi był w ofensywie bezzębny. Szczególne zagrożenie w ataku sprawiał bowiem duet skrzydłowych Maciej Domański - Mateusz Mak, a zdecydowanie najlepszą okazję do wyprowadzenia Stali na prowadzenie miał drugi z wymienionych piłkarzy. 28-latek mógł, a nawet powinien zamknąć strzałem dokładne dośrodkowanie z lewej flanki, ale w kluczowym momencie piłka przeleciała pomiędzy nogami pomocnika.

Ta niewykorzystana sytuacja boleśnie zemściła się na beniaminku sześć minut później. Gospodarze wykonywali bowiem rzut wolny, podyktowany za faul Grzegorza Tomasiewicza przed polem karnym, a do ustawionej futbolówki podszedł Rafał Figiel. Uderzenie środkowego pomocnika odbiło się co prawda od poprzeczki, ale piłka na szczęście nie wyszła poza plac gry. Dzięki temu Kamil Biliński, znajdujący się w odpowiednim miejscu i czasie, popisał się celną dobitką i otworzył wynik sobotniej rywalizacji. Tym samym popularny „Bila” zdobył już swoją czwartą bramkę w rozgrywkach i wrócił on na szczyt klasyfikacji najlepiej strzelających Polaków w obecnym sezonie.

Do przerwy na murawie bielskiego stadionu wciąż działo się naprawdę sporo, a Stal nie zamierzała zrezygnować z odrobienia powstałych strat. Leszczyńskiego do kapitulacji mógł zmusić chociaż Marcin Flis, który w 39. minucie niespodziewanie odnalazł się pod polem karnym i zdecydował się na mocne uderzenie z pierwszej piłki. Próba ta nieznacznie przeleciała nad poprzeczką, dzięki czemu korzystny wynik dla gospodarzy utrzymał się już do końca pierwszej połowy. 

Po zmianie stron tempo spotkania było nieco niższe, a „Górale” skupili się przede wszystkim na utrzymaniu zwycięstwa oraz czystego konta. Stal z kolei długo nie miała pomysłu, jak zaskoczyć swojego rywala i szybko przedostać się pod jego pole karne. Gdy już jednak udała im się ta sztuka, na tablicy wyników musiał pojawić się wynik 1:1. W 79. minucie świetną wrzutką z lewej strony popisał się Krystian Getinger, a całą akcję mógł zwieńczyć rezerwowy Paweł Tomczyk. Napastnik co prawda urwał się spod opieki Dmytro Bashlaiowi, ale będąc ustawionym w okolicach szóstego metra od bramki Leszczyńskiego, oddał niecelny strzał i posłał futbolówkę obok prawego słupka. Gorąco w polu karnym Podbeskidzia mogło się zrobić również kilka chwil później, gdy Kamil Kościelny upadł w szesnastce po interwencji Figiela, ale sędzia Szczech nawet po powtórkach w systemie VAR nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego.

W kolejnych minutach goście postanowili rzucić wszystkie siły do ataku, ale gra na trzech nominalnych napastników oraz długie rozgrywanie futbolówki na połowie rywala nie przyniosły im żadnych korzyści. „Górale” szans na ewentualne podwyższenie wyniku szukali po pojedynczych kontrach (Rafał Strączek musiał szczególnie wysilić się przy próbie Rafała Figiela z dystansu), ale jak pokazały wydarzenia boiskowe, wynik 1:0 nie zmienił się  już do ostatniego gwizdka. 

Tym samym Podbeskidzie odniosło pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie od kwietnia 2016 roku, dzięki czemu odskoczyło strefie spadkowej i aktualnie okupuje 12. miejsce w tabeli. Co jednak równie ważne, „Górale” po wielu tygodniach oczekiwania w końcu zachowali czyste konto i udowodnili, że nie zawsze w spotkaniach najwyższej ligi będą decydowali się radosny i pozbawiony wyrachowania futbol.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Stal Mielec 1:0 (1:0)

1:0 - Kamil Biliński 32’

Składy:

Podbeskidzie: Leszczyński - Gach, Bashlai, Osyra, Modelski - Danielak (69’ Marzec), Rzuchowski, Nowak (87’ Kocsis), Figiel, Laskowski (69’ Mroczko) - Biliński. Trener: Krzysztof Brede

Stal: Strączek - Getinger, Błyszko (59’ Sus), Kościelny, Flis (79’ Zjawiński) - Domański (72’ Pawłowski), Urbańczyk, Tomasiewicz (59’ Tomczyk), Matras, Mak - Prokić (72’ Wróbel). Trener: Dariusz Skrzypczak

Sędzia: Łukasz Szczech (Warszawa)

Żółte kartki: Gach (Podbeskidzie) - Tomasiewicz (Stal)

Widzów: 2987 (liczba widzów ograniczona ze względu na zagrożenie epidemiologiczne)

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również