Za nami pierwsza kolejka na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednym z najciekawiej zapowiadających się w niej wydarzeń było jednak to, jak po spadku i całkowitej rewolucji kadrowej zaprezentuje się odmienione Podbeskidzie. Po inauguracji i ostatecznie zremisowanym spotkaniu w Polkowicach widać, że przed trenerskim duetem jeszcze mnóstwo pracy, by zgrać zespół i wypracować w nim pewne automatyzmy. A nie jest jeszcze pewne, by kadra „Górali” była całkowicie zamknięta.
Kluczowa będzie praca i cierpliwość. Odmienieni "Górale" wrócili do gry
Jeszcze na piątkowej konferencji prasowej, poświęconej podsumowaniu okresu przygotowawczego oraz startowi rozgrywek, dyrektor Łukasz Piworowicz zapewnił, że do klubu może jeszcze dojść jeden bądź dwóch nowych piłkarzy. Jeden z wakatów zapełnił potwierdzony w piątkowy poranek Giorgi Merebaszwili, najbardziej znany oczywiście z występów w Wiśle Płock oraz reprezentacji Gruzji. - To zawodnik, który swoim doświadczeniem oraz piłkarską jakością na pewno pomoże nam w wielu meczach - przyznał w wywiadzie dyrektor sportowy, przy okazji poruszając temat dalszych działań, mających na celu zamknięcie transferowego okienka przy Rychlińskiego.
Spadkowicz z PKO Ekstraklasy chce bowiem jeszcze pozyskać jednego środkowego pomocnika (najprawdopodobniej będzie to Michał Janota, choć włodarze klubu wciąż pozostawiają te informacje bez komentarza) oraz ewentualnie drugiego piłkarza, ale w tym przypadku wszystko będzie zależało od sytuacji na rynku transferowym lub w kadrze pierwszoligowca. Patrząc jednak na pierwszy mecz bielszczan z Górnikiem Polkowice, ciężko nie było odnieść wrażenia, że najlepsze wrażenie po sobie pozostawili Ci, którzy nie opuścili klubu po spadku z elity.
W końcu bramkarz Michał Pesković popisał się wręcz kapitalną dyspozycją na linii, a polkowiczanie śmiało mogli zakończyć niedzielne zmagania z przynajmniej dwoma zdobytymi golami więcej. Ponadto w akcji bramkowej „Górali” zdecydowanie największą rolę odegrali Jakub Bieroński - autor efektownej asysty - a także Kamil Biliński, wykazując się instynktem kilera w sytuacji sam na sam z golkiperem beniaminka. Tym samym doświadczony napastnik potwierdził bardzo wysoką formę na początku sezonu i niejako odpłacił się za zaufanie, objawiające się w postaci nowej umowy do 2023 roku, a także wręczeniem 33-latkowi opaski kapitana.
- Kamil to bardzo pozytywna postać w szatni. Choć jest z Wrocławia, dopiero teraz poznaliśmy się lepiej. Jest mocno zaangażowany w grę drużyny i bardzo lubi podpowiadać młodym zawodnikom. To szczególnie istotne, że poza byciem mentalnym przywódcą, udowadnia swoją ogromną jakość gry - tak podjętą decyzję odnośnie popularnego „Bili” uzasadnił trenerski duet.
I faktycznie Biliński znacząco potwierdził swoją przydatność dla zespołu w Polkowicach, choć patrząc jednak na ogólną postawę zespołu w pierwszoligowej inauguracji, nie sposób nie dojść do wniosku, że przed bielskim zespołem jeszcze naprawdę sporo pracy. Szczególnie pod kątem zgrania w defensywie (w końcu poza Michałem Peskoviciem, linia obrony uległa całkowitemu przeobrażeniu), utrzymywania koncentracji i wyrównania ewentualnych braków w przygotowaniu motorycznym do sezonu. Na placu gry pojawili się bowiem m.in. wspomniany wcześniej Merebaszwili oraz środkowy pomocnik Mathieu Scalet, którzy „Góralami” są odpowiednio od trzech i czterech dni.
Remis na stadionie beniaminka wpisuje się zatem w ramy zasłużonego wyniku i można mieć wrażenie, że czas powinien działać tylko na korzyść podopiecznych Piotra Jawnego oraz Marcina Dymkowskiego. W pojedynczych akcjach było bowiem widać zalążki kombinacyjnej gry, którą w spadkowiczu stara się zaszczepić trenerski duet. Konieczne przy Rychlińskiego będzie jednak zachowanie odpowiedniej dawki cierpliwość, bo odejście aż 20 zawodników latem i pozyskanie w ich miejsce szesnastu nowych, musi w krótkiej perspektywie czasu nieść za sobą pewne negatywne reperkusje.