Kluczowa będzie praca i cierpliwość. Odmienieni "Górale" wrócili do gry

02.08.2021

Za nami pierwsza kolejka na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednym z najciekawiej zapowiadających się w niej wydarzeń było jednak to, jak po spadku i całkowitej rewolucji kadrowej zaprezentuje się odmienione Podbeskidzie. Po inauguracji i ostatecznie zremisowanym spotkaniu w Polkowicach widać, że przed trenerskim duetem jeszcze mnóstwo pracy, by zgrać zespół i wypracować w nim pewne automatyzmy. A nie jest jeszcze pewne, by kadra „Górali” była całkowicie zamknięta.

Szymon Jaszczurowski/TS Podbeskidzie

Jeszcze na piątkowej konferencji prasowej, poświęconej podsumowaniu okresu przygotowawczego oraz startowi rozgrywek, dyrektor Łukasz Piworowicz zapewnił, że do klubu może jeszcze dojść jeden bądź dwóch nowych piłkarzy. Jeden z wakatów zapełnił potwierdzony w piątkowy poranek Giorgi Merebaszwili, najbardziej znany oczywiście z występów w Wiśle Płock oraz reprezentacji Gruzji. - To zawodnik, który swoim doświadczeniem oraz piłkarską jakością na pewno pomoże nam w wielu meczach - przyznał w wywiadzie dyrektor sportowy, przy okazji poruszając temat dalszych działań, mających na celu zamknięcie transferowego okienka przy Rychlińskiego.

Spadkowicz z PKO Ekstraklasy chce bowiem jeszcze pozyskać jednego środkowego pomocnika (najprawdopodobniej będzie to Michał Janota, choć włodarze klubu wciąż pozostawiają te informacje bez komentarza) oraz ewentualnie drugiego piłkarza, ale w tym przypadku wszystko będzie zależało od sytuacji na rynku transferowym lub w kadrze pierwszoligowca. Patrząc jednak na pierwszy mecz bielszczan z Górnikiem Polkowice, ciężko nie było odnieść wrażenia, że najlepsze wrażenie po sobie pozostawili Ci, którzy nie opuścili klubu po spadku z elity. 

W końcu bramkarz Michał Pesković popisał się wręcz kapitalną dyspozycją na linii, a polkowiczanie śmiało mogli zakończyć niedzielne zmagania z przynajmniej dwoma zdobytymi golami więcej. Ponadto w akcji bramkowej „Górali” zdecydowanie największą rolę odegrali Jakub Bieroński - autor efektownej asysty -  a także Kamil Biliński, wykazując się instynktem kilera w sytuacji sam na sam z golkiperem beniaminka. Tym samym doświadczony napastnik potwierdził bardzo wysoką formę na początku sezonu i niejako odpłacił się za zaufanie, objawiające się w postaci nowej umowy do 2023 roku, a także wręczeniem 33-latkowi opaski kapitana. 

- Kamil to bardzo pozytywna postać w szatni. Choć jest z Wrocławia, dopiero teraz poznaliśmy się lepiej. Jest mocno zaangażowany w grę drużyny i bardzo lubi podpowiadać młodym zawodnikom. To szczególnie istotne, że poza byciem mentalnym przywódcą, udowadnia swoją ogromną jakość gry - tak podjętą decyzję odnośnie popularnego „Bili” uzasadnił trenerski duet.

I faktycznie Biliński znacząco potwierdził swoją przydatność dla zespołu w Polkowicach, choć patrząc jednak na ogólną postawę zespołu w pierwszoligowej inauguracji, nie sposób nie dojść do wniosku, że przed bielskim zespołem jeszcze naprawdę sporo pracy. Szczególnie pod kątem zgrania w defensywie (w końcu poza Michałem Peskoviciem, linia obrony uległa całkowitemu przeobrażeniu), utrzymywania koncentracji i wyrównania ewentualnych braków w przygotowaniu motorycznym do sezonu. Na placu gry pojawili się bowiem m.in. wspomniany wcześniej Merebaszwili oraz środkowy pomocnik Mathieu Scalet, którzy „Góralami” są odpowiednio od trzech i czterech dni.

Remis na stadionie beniaminka wpisuje się zatem w ramy zasłużonego wyniku i można mieć wrażenie, że czas powinien działać tylko na korzyść podopiecznych Piotra Jawnego oraz Marcina Dymkowskiego. W pojedynczych akcjach było bowiem widać zalążki kombinacyjnej gry, którą w spadkowiczu stara się zaszczepić trenerski duet. Konieczne przy Rychlińskiego będzie jednak zachowanie odpowiedniej dawki cierpliwość, bo odejście aż 20 zawodników latem i pozyskanie w ich miejsce szesnastu nowych, musi w krótkiej perspektywie czasu nieść za sobą pewne negatywne reperkusje.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również