Kibice wrócili na Cichą. "Pomoc trybun jest nieoceniona"

12.10.2019

W odpowiednim momencie kibice wrócili na trybuny i zakończyli bojkot – mogli westchnąć wszyscy sympatyzujący z Ruchem Chorzów. Gdy się przegrywa z wiceliderem 0:2, na dodatek grając w osłabieniu, a w bramce stoi nieopierzony 17-latek trudno być optymistą. Ruch pokazał jednak charakter, a cegiełkę do sukcesu, którym z przebiegu spotkania jest remis, na pewno dołożyli fani.

Norbert Barczyk/PressFocus

Jak przewrotna może być piłka pokazał sobotni mecz w Chorzowie. Wicelider trzeciej ligi po niespełna godzinie gry prowadził przy Cichej 2:0 i wydawało się, że wszystkie atuty ma we własnych rękach. Dwie bramki przewagi, rywal w osłabieniu, pół godziny do końca spotkania. - Po czerwonej kartce to jednak my stanęliśmy. Z Niebieskich zeszła presja i zaczęli swobodnie działać, a my stanęliśmy – nie ukrywał po meczu rozgoryczenia trener Ruchu Zdzieszowice, Łukasz Ganowicz.

Przez większą część meczu negatywne nastroje towarzyszyły natomiast trenerowi Ruchu Chorzów. Łukasz Bereta nie mógł być zadowolony z tego jak jego drużyna od pierwszej minuty odrabia straty, bo po raz pierwszy goście cieszyli się już... w 22 sekundzie. - Nie wiem, gdzie leży przyczyna tego, co się stało. Chyba głowami zostaliśmy w szatni – analizował na gorąco fatalny początek meczu Mateusz Bartolewski.

W drugiej połowie niewiele wskazywało na radykalną zmianę boiskowych wydarzeń. - Podziękowania się należą Dawidowi Smugowi – mogą powiedzieć złośliwi. W każdym razie po czerwonej kartce dla bramkarza Ruchu i stracie drugiego gola chorzowianie nie zwiesili głów, a wręcz przeciwnie. - Były to dwa różne spotkania - przed i po czerwonej kartce – mówi Łukasz Bereta. - Do momentu czerwonej kartki graliśmy słabo. Nie graliśmy agresywnie i przegrywaliśmy wszystkie pojedynki. Później to był inny zespół. Wszyscy zawodnicy grali na 150% – trener Niebieskich po spotkaniu dziękował zawodnikom za charakter. Trener Ruchu Zdzieszowice nie ukrywał wściekłości, ale też doceniał chorzowian. - Duże uznania dla Ruchu, bo to jest drużyna najlepiej grająca w piłkę w tej lidze. Stwierdzam to po mojej analizie prawie wszystkich meczów – mówił trener gości.

Szczególnie sobotni mecz na długo zapamięta Tomasz Nowak. Pojawił się na boisku w najtrudniejszym momencie, przy stanie 0:1. Rzutu karnego nie obronił, ale na wsparcie kibiców mógł liczyć. - Miałem łzy w oczach, kiedy kibice zaczęli skandować moje nazwisko. Nie wiedziałem, co się dzieje. To spełnienie marzeń. Od małego chciałem grać w tym klubie i zadebiutować w lidze – przyznawał po meczu trzeci w hierarchii bramkarz Ruchu. Z jego występu trenera Bereta był zadowolony. - Dobrze bronił – ocenił po meczu.

Ruch wywalczył punkt, z przebiegu wydarzeń boiskowych mogą być chorzowianie zadowoleni z remisu, ale po końcowym gwizdku zadowolenia w ekipie gospodarzy nie było. - Ruch Zdzieszowice w końcówce jakby był zadowolony z remisu i się cofnął. My walczyliśmy o pełną pulę, jest więc niedosyt z tego wyniku – przyznawał strzelec drugiego gola dla Ruchu, Mateusz Bartolewski. Ruch miał sytuacje by wygrać mecz, ale musi zadowolić się jednym punktem i szukać pozytywów w tym, co było dobrego w grze. - Duże słowa uznania za to, jak zareagowaliśmy, grając w dziesiątkę – mówił Tomasz Podgórski, który podkreślał wielką rolę kibiców w sobotnim wyniku. - W ciężkich sytuacjach pomoc trybun jest nieoceniona, potrafią dać dodatkową energię – przyznawał były kapitan Ruchu.

Wsparcie kibiców najlepiej podsumował najskuteczniejszy w ostatnim czasie gracz Niebieskich. - To nam dodało skrzydeł jak Red Bull – ocenił Bartolewski, który trafił w trzecim kolejnym domowym meczu Ruchu. Łącznie, biorąc pod uwagę mecze pucharowe, ma na swoim koncie cztery trafienia.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również