Kibice swoje, prezydent swoje. A stadionu nie ma...

05.09.2019

Gorąca atmosfera towarzyszyła czwartkowej manifestacji kibiców Ruchu Chorzów dotyczącej niedotrzymania obietnicy przez prezydenta Andrzeja Kotali w sprawie wybudowania stadionu przy Cichej. Do tłumów fanów przemówił prezydent, ale kibice raczej nie usłyszeli tego, co usłyszeć chcieli.

Dejvid/Życie na Niebiesko

Już kilkadziesiąt minut przed godziną 16.00 fani Niebieskich gromadzili się na ulicy Wolności. Przygotowali transparenty i plakaty, które jak się później okazało, dość mocno rozzłościły prezydenta Chorzowa. Wśród zgromadzonych byli także piłkarze Ruchu, jak i sztab trenerski obecnego trzecioligowca. Chwilę po godzinie 16.00 wyruszyli w kierunku chorzowskiego Rynku. - Chcemy stadionu, Kotala chcemy stadionu – to jedno z najłagodniejszych haseł jakie niosło się po ulicy Wolności.

Na centralnym placu do kibiców Ruchu wyszedł prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala wraz ze swoim zastępcą, Marcinem Michalikiem. - Sami w 2016 roku, jako kibice optowaliście za tym, by ratować klub kosztem stadionu – powiedział w jednym z pierwszych zdań prezydent Chorzowa. - Zgadzamy się, tak było, ale to miało być przesunięcie o dwa lata. Jaki teraz mamy rok? – pytał retorycznie Szymon Michałek, który w imieniu kibiców prowadził dialog z prezydentem miasta.

Prezydent nie pozostawał dłużny. - Panie Szymonie, mówiąc tak, uprawia pan politykę. Zresztą chce pan startować w najbliższych wyborach prezydenckich. Jak, jeśli nie polityką nazwać to co jest na plakatach, odnośnie zamkniętego oddziału szpitalnego czy wyciętych drzew w Parku Śląskim – zarzucał kibicom Kotala. Z konkretów kibice mogli usłyszeć jedynie, że 12 września na najbliższej sesji radni będą się zastanawiać nad sposobem sfinansowaniu stadionu. - Bóg mi świadkiem, że chcę wybudować ten stadion. Zmieniły się jednak realia. Wiele pomagam Ruchowi – dodawał Kotala.

Kluczowe w całym dialog jest jednak chyba coś innego. Gdy pojawiła się dyskusja w elemencie wpływów do budżetu miasta nagle pojawił się wątek wsparcia ze strony kibiców. - Niech może kibice z Mikołowa, Rudy Śląskiej i innych ościennych miast przeprowadzą się do Chorzowa, zaczną płacić tu podatki, wtedy będzie łatwiej wybudować nam stadion – wypalił prezydent Chorzowa.

Wymiana zdań trwała dobrych kilkadziesiąt minut. Kibice chcieli, by prezydent podpisał deklarację w sprawie tego, kiedy konkretnie ruszą prace na stadionie przy Cichej. - Jako gospodarny prezydent Chorzowa nie mogę wam składać żadnych deklaracji – odpowiedział prezydent po czym wściekły, żwawym krokiem ruszył w kierunku Urzędu Miasta. Kibice zapowiedzieli, że w ostateczności zgłoszą wniosek o referendum w sprawie odwołania prezydenta Chorzowa.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również