Jeden z kibicami, drugi w trzeciej lidze. „A Ruch jest tylko jeden"

05.08.2019

W Chorzowie są wreszcie minimalne powody do optymizmu, ale do normalności jeszcze daleka droga. - Ech, ja jestem stary Ruchowiec, mam nadzieję, że wszyscy się dogadają – mówił po sobotnim meczu Pucharu Polski UKS Ruch Chorzów – Wawel Wirek, trener zwycięskiej drużyny z Chorzowa, Grzegorz Wagner.

Tomasz Stefanik/Niebiescy.pl

Chorzowianie w sobotnie południe się radowali, zwycięstwo po karnych przy ogromnym wsparciu kibiców, to bardzo fajna historia, ale kolejnym rywalem UKS-u będzie... Ruch Chorzów SA. Można być pewnym, że niezdrowe emocje się pojawią. - Będzie się działo – mówili po meczu młodzi piłkarze. - Kiedyś to już przeżywałem, jak może Ruch grać z Ruchem, a zawodnicy rywalizujący przecież za chwilę idę razem do szkoły. Ruch jest tylko jeden – mówi trener Wagner, były piłkarz Niebieskich.

W sobotnie południe nikt o kolejnym meczu jednak nie myślał. Jednym z bohaterów zwycięzców był bramkarz Mateusz Bilczewski, który w serii karnych wybronił jedenastkę rywala. - Pierwszy raz grałem przy takiej publice. Jak wszyscy ryknęli Ruch Chorzów to dreszcze złapały. Jestem ze Świętochłowic... kurde taka publika, klasa... To moje marzenie, by taka widownia była co mecz – mówił uczeń trzeciej klasy chorzowskiego liceum.

Kibice Ruchu pokazali, że zasługują na dobrą piłkę w Chorzowie – szczelnie wypełnili obiekt na ul. Lompy i jak zapowiedzieli dalej zamierzają robić swoje. Co godne podkreślenia - w czasie meczu zebrali prawie 4 tysiące złotych na pomoc dla jednego z młodych piłkarzy UKS-u, zmagającego się z białaczką. Była oprawa, głośne śpiewy i transparent: "Ruch jest tam, gdzie jego kibice".

Ruch SA również nie zamierza rezygnować z obranego kierunku. W obozie czternastokrotnego mistrza Polski chcą przede wszystkim uspokoić atmosferę, tak aby w przededniu pierwszego meczu wszyscy mogli się skupić na swojej pracy. W najbliższych dniach ma dojść do spotkania akcjonariuszy z pracownikami. Z ostatniej transzy, która trafiła do klubu – 230 tysięcy zł – większość kwoty poszła na „narzędzia do pracy", mniej natomiast na same wynagrodzenia. Tak zdecydowali sami pracownicy.

W najbliższym tygodniu do klubu powinny trafić pieniądze z miasta w ramach pierwszej transzy za promocję miasta. Jest to suma niespełna 150 tysięcy złotych i pieniądze te nie mają pójść na zaspokojenie zaległości wobec Daniela Dziwniela. - Udało się porozumieć z komornikiem i z samym zawodnikiem, zadłużenie wobec byłego zawodnika Ruchu ma zostać zaspokojone ratami – mówią na Cichej.

W środę w sprawie Ruchu zbierze się również Komisja Licencyjna. Wiele wskazuje na to, że kwestia zaległości chorzowian nie rozstrzygnie się na jednym spotkaniu. Członkowie KL zapoznają się właśnie z programem naprawczym przedstawionym przez Ruch. Zapewne na spotkanie zostanie zaproszony wiceprezes chorzowian Marcin Waszczuk.

Dla Komisji najważniejszym punktem w programie naprawczym jest umowa z miastem o promocję. Do końca roku do Ruchu może w ten sposób trafić 4 miliony złotych brutto, co w trzecioligowych realiach jest naprawdę dużym zastrzykiem finansowym. - Ważne jest też to, czy chorzowianie zaczęli spłacać swoje zadłużenie licencyjne. To jest dodatkowy argument w rozmowach – mówi osoba znająca mechanizmy, którymi kieruje się Komisja Licencyjna. A chorzowianie właśnie swoje zaległości zaczęli regulować.

Kwotę 780 tysięcy długów licencyjnych udało się w tym momencie zmniejszyć mniej więcej o 100-150 tysięcy złotych, może nawet ciut więcej. Chodzi o pieniądze, które ostatnio trafiły do pracowników Niebieskich. W zaległości licencyjne dla klubów trzeciej ligi wchodzą również te, które dotyczą zarządu, głównego księgowego, kierownika ds bezpieczeństwa, lekarza, fizjoterapeuty, trenera I zespołu czy spikera.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również