Jak nie my, to kto? Podbeskidzia powtórka z "rozrywki"

05.01.2021

Chyba mało kto się spodziewał, że Podbeskidzie, które wydawało się być najsilniejszym z beniaminków, po pierwszej rundzie będzie zamykać tabelę PKO Ekstraklasy. Bielszczanie nie tracą kontaktu z rywalami, ale na pewno wielkich powodów do optymizmu też nie mają. Odrobinę nadziei daje przykład z ostatnich lat, kiedy to drużyny z ostatnich miejsc wiosną potrafiły skutecznie walczyć o poprawę swojej lokaty.

Krzysztof Dzierzawa/PressFocus

Podbeskidzie nie musi daleko szukać przykładów, jeżeli chce czerpać wzorce z przeszłości. Nikt bowiem w ostatnich latach nie radził sobie tak dobrze z wychodzeniem z tarapatów, jak drużyna z Bielska-Białej. Historia przekonuje, że bielszczanie przed decydującą fazą mogą więc być optymistycznie nastawieni.

Skąd my to znamy?

Podbeskidzie niemal identyczną drogę już przechodziło. I to dwukrotnie! W sezonie 2012/2013 po jesieni bielszczanie zamykali ligową tabelę, w pierwszych piętnastu meczach odnosząc tylko jedno zwycięstwo. Podbeskidzie wyraźnie sobie nie radziło na salonach. Zespół trenera... Roberta Kasperczyka, który jednak w połowie października został zastąpiony przez Marcina Sasala, miał najwięcej straconych bramek (skąd my to znamy?) i jako jedyny w całej lidze u siebie nie wygrał meczu.

Ratunkiem dla bielszczan było to, że w identycznej sytuacji był GKS Bełchatów, który miał taki sam dorobek punktowy. Wiosną bielszczanie jednak punktowali już znakomicie. Pod wodzą trenerów Dariusza Kubickiego, a później Czesława Michniewicza wydostali się ze strefy spadkowej, wyprzedzając nawet Ruch Chorzów. Z ligą pożegnał się jedynie GKS Bełchatów, bo za brak licencji zdegradowana została Polonia Warszawa.

Rok później, już w systemie z podziałem na grupę mistrzowską i spadkową, bielszczanie znowu uciekli „spod topora”. Tym razem jednak wyczyn był odrobinę mniejszy, bo bielszczanie po rundzie jesiennej byli nad ostatnim w tabeli, łódzkim Widzewem. O utrzymanie walczyły trzy drużyny, bo jeszcze zagrożone było Zagłębie Lubin. Na koniec sezonu ekipy z Łodzi i Lubina musiały się pożegnać z piłkarską elitą, a Podbeskidzie, już pod wodzą trenera Leszka Ojrzyńskiego, ukończyło sezon na dziesiątym miejscu, co jest do dzisiaj najlepszym wynikiem bielszczan w historii rozgrywek w Ekstraklasie.

Co się jednak odwlecze... Po kolejnych dwóch latach Podbeskidzie pożegnało się z rozgrywkami ekstraklasy po fatalnym finiszu w grupie spadkowej i siedmiu kolejnych meczach bez wygranej, z zaledwie jednym punktem zdobytym w tym czasie. Zespół trenera Roberta Podolińskiego nie wytrzymał psychicznie końcówki sezonu. Po jesieni Podbeskidzie było na przedostatnim miejscu, na finiszu zamieniło się pozycjami z ostatnim po pierwszej rundzie Górnikiem Zabrze.

Zagłębie wzorem

Dla dzisiejszych następców z Bielska-Białej drużyna, w której grali Marek Sokołowski czy Juraj Dancik może być idealnym przykładem, jak wychodzić z tarapatów, ale największym wyczynem w kategorii naprawiania swoich błędów w ostatnich dziesięciu latach popisało się jednak Zagłębie Lubin. W sezonie 2011/2012 lubinianie po rundzie jesiennej byli na ostatnim miejscu. W pierwszych siedemnastu meczach zanotowali tylko trzy zwycięstwa, wszystkie na własnym terenie, i cztery remisy. Mało kto po jesieni drużynie czeskiego trenera Pavla Hapala dawał jakiekolwiek szanse. Miedziowi natomiast sezon zakończyli na... dziewiątym miejscu, seryjnie w drugiej rundzie wygrywając mecze.

W omawianym sezonie spadła Cracovia, która utrzymała się rzutem na taśmę rok wcześniej. Uratowała się wtedy kosztem Polonii Bytom, "Pasy" wyskoczyły na ostatnie bezpieczne miejsce.

Trochę inaczej sytuacja wyglądała w latach, gdy liga była podzielona na grupę mistrzowską i spadkową. Ciężar walki o utrzymanie przesunął się na decydujące spotkania, już po podziale na grupy. I najboleśniej, ale i radośnie, przekonali się o tym bielszczanie.

Beniaminków trudny los?

Mocno odczuł to także GKS Bełchatów, który w sezonie 2014/2015 na półmetku rozgrywek mógł śmiało myśleć o grupie mistrzowskiej. W najgorszych nastrojach byli wówczas natomiast kibice w Bydgoszczy i Chorzowie. Ostatecznie "Niebiescy" się wydźwignęli, a na ostatnim miejscu zakończył sezon zespół trenera Kamila Kieresia. Dla bydgoszczan niewielki awans z ostatniego miejsca był zaś chyba malutkim pocieszeniem.

Największego wyczynu w ostatnich latach dokonały jednak zespoły Pogoni Szczecin i Piasta Gliwice. Po pierwszej części sezonu 2017/2018 ostatni byli "Portowcy", Piast był niewiele lepszy. Na koniec sezonu rzutem na taśmę gliwiczanie się uratowali, a Pogoń zajęła ostatecznie jedenaste miejsce. W poprzednim sezonie dobrym przykładem skutecznej walki do końca była także Wisła Kraków, która rok kalendarzowy zamykała na przedostatnim miejscu. Rok wcześniej podobnego wyczynu dokonał Górnik Zabrze. Teraz sytuacja jest o tyle łatwiejsza, że awans o jedną pozycję oznacza bezpieczne utrzymanie.

Były jednak również sezony, kiedy po pierwszej rundzie spadkowiczów szło już przewidzieć. W sezonie 2016/2017, mimo niewielkich różnic wśród zagrożonych ekip, układ na dole w ogóle się nie zmienił. Poprzedni sezon zakończył na ostatnim miejscu ŁKS, który od początku rozgrywek był „czerwoną latarnią”, podobnie zresztą jak rok wcześniej Zagłębie Sosnowiec.

Ostatnie sezony pokazują generalnie, że los beniaminków bywa trudny, ale kto inny miałby odwrócić tę tendencję, jak nie Podbeskidzie? Pod względem historycznym bielszczanie atuty mają przy sobie. Sportowo również nie są bez szans.

Przeczytaj również