IV-ligowa rewelacja uratowana przed rozwiązaniem. „Odzew środowiska był niesamowity”

18.03.2021

Jeszcze kilkanaście dni temu niemal wszystko wskazywało na to, że Unię Książenice od wycofania z rozgrywek IV Ligi uratuje tylko cud. Z powodu pandemii koronawirusa i powstałych w ostatnim czasie problemów finansowych, wiceliderowi gr. II brakowało odpowiednich funduszy do domknięcia budżetu, a za ostatnią deskę ratunku miało posłużyć znalezienie „na szybko” nowego sponsora strategicznego. Jak pokazał czas, cuda czasami się zdarzają i mimo wcześniejszych, dość smutnych zapowiedzi, włodarze klubu postanowili podjąć rękawice.

Marcin Markiewka/Unia Książenice

 - Muszę przyznać, że sprawa w naszym przypadku wydawała się już być przesądzona. Ostatnie próby ratowania klubu przyniosły jednak upragniony skutek. Po odzewie nie tylko ze strony społeczności lokalnej, ale także ogólnie piłkarskiej Polski, byliśmy naprawdę w szoku. Koniec końców temat ten został na tyle pociągnięty, że udało się wrócić nie tylko do trenowania, ale i do gry w IV Lidze - przyznaje w rozmowie z naszym portalem opiekun książenickiej Unii, Marcin Koczy. 

Kadra utrzymana (niemal) w całości

Można się jednak domyśleć, że wobec zaistniałej sytuacji i bardzo prawdopodobnej groźby likwidacji całego klubu, dominującymi nastrojami wśród naszego rozmówcy i jego podopiecznych długo były smutek oraz rezygnacja. - Zawodnicy otrzymali od nas wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy i zaczęli oni być już rozchwytywani przez inne kluby. Nasz los był właściwie jasny i pozostawało nam jedynie zgłosić wycofanie się z rozgrywek Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Było widać po chłopakach, że mocno przeżywali zaistniałą sytuację i wyglądali, jakby dostali tym potocznym obuchem w głowę. Jak się jednak okazało, reakcja zarządu oraz wszystkich osób, które starały się jakkolwiek pomóc klubowi sprawiła, że nasza praca z ostatnich kilku lat nie została zaprzepaszczona. Dzięki temu udało nam się na wiosnę utrzymać 95% kadry z rundy jesiennej - mówi nie ukrywający zadowolenia szkoleniowiec.

Słowa Koczego znalazły chociażby potwierdzenie w kadrze, którą trener miał do dyspozycji na ostatnie wyjazdowe spotkanie ze Spójnią Landek. Skład ten był w dużej mierze oparty na sprawdzonych nazwiskach, a zawirowania finansowe nie przyczyniły się do rewolucji czy exodusu czołowych piłkarzy. Sztab szkoleniowy Unii mógł również odczuć satysfakcję z faktu, że pomimo niedawnych doniesień, doświadczony trzon drużyny w postaci pomocnika Michała Pieczki i obrońcy Sławomira Szarego (długo przymierzanego do wzmocnienia LKS-u Decor Bełk) został zachowany w całości. 

- Ze Sławka nie mogliśmy jeszcze skorzystać w pierwszym spotkaniu z powodu zaplanowanego u niego wcześniej zabiegu. Dodatkowo wykluczona z gry była nasza dotychczasowa para stoperów. Wobec tego mieliśmy spore problemy z utworzeniem linii defensywnej przed tym meczem, ale musieliśmy sobie w Landeku jakoś poradzić. Dodatkowo po spotkaniu ze Spójnią kolejnych dwóch piłkarzy zostało wykluczonych z powodu złamanych nosów, ale życzymy im szybkiego powrotu do zdrowia i walczymy dalej - tak trener wypowiedział się na temat aktualnej sytuacji kadrowej oraz Damiana Koleczki i Jakuba Skowronka, dla których wyjazdowa rywalizacja ze Spójnią zakończyła się wspomnianymi urazami.

Rollercoaster na początek ciężkiej wiosny

Pozostając w temacie wiosennej inauguracji, wynik 5:2 zdecydowanie wskazuje na to, że gospodarze z Landeka odnieśli bardzo pewne zwycięstwo. Wgłębiając się jednak dokładnie w sobotnią rywalizację w gminie Jasienica, trzeba zwrócić uwagę na wręcz niezwykły przebieg końcówki pierwszej i początku drugiej części gry. Od 44. do 47. minuty na placu gry padły bowiem aż cztery bramki, lecz pomimo zaistniałych zwrotów akcji, trener Koczy nie miał wątpliwości, że wygrana Spójni w pierwszym oficjalnym meczu była zasłużona.

- Rozmawialiśmy z trenerem Odrobińskim po końcowym gwizdku i wspólnie przyznaliśmy, że pojedynek ten był jak prawdziwy rollercoaster. O ile się nie mylę, my kończyliśmy nawet ten mecz w dziewiątkę, bo wykorzystaliśmy limit zmian, a poza jedną kontuzją, Bartek Kunat obejrzał drugą żółtą kartkę. Błędy indywidualne niestety zaważyły o wyniku, chociaż był taki moment w pierwszej połowie, przy stanie 2:0 dla gospodarzy, że to my przejęliśmy inicjatywę i wywalczyliśmy sobie rzut karny. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybyśmy utrzymali to 2:1 do przerwy. Szybkie wznowienie gry i kolejna bramka dla Spójni zamknęła ten mecz, a po zmianie stron dominacja gospodarzy ponownie była dość widoczna - przyznał Koczy, zwracając przy okazji uwagę na to, że piętno na postawie jego zespołu odcisnęły dość szarpane zimowe przygotowania.

- Wszelkie zawirowania, które miały miejsce w trakcie ostatniego okresu, mocno wpłynęły na naszą dyspozycję. Przez to nie jesteśmy całkowicie optymalnie przygotowani do rundy i zdajemy sobie z tego sprawę. Było to niestety widać na tą wiosenną inaugurację, ale chcemy, mimo że to będzie trudne, jak najszybciej nadrobić wszelkie zaległości. Choćby poprzez mecze ligowe będziemy dążyć do tego, by być coraz lepszym i pracować nad nadrobieniem braków. Te pierwsze mecze zawsze są pewną zagadką, choćby z powodu stanów poszczególnych boisk czy warunków atmosferycznych. Trzeba wspomnieć, że w Landeku wiało tak mocno, jak chyba jeszcze nigdy podczas meczu, w którym prowadziłem zespół. Przyjmujemy jednak tą pierwszą porażkę i zdajemy sobie sprawę, że w każdym spotkaniu będziemy musieli bardzo się napracować, by wyszarpać potrzebne nam punkty - dodaje szkoleniowiec.

Wszyscy czekają na konkretne decyzje

Ostatnie doniesienia mogły jednak wskazywać na to, że ewentualne plany Unii odnośnie powrotu do regularnych treningów i rytmu meczowego mogą zostać odłożone na bok. Wynika to oczywiście z pogarszającej się sytuacji epidemicznej i najnowszych decyzji ministerstwa rządu. Już od najbliższej soboty w całym kraju będą obowiązywały nowe ograniczenia, a swoją działalność muszą zawiesić m.in. obiekty sportowe (mogące działać wyłącznie na potrzeby sportu zawodowego i bez udziału publiczności). Tym samym los IV-ligowców oraz klubów z niższych klas rozgrywkowych stanął pod znakiem zapytania. - Niestety, ale już w najbliższą sobotę może nie być nam dane grać. Nie zakładamy takiego scenariusza, choć od nas oczywiście to nie zależy. Czekamy zatem na jakieś konkretne decyzje, bo widzimy, że cały Śląsk zaczyna powoli przybliżać się do tych naprawdę niebezpiecznych wskaźników. Liczymy na to, że wszystko pozytywnie się rozwiąże - tak jeszcze we wtorek wypowiadał się szkoleniowiec Unii. Na razie Śląski Związek Piłki Nożnej nie zawiesił jeszcze poszczególnych lig, gdyż federacja czeka na szczegółowe wytyczne dotyczące uprawiania sportu, w szczególności piłki amatorskiej.

Nie wiadomo zatem, jak będzie wyglądała najbliższa runda na śląskim podwórku, choć zapewne wszystkie kluby od IV Ligi w dół będą chciały uniknąć sytuacji sprzed roku, gdy wiosenne zmagania zostały całkowicie odwołane. Dla Unii ewentualne przerwanie rozgrywek byłoby naprawdę bolesne - szczególnie wobec faktu, ile wysiłku podjęły związane z klubem osoby, by móc go uratować i ostatecznie przystąpić do rundy rewanżowej. - Pewnie łatwiej byłoby rzucić rękawice w momencie, gdybyśmy znajdowali się w tabeli na choćby piętnastym-szesnastym miejscu. Aktualnie wciąż jednak jesteśmy drudzy, więc tym bardziej się cieszymy, że udało się ostatecznie dopiąć nasz budżet na takim poziomie, by można było wystartować wiosną - przyznaje nasz rozmówca.

Dziękują za wszelką pomoc

Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że Unia jest odpowiednio przygotowana do dogrania bieżących rozgrywek. Klub zresztą sam zapewniał w swoich kanałach komunikacyjnych, że nie chce dopuścić do rozegrania dwóch-trzech meczów, by później zdecydować się na wywieszenie białej flagi. - Tu nigdy nikt nie działał na zasadzie, że było coś obiecane, a później dane założenia nie były realizowane. Dlatego w tym kryzysowym momencie prezesi byli wobec zawodników szczerzy i przekazywali informacje, jak wygląda aktualna sytuacja w klubie. Pandemia i wprowadzony lockdown mocno dotknął nas pod kątem finansowym. Wszyscy to jednak zrozumieli, ale w tym wszystkim jeszcze raz chciałbym podkreślić, że odzew środowiska był wręcz niesamowity. Jesteśmy naprawdę wdzięczni za każdą okazaną pomoc i umożliwienie kontynuacji tego, co wspólnie budujemy już od dobrych kilku lat - mówi Koczy, nie ukrywając radości ze wsparcia, które Unii okazały chociażby inne kluby z naszego województwa.

Sporym wsparciem dla IV-ligowej rewelacji była m.in. utworzona w połowie lutego zbiórka pieniędzy w serwisie zrzutka.pl. Do tej pory klub uzbierał blisko 15000 złotych od 100 wspierających podmiotów, dzięki czemu Unia zdołała dopiąć budżet i nie musiała kończyć działalności w 20 rocznicę swojej reaktywacji.

Pojawiające się informacje o złej kondycji finansowej omawianego zespołu były jednak o tyle bolesne, bo jak niegdyś trener Koczy wspominał na naszych łamach, Książenice zawsze słynęły z pewnej stabilizacji finansowo-organizacyjnej. Nawet jeżeli Unia posiadała do tej pory jeden z najniższych budżetów wśród czwartoligowców, przy ul. ks. Jana Pojdy wszystkie zobowiązania wobec piłkarzy były regulowane na bieżąco. - To, na co zawodnicy byli umówieni z włodarzami klubu, zawsze było płacone na czas. Przyszedł niestety taki moment, podczas którego prezesi podliczyli wszystkie przychody oraz koszty i stwierdzili, że ciężko będzie kontynuować naszą dotychczasową działalność. Ja zawsze podkreślałem, że mimo ograniczonych środków notowaliśmy ogromny progres i niejako udowadnialiśmy, że pieniądze nie grają. Zresztą, osiągnięty przez nas wynik w pierwszej rundzie tylko to potwierdza - mówi trener zespołu, który zakończył jesień na bardzo wysokiej drugiej pozycji, ze stratą zaledwie czterech punktów do liderującej Odry Wodzisław. 

Utrzymanie pozostaje priorytetem

Jakie zatem cele sportowe stawiają sobie włodarze, zawodnicy czy sztab szkoleniowy Unii? - Podstawowe założenie jest takie, aby w każdym meczu walczyć o 3 punkty. W końcu po to wychodzi się na boisko. W tym miejscu trzeba jednak nawiązać do niedawnej zimy i mówię o tym głośno, że nie pamiętam tak wyglądającego okresu przygotowawczego. Po pierwsze - najpierw musieliśmy przełożyć pierwsze treningi ze względu na panujące obostrzenia i zamknięte obiekty sportowe. Do tego później doszła niesprzyjająca pogoda i problem z dostępem do boisk w dobrym stanie. Wobec tego właściwie tylko sparingi rozgrywaliśmy na sztucznej nawierzchni, a treningi odbywały się na halach bądź też przeprowadzaliśmy sporo sesji biegowych. Poza tym pojawiły się wiadome zawirowania i oczywiście nie zakładam, że będziemy wiosną jakimiś chłopcami do bicia, niemniej runda będzie dla nas bardzo wymagająca - przyznaje nasz rozmówca, dodając, że w przypadku jego zespołu priorytety pozostają takie same, jakie weszły w obieg tuż po wywalczeniu awansu na piąty poziom rozgrywkowy. 

- Każdy dąży do zrealizowania swoich celów i czy będziemy grali z Odrą Wodzisław, GKS-em Radziechowy czy inną przykładową drużyną z dołu tabeli, na pewno nie będzie łatwo i nikt za darmo nie da nam punktów. Nie są zatem wyssane z palca wypowiedzi, że my cały czas gramy o utrzymanie. Tym bardziej po sytuacji, gdy ciążyło nad nami widmo wycofania się z rozgrywek. Walka o awans pewnie będzie zarezerwowana dla innych drużyn, choć oczywiście jeżeli pozwoli nam na to dyspozycja czy regularne zwycięstwa, nie opuścimy rękawicy i powalczymy o utrzymanie miejsca w czołówce - zakończył trener drużyny, która według planu ma rozegrać w najbliższy weekend mecz… 32. kolejki. W przypadku kontynuowania gry na niższych szczeblach, w tą sobotę Unia zmierzy się „u siebie” z walczącym o umocnienie się w ścisłej czołówce tabeli Rozwojem. Spotkanie odbędzie się jednak nie na stadionie w Bełku, gdzie do tej pory Unia rozgrywała swoje domowe spotkania, a na obiekcie w Dębieńsku. 

AKTUALIZACJA: Wspomniane spotkanie zostało odwołane przez Śląski Związek Piłki Nożnej na wniosek gospodarzy. Jak przyznali przedstawiciele Unii w złożonym wniosku, aktualnie nie spełniają wymogów formalnych niezbędnych do uczestnictwa w lidze zawodowej, które musiały poświadczyć Śląskiemu ZPN kluby IV ligi w związku z wprowadzonym przez Radę Ministrów rozporządzeniem dot. obostrzeń związanych z pandemią. Nowy termin meczu na razie nie jest znany. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również