„Górale” z najlepszą rundą od spadku. Czy to jest „ten sezon”?

05.12.2019

Po serii niepowodzeń i nieudanych próbach powrotu do Ekstraklasy, przed obecnym sezonem Podbeskidzie postawiło na spokojną pracę i nieogłaszanie żadnych konkretnych celów. Taktyka ta opłaciła się, gdyż jesienią bielszczanie dołączyli do ścisłej pierwszoligowej czołówki i siłą rzeczy zaczęli być nazywani głównymi faworytami do awansu. Co w ostatnich miesiącach najlepiej zatrybiło w zespole "Górali"? Czy po takiej rundzie da się w ogóle znaleźć jakiekolwiek rozczarowujące elementy w ich postawie?

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Wydarzenie: „Bielska Twierdza” zbudowana na nowo

W poprzednich sezonach kibice „Górali” mogli mieć słuszne pretensje do swoich ulubieńców, że zbyt łatwo tracą oni punkty na swoim stadionie. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż w dwóch poprzednich sezonach bielszczanie wygrywali tylko 7 na 17 rozegranych spotkań u siebie. W obecnie trwających rozgrywkach podopieczni Krzysztofa Brede zdołali już ten dorobek wyrównać, tracąc przy okazji najmniej punktów z całej pierwszoligowej stawki (jeden remis i porażka na dziewięć spotkań). Dodatkowo piłkarze Podbeskidzia strzelili na swoim stadionie największą liczbę goli (średnia 2,55 zdobywanych bramek na mecz), a trzy pojedynki zdołali wygrać różnicą co najmniej trzech trafień. 

Przy tej okazji wypadałoby zatrzymać się na jednym ze spotkań, które większość bielskich fanów określiło mianem „lekcji futbolu”. W 3. kolejce rywalem Podbeskidzia był jeden z głównych kandydatów do awansu, Stal Mielec, która do tej pory w meczach w Bielsku mogła pochwalić się stuprocentową skutecznością. W końcu od sezonu 2016/2017, gdy obie drużyny występują na jednym poziomie rozgrywkowym, mielczanie na stadionie przy Rychlińskiego rokrocznie wygrywali. Tym razem jednak podopieczni Krzysztofa Brede zanotowali najlepsze z możliwych przełamań. Pomimo dość szybkiej utraty gola, zespół podniósł się i ostatecznie pokonał przyjezdnych aż 4:1. W przypadku tej rywalizacji efektywność połączyła siły z efektownością, gdyż co najmniej dwa trafienia z tamtego pojedynku można by było uznać za gole w stylu „stadiony świata”. Patrząc z perspektywy czasu, inauguracja ta dodała bielszczanom naprawdę sporo animuszu.  

 

 

Rozczarowanie: Wpadki ze Ślązakami i kontuzja potencjalnego lidera

W trakcie rundy jesiennej bielszczanie tylko dwukrotnie stracili punkty u siebie i, co ciekawe, stało się to w meczach z pozostałymi śląskimi pierwszoligowcami. Warto jednak dodać, że w obu przypadkach wspomnianych strat zdecydowanie można było uniknąć. 

W pojedynku z GKS-em Tychy bielszczanie prowadzili już 2:0, a w pierwszej połowie nie dopuścili swojego rywala do stworzenia jakiejkolwiek okazji bramkowej. Pomimo korzystnego przebiegu rywalizacji i utrzymywania jednobramkowego prowadzenia (w trakcie drugiej części gry Kornel Osyra ustrzelił „samobója”), „Górale” ponownie ściągnęli na siebie fatum z poprzedniej rundy i stracili gola w doliczonym czasie gry. O utracie cennych dwóch punktów zadecydowała bramka Macieja Mańki, który skutecznie wykorzystał jeden ze stałych fragmentów gry. Znacznie odmienny przebieg miał za to pojedynek z GKS-em Jastrzębie. Choć przed pierwszym gwizdkiem pewnym faworytem do zwycięstwa byli gospodarze, przyjezdni zasłużenie wygrali 2:0 i bez skrupułów wykorzystali wszystkie błędy „Górali”. 

Skupiając się na kwestiach personalnych, zakończona runda jesienna z pewnością nie poszła po myśli Desleya Ubbinka. Pozyskany pod koniec października Holender typowany był na nową gwiazdę Fortuna 1. Ligi i godnego zastępcę poważnie kontuzjowanego Tomasza Nowaka. Choć w Bielsku zdawano sobie sprawę, że pomocnik ma pewne zaległości treningowe, 26-latek bardzo szybko został wprowadzony w rytm meczowy. Były zawodnik słowackiego Trencina zadebiutował w nowych barwach zaledwie 10 dni po transferze, a ostatecznie zamknął tegoroczne zmagania na czterech krótkich epizodach i 69 spędzonych minutach na placu gry. Niestety, wiosną dorobek ten raczej nie zostanie powiększony, gdyż w spotkaniu z Chojniczanką piłkarz zerwał więzadła krzyżowe i czeka go około pół roku przerwy. Z tego powodu transferu Holendra nie wolno już spisywać na straty i pozostaje jedynie liczyć na to, że rehabilitacja przejdzie po jego myśli.  

Bohater: Karol Danielak 

Mało kto spodziewał się przed sezonem, że najlepszym strzelcem „Górali” zostanie zawodnik, który do Bielska trafił z rezerw Arki Gdynia. Choć początkowo wielu na jego transfer spoglądało bardzo nieprzychylnie, 28-latek potwierdził przy Rychlińskiego, że na drugim poziomie rozgrywkowym czuje się znacznie lepiej i jest w stanie zastąpić w klubie odchodzącego Przemysława Płachetę. 

Pod względem skuteczności piłkarz przebił jesienią wszystkie swoje dotychczasowe osiągnięcia. To właśnie w Bielsku udało mu się zaliczyć pierwszego hat-tricka w karierze, a doliczając do dorobku rozegrane awansem spotkania rundy wiosennej, łącznie Danielak aż 10 razy skierował piłkę do siatki. Co może dodatkowo cieszyć, skrzydłowy posiada chyba organizm ze stali, bo jest jednym z niewielu zawodników, który wystąpił we wszystkich dotychczasowych meczach tego sezonu. Na razie Danielak zanotował dwa nieudane podejścia do Ekstraklasy - czy w jego przypadku sprawdzi się zatem powiedzenie „do trzech razy sztuka”?

Poza zaliczającym rundę życia skrzydłowym, zdecydowanie na plus można jeszcze wyróżnić stanowiący mieszankę doświadczenia z młodością środek pomocy, ale także napastnika Marko Roginicia. Jeszcze wiosną 2019 roku jego boiskowe poczynania były określane wieloma nieprzychylnymi epitetami. Chorwat wykorzystał jednak odejście podstawowego napastnika zespołu, Valerijsa Sabali i obecnie jest drugim najlepszym strzelcem drużyny. Choć w niektórych przypadkach piłkarzowi brakuje technicznego wyszkolenia, swoją walką i zaangażowaniem mógłby obdzielić kilku innych „Górali”.

Co ciekawego:

 - Pomijając na chwilę rozegrane już trzy spotkania rewanżowe (z Zagłębiem, Chojniczanką i Stalą), bielszczanie zanotowali najlepszą rundę od momentu spadku z Ekstraklasy. Jesienią zespół zdobył w 17 meczach 31 punktów, notując dziewięć zwycięstw, cztery remisy i cztery porażki. Co prawda „Górale” uzyskali identyczny dorobek w rundzie wiosennej sezonu 2016/2017 (wówczas trenerem zespołu był Jan Kocian), ale na korzyść obecnego zespołu przemawia znacznie korzystniejszy bilans bramkowy oraz wyższa pozycja w tabeli. 

- Mimo osiągnięcia naprawdę dobrej formy, „Góralom” ani razu nie udało w tej rundzie odnieść trzech zwycięstw z rzędu. A szans na osiągnięcie takiej passy mieli aż pięć.  

- Jesienią Krzysztof Brede był wyjątkowo konsekwentny w swoich działaniach. Choć w zakończonej rundzie dał szansę występu aż 23 zawodnikom, w wyjściowej jedenastce starał się nie przeprowadzać żadnej rewolucji. Do rozsad dochodziło jedynie wtedy, kiedy faktycznie trzeba było je dokonać, czyli w momencie zawieszeń za kartki oraz kontuzji Martina Polacka, Tomasza Nowaka czy Dmytro Bashlaia. 

- Udanego podejmowania decyzji ciężko również odmówić prezesowi bielskiego klubu, Bogdanowi Kłysowi. Przed sezonem wielu kibiców dziwiło się, dlaczego sternik pierwszoligowca postanowił rozstać się z Valerijsem Sabalą i przedłużyć współpracę z trenerem Brede. Po czasie oba te ruchy wybroniły się bardzo dobrze - szkoleniowiec zaszczepił w drużynie efektowny styl gry, natomiast wspomniany łotewski napastnik jest jednym z największych rozczarowań obecnego sezonu. W barwach Miedzi Legnica zaledwie dwukrotnie udało mu się skierować piłkę do siatki.

- Tylko pozyskani przed sezonem Rafał Figiel i Kornel Osyra zaliczyli stuprocentową frekwencję i nie opuścili jesienią 2019 roku choćby minuty. Bardzo niewiele brakowało, aby w tym gronie znalazł się również Filip Modelski. Bocznemu obrońcy na przeszkodzie stanęła jednak czerwona kartka, którą zobaczył w 77. minucie ostatniego pojedynku ze Stalą Mielec. 

- W trzech meczach obecnego sezonu 1. Ligi, frekwencja na stadionach przekroczyła ponad 5000 kibiców. Dwa z tych spotkań odbyły się na stadionie w Bielsku, a rywalami „Górali” były wówczas GKS Jastrzębie oraz Zagłębie Sosnowiec. 

- Choć rosnąca frekwencja w meczach przy Rychlińskiego mogła imponować, w ostatnim spotkaniu u siebie doszło do zgrzytu pomiędzy kibicami a klubem. Według zarzutów najzagorzalszych fanów pierwszoligowca, służby bezpieczeństwa uniemożliwiły im zaprezentowanie przygotowanej przez nich oprawy. Spór ten został jednak szybko załagodzony. - Zostało zawarte porozumienie oraz wytyczona ścieżka współpracy na przyszłość. Klub przeprasza kibiców za nazbyt gorliwe działania służb zabezpieczających mecz. To doświadczenie pozwoli nam jeszcze lepiej zrozumieć potrzeby kibiców i podnieść standard bezpieczeństwa podczas imprez masowych organizowanych przez TS Podbeskidzie SA - można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu, opublikowanym  po spotkaniu włodarzy "Górali" ze Stowarzyszeniem Sympatyków Klubu. 

Liczba jesieni: 11

Przez dokładnie tyle kolejek piłkarze Podbeskidzia okupowali miejsce na podium. Taki bilans dobitnie potwierdza, że „Górale” przestali być pierwszoligowym średniakiem, który po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej nie jest w stanie wrócić na odpowiednie tory. Ostatecznie bielszczanie zakończyli jesienne zmagania na trzeciej pozycji i do drugiej części zmagań przystąpią w roli jednego z głównych kandydatów do awansu. Pomimo tego, że trenerzy i zarząd klubu stanowczo unikają składania jakichkolwiek deklaracji, a w ich wypowiedziach słychać przede wszystkim skromność i kurtuazję. Czy to podejście będzie przyniesie wymierny skutek także w przyszłym roku?

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również