"Górale" walczyli do końca. Biliński bohaterem, Podbeskidzie poza "czerwoną strefą"

07.02.2021

Niedzielne spotkanie Górnika z Podbeskidziem, rozgrywane na kilkustopniowym mrozie, stało pod znakiem dwóch skrajnie odmiennych połów. W pierwszej części gry zdecydowanie większą inicjatywę posiadali zabrzanie, którzy udokumentowali swoją przewagę za sprawą bramki Michała Koja. Po zmianie stron bielszczanie zdołali jednak wrócić na odpowiednie tory i dzięki dwóm golom Kamila Bilińskiego, odrobiło straty z nawiązką i tym samym odniosło drugą ligową wygraną z rzędu. 

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Po pokonaniu warszawskiej Legii i rozpoczęciu tegorocznych zmagań w najlepszy możliwy sposób, piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zamierzali pójść za ciosem i potwierdzić, że wynik z 15. kolejki wcale nie był dziełem przypadku. W kolejnym meczu „o życie” na beniaminka PKO Ekstraklasy czekało jednak bardzo trudne zadanie - na stadion przy Rychlińskiego przyjechał bowiem Górnik Zabrze, który również zaczął nowy rok w dobrym stylu i przy okazji zamierzał w niedzielne popołudnie zbliżyć się do ekstraklasowego podium. 

Dodatkowo zabrzanie chcieli zapewne ponownie potwierdzić, że posiadają niezawodny patent na mecze na bielskim stadionie. W końcu biorąc pod uwagę bezpośrednie spotkania obu zespołów w Ekstraklasie przy Rychlińskiego, „Trójkolorowi” nie ponieśli ani jednej porażki, odnosząc aż trzy zwycięstwa na pięć prób. Dodając do tego znaczące różnice pomiędzy wspomnianymi drużynami w tabeli, nic więc dziwnego, że to przyjezdni byli uznawani za faworytów niedzielnej rywalizacji.

Przewidywania te spełniły się już w pierwszej połowie, gdyż zawodnicy z Zabrza nieco lepiej czuli się na zmrożonej i wyjątkowo niesprzyjającej murawie. Goście dość szybko zdołali przejąć inicjatywę w środku pola, a dodatkowo starali się uczynić jak najlepszy użytek ze stałych fragmentów gry. Ich starania przyniosły wymierny efekt już w 10. minucie, gdy zespół zdecydował się na krótkie rozegranie rzutu rożnego. Po szybkiej wymianie piłkę w okolicach skraja pola karnego otrzymał Erik Janza, a Słoweniec ponownie udowodnił, że ma jedną z najlepiej ułożonych lewych nóg w Ekstraklasie. 

Lewy wahadłowy w dogodnej sytuacji dorzucił futbolówkę na okolice piątego metra, gdzie z kolei odpowiednią czujnością wykazał się Michał Koj. Kapitan „Trójkolorowych” wykorzystał sporą bierność w kryciu bardzo elektrycznego tego dnia Jakuba Bierońskiego, dzięki czemu umieścił piłkę w siatce z najbliższej odległości. Trafienie to było niejako potwierdzeniem dobrej postawy przyjezdnych, a niewiele brakowało ku temu, by prowadzenie Górnika było jeszcze okazalsze. Po jednym z rzutów wolnych futbolówka w dość przypadkowych okolicznościach wylądowała w bramce, ale ostatecznie gol ten nie został uznany. Po trwającej kilka dobrych minut weryfikacji w wozie VAR-u, sędzia Raczkowski otrzymał informację, że Michał Pesković był w tamtej sytuacji faulowany przez jednego z rywali. 

Z kolei w poczynaniach zespołu gospodarzy dominował przede wszystkim chaos oraz brak pomysłu na to, jak zagrozić posiadającemu większą kulturę gry Górnikowi. Dość powiedzieć, że poza mocnym strzałem Petara Mamicia z ostrego kąta, Martin Chudy był długimi momentami całkowicie bezrobotny. Głównie dlatego trener Kasperczyk postanowił nie czekać z roszadami i już w przerwie zdecydował się na zdjęcie z boiska Jakuba Bierońskiego oraz bezbarwnego, niebiorącego na siebie ciężaru gry Desleya Ubbinka. Ich miejsce zajęli odpowiednio Dominik Frelek (zaliczający tym samym debiut w PKO Ekstraklasie) oraz wypożyczony zimą z czeskich Teplic Jakub Hora.

Dokonane zmiany w kadrze oraz w taktyce spowodowały, że od początku drugiej części gry mogliśmy zaobserwować naprawdę zaciętą wymianę ciosów. Bielszczanie postanowili się otworzyć i zdecydowanie zaryzykować, dzięki czemu w kilku sytuacjach byli oni naprawdę blisko wyrównania stanu rywalizacji. Z dobrej strony pokazał się chociażby wprowadzony Hora, gdy zdecydował się na mocny strzał z okolic 20 metra, a niedługo później na listę strzelców wręcz powinien wpisać się Gergo Kocsis. Węgierski pomocnik w 65. minucie oddał płaskie uderzenie po ziemi i gdy wielu kibiców mogło się już zacząć cieszyć z ważnego gola, niesamowitą interwencją na linii bramkowej popisał się Erik Janza. 

Tak jak wcześniej wspomnieliśmy, ta część gry długo obfitowała w walkę „cios za cios”, dlatego Górnik starał się wykorzystywać pozostawioną przestrzeń przez zawodników rywala do przeprowadzania szybkich kontr. Pozostali na własnej połowie defensorzy wykazywali się jednak odpowiednią czujnością - tak jak choćby w sytuacji z 55. minuty, gdy Giannis Masouras starał się zagrać piłkę do lepiej ustawionego Jesusa Jimeneza, ale podanie to zostało przecięte przez Milana Rundicia.

Gdy niektórym mogło się już wydawać, że żadnej z drużyn nie uda się już zmienić wyniku rywalizacji, nadeszła 79. minuta. Wówczas Erik Janza sfaulował na skraju pola karnego Kamila Bilińskiego, a sędzia Raczkowski po chwili zawahania zdecydował się podyktować jedenastkę. Do ustawionej piłki podszedł sam poszkodowany i co prawda jego uderzenie zostało wybronione przez Martina Chudego, ale Słowak wobec dobitki najlepszego strzelca „Górali” był już bezradny.  Od tego momentu Podbeskidzie postanowiło wrzucić jeszcze wyższy bieg i wykorzystać fakt, że rywale z Zabrza byli dość mocno oszołomieni zaistniałym obrotem spraw. Efektem dość wyraźnie przejętej dominacji była sytuacja z 90. minuty, gdy dokładną wrzutkę z rzutu rożnego wykorzystał niezwykle skuteczny tego dnia Biliński. Snajper Podbeskidzia oddał mocny strzał głową, sprawiając, że gospodarze odrobili z nawiązką straty z pierwszej połowy i tym samym odnieśli drugą ligową wygraną z rzędu.

Pierwsze w historii ekstraklasowe zwycięstwo beniaminka nad Górnikiem przy Rychlińskiego sprawiło, że podopieczni Roberta Kasperczyka wyskoczyli ze strefy spadkowej. Aktualnie bielszczanie zajmują w tabeli 14. miejsce, wyprzedając Stal Mielec oraz krakowską Wisłę o jedno oczko. 

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Górnik Zabrze 2:1 (0:1)

0:1 - Michał Koj 10’

1:1 - Kamil Biliński 79’

2:1 - Kamil Biliński 90’

Składy:

Podbeskidzie: Pesković - Mamić, Rundić, Janicki, Modelski - Kocsis, Bieroński (46’ Frelek) - Roginić, Ubbink (46’ Hora), Marzec - Biliński (90’ Miakuszko). Trener: Robert Kasperczyk

Górnik: Chudy - Janza, Gryszkiewicz, Koj, Wiśniewski, Masouras - Nowak (72’ Prochazka), Kubica, Manneh (85’ Ściślak) - Jimenez (85’ Krawczyk), Sobczyk (53’ Wojtuszek). Trener: Marcin Brosz

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)

Żółte kartki: Bieroński, Kocsis, Biliński, Roginić (Podbeskidzie) - Wiśniewski, Koj (Górnik)

Widzów: bez publiczności

 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również