"Górale" nie zmieniają celów i czekają na wiosnę. "Dokonaliśmy jakościowych wzmocnień"

24.02.2022

Już za kilka dni startuje runda wiosenna w Fortuna 1. Lidze, a co za tym idzie, wracamy do śledzenia walki o awans na najwyższy poziom rozgrywkowy. Zdaniem wielu ekspertów w gronie drużyn, które powinny zakończyć sezon 2021/2022 w ścisłej czołówce tabeli, powinno znaleźć się bielskie Podbeskidzie, które zimą solidnie przepracowało okres przygotowawczy i dokonało poszerzenia kadry poprzez 5 znaczących wzmocnień.

Norbert Barczyk/PressFocus

Cel pozostaje ten sam

Przystępując do rozgrywek Fortuna 1. Ligi, będące spadkowiczem Podbeskidzie Bielsko-Biała było uznawane za naprawdę sporą niewiadomą. Przez stadion przy ulicy Rychlińskiego przeszło bowiem swoiste tornado zmian, objawiające się w niemal całkowitej wymianie kadry pierwszej drużyny, a także zatrudnieniu nowego dyrektora sportowego oraz sztabu szkoleniowego. I o ile początek sezonu był dla „Górali” bardzo ciężki, a niemal całkowicie nowy zespół dopiero z kolejki na kolejkę miał okazję wypracowywać pewne automatyzmy, ostatecznie bielszczanie mogli zapisać poprzednią rundę do naprawdę udanych.

2021 rok klub z Bielska zakończył na wysokim czwartym miejscu, czyli de facto znajduje się na dobrej drodze do realizacji założonego celu przed sezonem, jakim było zajęcie lokaty w strefie barażowej. Czy biorąc więc pod uwagę udane ostatnie miesiące i skuteczną implementację ofensywnego stylu gry przez sztab szkoleniowy, włodarze Podbeskidzia postanowili nieco zweryfikować swoje oczekiwania i w pewien sposób podnieść sobie poprzeczkę w kontekście walki o awans?

- Trzeba pamiętać w jakim miejscu było Podbeskidzie po spadku z Ekstraklasy i choć sytuacja była trudna, od razu założyliśmy sobie ambitne cele. Założyliśmy sobie zajęcie miejsca w szóstce i tak pozostaje. Oczywiście jesteśmy bardzo ambitnymi ludźmi i jeżeli będzie okazja powalczyć o coś więcej, nie będziemy się z niczym wstrzymywać – zapowiedział podczas spotkania z dziennikarzami prezes pierwszoligowca, Bogdan Kłys.

Czekają na ewentualną okazję

Do bardzo ważnej rundy wiosennej bielszczanie przystąpią za to istotnie wzmocnieni, gdyż szeregi klubu z Rychlińskiego zasiliło aż pięciu zawodników, którzy przy okazji zwiększyli pole manewru na dotychczas dość newralgicznych pozycjach. Mowa bowiem o obsadzie bramki, środka obrony, wahadle i pozycji numer „10”, na której powstał wakat z powodu poważnej kontuzji Michała Janoty. Przy okazji sztab szkoleniowy będzie miał wiosną do dyspozycji większą ilość zdolnych do gry na szczeblu Fortuna 1. Ligi młodzieżowców, a jak przyznał dyrektor sportowy Łukasz Piworowicz, pionowi sportowemu udało się zrealizować znaczną część postawionych przed sobą celów. Można więc zatem uznać, że na kilka dni przed oficjalnym zakończeniem zimowego okienka transferowego, kadra spadkowicza z PKO Ekstraklasy jest już definitywnie zamknięta?

- Biorąc pod uwagę, jak trudno pozyskuje się wartościowych i jakościowych zawodników przez kluby pierwszoligowe zimą, cieszy zakontraktowana ilość 5 piłkarzy. Cały czas pracujemy dalej, bo okienko się nie zakończyło i jeżeli trafi się jakaś okazja na rynku, podejmiemy stosowne rozmowy. Nie mamy jednak presji, żeby przyszło do nas jeszcze 4-5 zawodników – powiedział Piworowicz, a kwestię podniesienia poziomu sportowego przez zimowe nabytki poruszył także jeden z członków trenerskiego duetu „Górali”, Piotr Jawny.

- Potrzebowaliśmy bramkarza, który będzie lepiej grał nogami ze względu na styl gry jaki preferujemy. Zależało nam także na pozyskaniu piłkarza na drugie wahadło, najlepiej lewonożnego, natomiast na rynku nie było aż tak dużego pola manewru. Dodatkowo do ofensywy dołączył także młody reprezentant Turcji Emre, który już zdążył zaprezentować na treningach naprawdę sporą jakość i powinien mocno rywalizować o miejsce w wyjściowym składzie. Dokonaliśmy naprawdę jakościowych wzmocnień – przyznał opiekun „Górali”, natomiast więcej kulis na temat przeprowadzenia zimowych wzmocnień ujawnił cytowany wcześniej dyrektor sportowy.

Podbeskidzie ma być krokiem w karierze

Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach/miesiącach szeregi „Górali” zasilił zbierający bardzo dobre recenzje w rozgrywkach Ligi Konferencji Europy estoński bramkarz Matvei Igonen, środkowy pomocnik Marcel Misztal z GKS-u Tychy, wypożyczony z młodzieżowej drużyny Schalke 04 stoper Mateusz Lipp, pochodzący z Haiti wahadłowy Jeppe Simonsen oraz wspomniany już turecki pomocnik Emre Celtik. I to właśnie dwa ostatnie transfery mogły niejako zaskoczyć postronnego kibica, gdyż omawiane kierunki na pierwszy rzut oka wyglądają dość egzotycznie. W przeciwieństwie jednak do rundy jesiennej, gdy klub budował kadrę od nowa i musiał postawić na zawodników sprawdzonych i ogranych na szczeblu pierwszej ligi, tym razem pion sportowy miał już zdecydowanie więcej czasu na przeprowadzenie dokładnych analiz, zatoczeniu szerszych kręgów w skautingu i wyłapaniu nieoczywistych nazwisk, w czym akurat Piworowicz naprawdę dobrze się odnajduje (udowodnił to choćby przy przeprowadzeniu transferu Joela Valencii ze słoweńskiego FC Koper do Piasta Gliwice).

- Latem nie zakontraktowaliśmy żadnego nieznanego nam zawodnika i co więcej, staraliśmy się, by w większości byli to Polacy oraz przy okazji chcieliśmy niejako „zrestartować” karierę kilku wychowanków Podbeskidzia. Zimą z kolei skoncentrowaliśmy się na dodaniu zespołowi jakości, choć trzeba pamiętać, że znajdujemy się w 1. Lidze i to może stanowić utrudnienie dla pozyskania wyróżniających się piłkarzy. Drugim utrudnieniem w realizacji trwającego okna było to, że dostępnych Polaków na rynku z kartą na ręku było naprawdę niewielu. W ramach przygotowań do zimy zastanawialiśmy się więc, na jakich rynkach możemy przeszukiwać wartościowych piłkarzy, a samo Podbeskidzie z różnych powodów będzie dla nich stanowić dobrą opcję, nie tylko pod kątem finansowym.

- Nie chcemy ściągać tu zawodników, którzy po prostu dograją u nas sezon. Chcemy, by Podbeskidzie stanowiło dla nich krok w karierze. Objęliśmy skautingiem naprawdę sporo lig, przeprowadziliśmy wręcz masę rozmów, a głębszą analizą objęliśmy z kolei niemal kilkaset nazwisk. Z tego urodziło się z kolei pięć transferów, co pokazuje skalę trudności, z jaką zmagają się osoby przeprowadzające rekrutację zawodników w 1. Lidze – tak procedurę pozyskania nowych zawodników przedstawił dyrektor, zatrudniony w Podbeskidziu od czerwca 2021 roku.

Nieuniknione odejście

W trakcie czwartkowej konferencji sporo czasu poświęcono zimowym nabytkom „Górali”, ale należy także wspomnieć słowo o piłkarzach, którzy opuścili Bielsko. Na pierwszy plan wysuwa się tu nazwisko Marko Roginicia, który spędził przy Rychlińskiego niemal pełne 3 lata, a w międzyczasie zdołał z zespołem awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej oraz zdobyć w swoim najlepszym sezonie 11 goli. Od niemal kilku tygodni było jednak pewne, że współpraca na linii Chorwat-TS Podbeskidzie zmierza ku definitywnemu końcowi, a ostatecznie zostało to potwierdzone w miniony piątek, gdy oficjalnie ogłoszono przejście 26-latka do katowickiej „GieKSy”.

- Temat Marko ciągnął się już od wielu miesięcy, a sam zawodnik wielokrotnie zgłaszał chęć zmiany otoczenia i ostatnio się dojść do porozumienia ze wszystkimi stronami. Musimy mieć w tym klubie zawodników, którzy zwyczajnie chcą tu być i mają naturalną motywację, by zdzierać dla tego klubu oraz jego kibiców stopy. Jeśli ktoś jest tutaj nieszczęśliwy, szukamy rozwiązań, by ten problem rozwiązać – dodał Łukasz Piworowicz, przyznając przy okazji, że biorąc pod uwagę inne transferowe potrzeby, klub nie rozglądał się za ewentualnym następcą Chorwata. Wobec takiego stanu rzeczy, wiosną więcej szans na grę powinien otrzymać Kacper Wełniak, który z dobrej strony pokazał się w okresie przygotowawczym i zdobył dwie bramki w meczach sparingowych (z Javorem Ivanjica i Triglavem Kranj).

Poza tym szeregi Podbeskidzia opuścili głównie młodzi piłkarze, którzy w większości nie otrzymali żadnych szans na grę i postanowili spróbować swoich sił na wypożyczeniach w niższych klasach rozgrywkowych. Z tego grona niejako wybija się pochodzący z Zimbabwe 36-letni Costa Nhamoinesu, którego bilans – mimo dość szumnych zapowiedzi i sporych oczekiwań wobec jego pozyskania – zamknął się na zaledwie 18 rozegranych minutach w przegranym 0:3 spotkaniu z Odrą Opole. Wobec piętrzących się problemów zdrowotnych, obie strony zadecydowały o przedwczesnym zakończeniu współpracy, a media oraz kibice zgodnie uznały doświadczonego obrońcę za jeden z największych transferowych niewypałów I-ligowca w ostatnich latach.

Styl pozostaje niezmienny

Zimą więc przy Rychlińskiego skupiono się na ewolucji, a nie rewolucji w składzie. Na co więc będzie stać wzmocnionych „Górali” wiosną? Choć częściową odpowiedź na to pytanie poznamy już w najbliższą niedzielę, gdy podopieczni trenerów Jawnego i Dymkowskiego zmierzą się na wyjeździe z innym zespołem ze strefy barażowej, GKS-em Tychy. Wynik w tej śląskiej rywalizacji zdecydowanie pozostaje sprawą otwartą, ale pewne pozostaje jedno – bielszczanie na pewno będą się starali zaprezentować atrakcyjny styl gry, oparty na szybkiej wymianie piłki i wysokiej intensywności, co zresztą kilkukrotnie podkreślali szkoleniowcy na konferencji prasowej. A przy okazji potwierdzenia, że czwarty klub Fortuna 1. Ligi chce dawać radość kibicom, przedstawiciele zespołu odnieśli się do kwestii bronienia i pojawiających się uwag, dotyczących zbyt wielu straconych goli jesienią.

- Wystawiające ocenę defensywie Podbeskidzia trzeba pamiętać, że nasza drużyna stara się grać szybko i ofensywnie, a łatwiej gra się obrońcom w zespole, który skupia się na tym, żeby bramki nie stracić. W porównaniu do średniej ligowej, Podbeskidzie oddaje o niemal 15% procent więcej strzałów, natomiast w przypadku rywali, liczba ta na mecz wynosi mniej niż 10. To tylko pokazuje, w jaki sposób my bronimy oraz posiadamy naprawdę mocną defensywę na tle 1. Ligi. W piłce występuje jednak pewien czynnik losowości i wiele czynników wpłynęło na to, że straciliśmy tyle bramek. Jako zespół staramy się grać ofensywnie, dlatego podejmujemy ryzyko. Z kolei samo patrzenie na liczbę bramek jest mylące, gdyż ta nie do końca odzwierciedla faktyczną siłę defensywy – mówił Łukasz Piworowicz na konferencji prasowej.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również