"Górale" nie przeszkodzili w przypieczętowaniu awansu. Raków w Ekstraklasie!

24.04.2019

Po blisko dwóch dekadach przerwy, Raków Częstochowa wraca do najwyższej klasie rozgrywkowej. Zawodnicy trenera Marka Papszuna zapewnili sobie awans dzięki wygranej na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. "Górale" co prawda postraszyli lidera tabeli, a w pierwszej połowie byli bliżsi objęcia prowadzenia, to i tak pozostają bez wyjazdowego punktu w 2019 roku. 

Marcin Bulanda/PressFocus

W 2019 roku piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała ewidentnie nie mają szczęścia do meczów na obcym terenie. W trzech wyjazdowych spotkaniach w rundzie wiosennej, „Górale” nie zdobyli choćby punktu, ulegając nie tylko kandydatom do awansu (ŁKS-owi i Sandecji), ale także walczącej o utrzymanie Warcie. W środę o przełamanie tej passy miało być niezwykle trudno – podopieczni Krzysztofa Brede udali się bowiem na bardzo trudny teren do Częstochowy, gdzie żadnej z drużyn nie udało się do tej pory sięgnąć po komplet punktów. Piłkarze Rakowa byli zdecydowanym faworytem meczu z bielszczanami, szczególnie że do przypieczętowania wymarzonego awansu do Ekstraklasy brakowało im tylko jednego punktu. Jesienią „Górale” udowodnili jednak, że mają patent dla lidera tabeli – ostatni bezpośredni mecz w Bielsku był pierwszym dla Rakowa, w którym nie zdołał on skierować piłkę do siatki.

W porównaniu do ostatniego meczu z Wigrami Suwałki, trener Brede postanowił dokonać małej rewolucji w składzie. Do wyjściowej jedenastki powrócili bramkarz Rafał Leszczyński, Marko Roginić oraz Hiszpanie – Roberto Gandara oraz Adrian Gomez. Kibice bielskiego klubu mogli być szczególnie zadowoleni z pojawienia się w składzie popularnego „Chopiego” - ofensywny pomocnik był w pierwszych wiosennych meczach liderem ofensywy „Górali”, ale swoje ostatnie spotkanie rozegrał 29 marca. 

Środowy pojedynek mógł znakomicie rozpocząć się dla zespołu gospodarzy – już w 5. minucie Raków przeprowadził szybką akcję, po której w sytuacji sam na sam znalazł się Marcin Listkowski. Strzał młodego pomocnika został jednak wybroniony przez Rafała Leszczyńskiego. Chwilę później niewykorzystana okazja mogła zemścić się na podopiecznych Marka Papszuna. Najpierw Roberto Gandara wrzucił piłkę z rzutu wolnego, gdzie najlepiej odnalazł się Kacper Kostorz. Młody skrzydłowy najwyżej wyskoczył do główki, ale jego strzał zatrzymał się tylko na poprzeczce.

Wydawało się, że częstochowianom udało się oddalić zagrożenie, tymczasem Adrian Rakowski przejął piłkę w środku pola i zgrał ją na skrzydło do Valerijsa Sabali. Łotysz czym prędzej postanowił wgrać futbolówkę w pole karne, a tam Marko Roginić zdecydował się na efektowne uderzenie szczupakiem. Podobnie jak Kostorzowi, Chorwatowi w zdobyciu debiutanckiej bramki na zapleczu Ekstraklasy przeszkodziła... poprzeczka. Od tego momentu spotkanie było raczej wyrównane, a żadnej z drużyn nie udało się przejąć inicjatywy i otworzyć wyniku. Postawa Podbeskidzia mogła jednak napawać optymizmem, a wiele osób mogło się spodziewać, że „Góralom” uda się zapobiec przypieczętowaniu awansu przez zespół z Częstochowy. 

Początek drugiej połowy dobitnie potwierdził, dlaczego Raków znajduje się na pozycji lidera tabeli. W ciągu trzech minut gospodarze brutalnie odarli przeciwnika z marzeń o dobrym wyniku. Co ciekawe, przy pierwszej bramce udział wzięło dwóch zawodników z przeszłością z Podbeskidziu. W 49. minucie Piotr Malinowski dośrodkował futbolówkę z prawej strony boiska, a najlepiej w polu karnym odnalazł się Szymon Lewicki. Napastnik, który był najlepszym strzelcem „Górali” w sezonie 2016/2017, popisał się celną główką i zmusił Leszczyńskiego do kapitulacji. Niedługo później Raków podwoił swoje prowadzenie – ponownie piłkę w pole karne wrzucił Malinowski, a golkiper Podbeskidzia zaliczył bardzo niepewną interwencję. Z całej sytuacji skrzętnie skorzystał Marcin Listkowski, który właściwie nabił swoim strzałem wspomnianego Leszczyńskiego i ustalił wynik rywalizacji.

Właściwie oprócz mocnego uderzenia Patryka Kuna z dystansu, żadna z drużyn nie stworzyła już sobie żadnej stuprocentowej sytuacji. Tym samym Raków, na cztery kolejki przed końcem sezonu, zapewnił sobie awans do Lotto Ekstraklasy po 21 latach przerwy. „Górale” z kolei zanotowali czwartą wyjazdową porażkę z rzędu i po tej serii gier mogą spaść nawet na siódmą pozycję w tabeli. W przypadku bielszczan może jednak znaleźć mały pozytyw - w pierwszym zespole zadebiutował dziś zawodnik z rocznika 2003, Jakub Bieroński. 


Raków Częstochowa – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
1:0 – Szymon Lewicki 49'
2:0 – Marcin Listkowski 52'

Składy:
Raków:
Gliwa – Kasperkiewicz, Petrasek, Noiszewski – Kun, Sapała, Schwarz, Malinowski – Listkowski (81' Bartl), Szczepański (88' Wróblewski) – Lewicki (68' Lewicki). Trener: Marek Papszun
Podbeskidzie: Leszczyński – Gach, Jończy, Wiktorski, Jaroch – Roginić (82' Hilbrycht), Gandara (77' Bieroński), Rakowski, Gomez, Kostorz – Sabala (72' Mystkowski). Trener: Krzysztof Brede

Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
Żółte kartki: Jaroch, Gach, Rakowski (Podbeskidzie)

Widzów: 4011

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również