„Górale” grali, Śląsk strzelał. Beniaminek odebrał lekcję ze skuteczności

28.11.2020

Mimo stworzenia sobie szeregu groźnych okazji w pierwszej połowie, piłkarze Podbeskidzie Bielsko-Biała ani razu nie zmusili dziś golkipera Śląska Wrocław do podjęcia interwencji. Na dodatek beniaminek nie zdołał uchronić się przed popełnieniem kilku błędów w defensywie, w efekcie czego skupiający się tego dnia głównie na defensywie rywal wypunktował "Górali" i wygrał 2:0. Tym samym Śląsk przełamał przy Rychlińskiego serię czterech wyjazdowych porażek z rzędu.

Rafał Rusek/PressFocus

Po pokonaniu Zagłębia Lubin i nieznacznym odskoczeniu od strefy spadkowej, piłkarze bielskiego Podbeskidzia zamierzali nie zbaczać z dobrego kursu i wygrać z kolejnym rywalem z województwa dolnośląskiego. Podopieczni Krzysztofa Brede, mimo pięciu punktów straty oraz znacznie niższej pozycji w tabeli, wcale nie stali w sobotnim starciu na straconej pozycji. Śląsk nie zdołał bowiem w czterech ostatnich wyjazdowych meczach zdobyć choćby punktu, ale za wrocławianami przemawiał za to godny odnotowania fakt, że swój ostatni mecz z „Góralami” przegrali oni ponad trzynaście lat temu (dokładnie w lipcu 2007 roku).

Początek sobotniego widowiska przy Rychlińskiego tylko potwierdził, dlaczego podopieczni Vitezslava Lavicki byli uznawani za jego delikatnych faworytów, a także udowodnił, że Podbeskidzie wcale nie wyeliminowało chaosu ze swoich defensywnych poczynań. W końcu już w 4. minucie gospodarze (a dokładnie Karol Danielak) zanotowali fatalną w skutkach stratę piłki na prawej stronie boiska. Skrzętnie z tego postanowił Erik Exposito, który najpierw przejął bezpańską futbolówkę, następnie popędził z nią kilkanaście metrów, by ostatecznie zanotować dokładne dośrodkowanie w pole karne. W szesnastce zdecydowanie najlepiej zachował się Słowak Robert Pich, który wbiegł pomiędzy biernie interweniujących Kocsisa i Rundicia i pokonał bramkarza płaskim strzałem.

W normalnych okolicznościach pewnie byśmy teraz napisali, że pierwszy gol padł w Bielsku-Białej zanim fani „Górali” zdążyli na dobre rozsiąść się na stadionie. Czy z kibicami czy bez, gospodarze musieli po tej sytuacji wziąć się w garść, przejąć inicjatywę i powalczyć o choć częściowe odrobienie strat. Zespół trenera Brede mocno wziął sobie te założenia do serca i do końca pierwszej połowy stworzył sobie tyle sytuacji, że w sobie tylko znany sposób nie skierował piłki do siatki i nie schodził do szatni z korzystnym wynikiem. Matusa Putnockiego próbował zaskoczyć między innymi Maksymilian Sitek, ale największe zagrożenie słowackiego golkiperowi sprawili dwaj zawodnicy - Michał Rzuchowski oraz Łukasz Sierpina. 

Pierwszy z wymienionych piłkarzy popisał się między innymi fantastycznym uderzeniem z dystansu (które Putnocky równie efektownie sparował nad poprzeczkę), a także bardzo groźną główką przy próbie wykończenia wrzutki z rzutu rożnego. Z kolei kapitan „Górali” oddał bardzo zaskakujący strzał z okolic narożnika pola karnego, lecz piłka po jego woleju odbiła się tylko od obramowania bramki. Po pierwszych 45 minutach „czerwono-biało-niebiescy” mogli zatem czuć ogromny niedosyt, bo gdyby szczęście i lepsza skuteczność były po ich stronie, wynik wyglądałby  dla nich zdecydowanie korzystniej.

Po zmianie stron podopieczni Krzysztofa Brede zapewne chcieli kontynuować swój napór, lecz ich bojowe nastroje zaczęły z minuty na minutę coraz bardziej topnieć. Śląsk z kolei bardzo cierpliwie czekał na swoją kolejną szansę i gdy takowa się nadarzyła, zadał swojemu rywalowi nokautujący cios. W 66. minucie gola na 0:2 zdobył wprowadzony z ławki rezerwowych Marcel Zylla. Uczestnik zeszłorocznych Mistrzostw Świata do lat 20 wykorzystał zbyt lekkie wybicie piłki przez Kacpra Gacha, oddał precyzyjny strzał z okolic linii pola karnego i nie dał szans Peskoviciowi na podjęcie skutecznej interwencji. 

Od tego momentu z nieźle dysponowanych „Górali” niemal całkowicie uleciało powietrze i do końca meczu nie byli już oni w stanie zmienić obrazu rywalizacji. Niezły strzał wprowadzonego z ławki Serhija Miakuszki z rzutu wolnego to było za mało, by zaskoczyć wyjątkowo wyrachowanego przeciwnika. Podbeskidzie zatem nie poszło za ciosem i nie udało mu się skutecznie odpowiedzieć na zwycięstwo Stali Mielec nad Jagiellonią Białystok. 

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Śląsk Wrocław 0:2 (0:1)

0:1 - Robert Pich 4’

0:2 - Marcel Zylla 66’

Składy:

Podbeskidzie: Pesković - Gach, Rundić, Komor, Danielak - Rzuchowski (72’ Nowak), Kocsis (82’ Martin) - Sierpina (72’ Miakuszko), Marzec (63’ Ubbink), Sitek (82’ Gutowski) - Roginić. Trener: Krzysztof Brede

Śląsk: Putnocky - Stiglec, Tamas, Celeban, Musonda - Pałaszewski, Mączyński (90’ Makowski) - Pich (89’ Janasik), Praszelik (63’ Zylla), Pawłowski (78’ Sobota) - Exposito (77’ Piasecki). Trener: Vitezslav Lavicka 

Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk)

Żółte kartki:  Roginić, Martin (Podbeskidzie) - Celeban, Zylla, Musonda (Śląsk)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również