"Gdyby Widzew i Zagłębie nie traciły punktów, bylibyśmy pozamiatani"

15.04.2009
- Trener Brosz powtarza, że taka szansa już długo może się nam nie powtórzyć. Tymczasem my jej nie wykorzystujemy - przyznaje Rafał Jarosz, pomocnik Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Podbeskidzie wyrasta tej wiosny na zespół nieobliczalny. Najlepszym dowodem ostatnia porażka, z Flotą Świnoujście, która nastąpiła ledwie tydzień po rozbiciu w pył silnego Zagłębia Lubin. - Trener Brosz powtarza nam, że taka szansa już długo może się nam nie powtórzyć. Tymczasem my jej nie wykorzystujemy - mówi Rafał Jarosz. 33-latek przekonuje, że przyczyną słabej postawy "Górali" jest fatalna skuteczność.

 - Drużynę ogarnęła jakaś koszmarna niemoc. Dorobek naszych napastników nie świadczy o nich najlepiej. Niby strzeliliśmy porównywalną liczbę goli, co sąsiedzi z tabeli, ale gdyby tak zebrać te wszystkie niewykorzystane okazje... - kręci głową Jarosz. Sytuacja nie jest jednak dramatyczna. Punkty gubi cała czołówka. - Gdyby Widzewowi i Zagłębiu nie przytrafiały się głupie wpadki, mieliby teraz nad nami 10 punktów przewagi i nikt nie mówiłby już w naszym kontekście o awansie. Bylibyśmy pozamiatani - przyznaje doświadczony pomocnik bielszczan.

Jego zdaniem, to właśnie łodzianie pozostają jedynym mocnym kandydatem do promocji na ekstraklasowe boiska. - Jeśli nawet im nie idzie, to potrafią w najgorszym wypadku chociaż remisować. O innych zespołach z czuba stawki tego powiedzieć się już nie da - zaznacza były gracz wodzisławskiej Odry, który w swojej karierze rozegrał grubo ponad 100 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej. Większość piłkarzy Podbeskidzia nie ma takich wcale. Brak doświadczenia w meczach o najwyższą stawkę drużynie z Bielska-Białej na pewno nie pomaga.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również