"Gdy kibice skandują moje nazwisko czuję się trochę zawstydzony"

24.10.2019

Jeszcze kilka tygodni temu w rywalizacji o bluzę bramkarską właściwie nie brano go w ogóle pod uwagę. Teraz Tomasz Nowak stał się bohaterem kibiców Ruchu i tylko czekać, aż dwaj pozostali bramkarze czyli Kamil Lech i Dawid Smug będą gotowi do gry, bo rywalizacja o miano tego pierwszego zapowiada się bardzo ciekawie. - Na sobotę ja jestem tym pierwszym – o swojej pozycji w zespole Ruchu przed derbami z Polonią mówi 17-latek.

Norbert Barczyk/PressFocus

Tadeusz Danisz: Czujesz się bohaterem Ruchu po meczu z ROW-em Rybnik?
Tomasz Nowak: Nie. Karny, jak karny. Obroniłem go, podobnie jak kilka innych sytuacji, ale też wielka zasługa kolegów i całej drużyny w tym zwycięstwie. Bardzo się przysłużyli do tego triumfu.

Jak Ty oceniasz ten swój występ?
Nie zagrałem źle, bo w kilku sytuacjach, prócz karnego, dobrze się zachowałem, ale miałem już w czasach juniorskich lepsze występy.

Zatrzymując się jeszcze przy tym spotkaniu w Rybniku, miałeś wątpliwości czy przy tym karnym posłuchać Tomasza Foszmańczyka?
Tak, miałem duży dylemat. Z trenerami w szatni oglądaliśmy bowiem karne Jana Janika i z tej analizy jasno wynikało, że strzela on w lewy róg bramkarza. A przed samym karnym podbiegł Fosa i powiedział, bym się rzucił w mój prawy róg. Nie wiedziałem za bardzo co zrobić, bo z video wynikało co innego...Posłuchałem jednak kapitana.

Po tej wygranej i obronionym karnym czujesz, że wokół Ciebie jest większy szum?
Tak. Po tym zwycięstwie dużo znajomych się odezwało, gratulowało występu. Na pewno jest to przyjemne, ale też nie można się na tym skupiać. To ma być tylko kop do dalszej pracy, bo to co w Rybniku, to już za mną. Trzeba myśleć o tym, co przede mną, bo z każdym kolejnym meczem będzie zapewne trudniej.

Jak znajomi i bliscy reagują na Twoje występy?
Na pewno są bardzo dumni. Zawsze mnie wspierali, na rodziców mogłem szczególnie liczyć. Wielka radość, że mam takie wsparcie i mogę się skupiać tylko na piłce. Dla mamy to szczególne chwile, bo zawsze mi towarzyszyła, ale wszyscy w rodzinie mnie mocno wspierają. Znajomi? Chyba się spodziewali, że w pewnym momencie mogę wejść do pierwszego składu Ruchu i nie dam plamy, bo wiedzieli na co mnie stać.

Teraz kolejne derby – Polonia Bytom.
Staram się do tego meczu podchodzić spokojnie. Nie możemy się podpalać przed meczem. Oczywiście, ja chciałbym zachować czyste konto, ale najważniejszy jest cel drużyny. Fajnie, że będzie mocne wsparcie kibiców. Liczymy, że fani dodadzą nam skrzydeł.

Dla Ciebie Polonia to jakiś szczególny rywal?
Derby. Będzie to chyba pierwszy mecz dla mnie przeciwko tej ekipie. Kiedyś jeszcze w barwach UKS Ruch Chorzów miałbym okazję zagrać przeciwko Polonii, ale w meczu poprzedzającym to spotkanie dostałem... czerwoną kartkę. Koledzy zremisowali mecz beze mnie.

Czujesz się w ogóle teraz pierwszym bramkarzem Ruchu?
Na sobotę tak. Bo Kamil Lech jeszcze nie jest gotowy do gry, Dawid Smug również nie może grać, więc jestem pierwszym. A jak będzie pełna rywalizacja, to nie wiem jak to będzie wyglądało. Będę chciał udowodnić, że zasługuję na grę i będę chciał podnosić swoje umiejętności.

Pewność siebie po tych dwóch meczach wzrosła.
Na pewno. Przed meczem i w trakcie spotkania z Ruchem Zdzieszowice tej pewności jeszcze było mniej, ale już przed meczem w Rybniku poczułem się lepiej. Ale też starsi koledzy mi pomogli w tym procesie. Drużyna też wiele dała jako całość swoją dobrą grą. Chociażby w meczu z Ruchem Zdzieszowice. Ten początek może nie był udany, ale potem w drugiej połowie się obudziliśmy. To również mi pomogło.

Ruch to klub, któremu zawsze kibicowałeś?
Jako dzieciak chodziłem na mecze Ruchu. Nie bylem nigdy jednak zagorzałym fanatykiem czy wyjazdowiczem. Na początku chodziłem na sektor rodzinny z tatą, z czasem starałem się podpatrywać bramkarzy i skupiałem się na piłce. Podawałem piłki na Ruchu, to było już dla mnie coś szczególnego. Pamiętam taki mecz Ruchu z Legią Warszawa, gdzie po jednej i drugiej stronie grało wiele uznanych nazwisk. W bramce Legii w wybornej formie był Arkadiusz Malarz. Pamiętam też, gdy bronił u nas Matus Putnocky. Wiele to mi dawało.

Pomyślałbyś wtedy, że kilka lat później to Twoje nazwisko kibice będą skandować?
Na pewno nie. To było marzenie, ale raczej takie odległe. Na pewno nie jakiś priorytet. Do teraz, gdy kibice skandują moje nazwisko czuję się trochę zawstydzony. Ale to bardzo miłe, wzruszające.

W szkole nauczyciele nie sprowadzają Cię na ziemię po tych momentach euforii?
Jestem w drugiej klasie liceum. Akurat w szkole bardzo wyrozumiale podchodzą do naszych sportowych obowiązków, szkoła nam pomaga, więc pod tym względem jest fajnie.

Ale chyba nie jest tak, że „Nowak, Ty dzisiaj nie piszesz sprawdzianu, bo obroniłeś karny w Rybniku”?
Gdy już jestem w szkolę to piszę (śmiech). Ruch trzy razy w tygodniu trenuje jednak przed południem, więc koliduje to ze szkołą, a wtedy dopiero zaczynają koledzy zajęcia. W szkole bywam dwa razy w tygodniu, gdy mam treningi później. Ale wszystko staram się systematycznie nadrabiać.

Najpierw Śląsk Świętochłowice, potem UKS Ruch. Był jakiś moment kluczowy w Twojej przygodzie z piłką?
Chyba przejście do UKS-u i treningi z trenerem Mirosławem Dreszerem. Wiele mi te zajęcia dały, były dla mnie takim nowym impulsem. Trener zawsze mocno się angażował w zajęcia, uważam, że jest to szkoleniowiec z top trenerów bramkarskich na Śląsku. Co zresztą potwierdza pracą w ekstraklasowym klubie w Kielcach.

To chyba też dobry wzór dla Ciebie, bo Mirosław Dreszer to były bramkarz Niebieskich.
Dokładnie, wiem o tym. Jest od kogo czerpać. Jest także Ryszard Kołodziejczyk, jest Piotr Lech. Mam od kogo się uczyć.

Te porównania, które się nasuwają same, nie przeszkadzają?
Raczej dodają mi otuchy i jeszcze większego kopa do pracy, chcę ludziom sprawiać przyjemność. Sodówka? Starsi koledzy w szatni pilnują mnie, by mi nie odbiła, ale chyba mi to nie grozi. Chcę być dalej takim samym chłopakiem i skupić się na bronieniu.

A w głowie poukładane?
Jestem dojrzałym młodzieńcem, jeżeli już mam siebie oceniać. Stonowany, skupiony na piłce. Wiem, że się pojawia szansa, którą chcę wykorzystać. Dużo pracy przede mną i na tym się skupiam. Chcę zostać zapamiętany z gry jako golkiper, na imprezowanie przyjdzie czas dużo później.

Tym bardziej, że co to za imprezowanie, skoro kapitanowi za podpowiedź mógłbyś się odwdzięczyć jedynie sokiem marchewkowym.
Kiedyś się zrewanżuje. Teraz musiałbym liczyć na wsparcie pełnoletnich kolegów (śmiech).

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również