Efektowny powrót "Niebieskich" na szczyt. A Polonia tuż-tuż

03.10.2020

Po niespełna miesiącu Ruch Chorzów powrócił na fotel lidera trzeciej ligi. Chorzowianie zawdzięczają to efektownej wygranej nad Polonią Nysa 4:0, ale także potknięciu Ślęzy Wrocław w derbach z rezerwami Zagłębia Lubin. W kontekście walki o awans nie można cały czas zapominać o Polonii Bytom, która ma dwa punkty straty do liderów, ale wobec zaległego spotkania ma prawo być w komfortowej sytuacji.

Norbert Barczyk/PressFocus

Przed sobotnim meczem Ruchu z Polonią Nysa nie brakowało zawirowań. Najpierw wczoraj chorzowianie musieli przejść badania na obecność koronawirusa, przez moment nawet nie było wiadomo, czy spotkanie nie będzie musiało zostać przełożone. Chorzowianie w piątek nie trenowali, a rozruch odbyli dopiero w sobotę. - To był trudny czas – przyznawał trener Ruchu, Łukasz Bereta, który w tym meczu musiał sobie radzić bez pauzującego za kartki Łukasza Janoszki i Michała Mokrzyckiego.

Sam mecz z kolei się opóźnił, bo problem z dojazdem mieli goście, którym zepsuł się autobus. Gdy w końcu goście pojawili się na murawie na rozgrzewce, to chorzowianie byli już przygotowani do gry. - Nie wywiązali się z wcześniejszych uzgodnień, byliśmy zdenerwowani – mówili chorzowianie. Nie wiemy czy to wpłynęło na grę "Niebieskich", ale w pierwszej połowie mecz przy Cichej momentami nie wyglądał jak rywalizacja wicelidera z drugą drużyną... od końca. - Takie mecze będą się powtarzać, zwłaszcza gdy rywal z początku ma więcej sił. My chcemy go zmęczyć, zwłaszcza gdy broni całym zespołem, wtedy również trudniej o sytuacje. W ubiegłym sezonie mieliśmy więcej szczęścia przy stałych fragmentach gry, teraz jest trudniej pod tym względem. My jednak utrzymujemy swoje tempo gry, a przeciwnik z czasem słabnie – wyjaśniał po meczu w rozmowie z oficjalną stroną klubową Tomasz Foszmańczyk.

Ruch przed meczem znał wynik spotkania dotychczasowego lidera z Wrocławia. Wiedział więc dokładnie, co trzeba zrobić, by osiągnąć cel. - Cierpliwość jest ważna. Umiejętności i pomysły są, nie zawsze jednak wszystko wychodzi, więc musimy być spokojni. Bo przy kolejnych próbach coś zawsze strzelimy – słowa trenera Berety znalazły potwierdzenie w doliczonym czasie pierwszej połowy. Wtedy wynik został otworzony przez Mariusza Idzika.

Po przerwie Ruch grał z dużo większym polotem, a duża w tym zasługa Foszmańczyka. Lider chorzowian po godzinie gry otworzył strzelanie, a do tego zaliczył dwie asysty. - Na pewno jego powrót był ważny, zwłaszcza gdy wypadli Mokrzycki i Janoszka. Fosa idealnie pociągnął drużynę, był naszym liderem. Liczymy, że będzie ich więcej, że gdy jeden będzie miał słabszy dzień, to kolega będzie brał na siebie tę rolę. Wtedy będziemy spokojni o wyniki – to raz jeszcze Łukasz Bereta.

Po raz kolejny w bramce Ruchu zagrał Jakub Bielecki. To jego trzeci występ w pierwszej drużynie w przeciągu siedmiu dni, paradoksalnie jedynie w spotkaniu pucharowym z Unią Kosztowy nie uchronił swojej drużyny przed stratą goli. - Na pewno widać poprawę w defensywie, wygląda to lepiej w liczbach, bo tracimy mniej bramek. Ale rywale stwarzają sobie także mniej sytuacji – analizował trener chorzowian, któremu w pierwszej połowie mocniej mogło zabić serce jedynie tuż przed przerwą, gdy "Niebieskich" po jednym ze strzałów uratowała poprzeczka. Cieszyć z pewnością musi także fakt powrotu do gry po kontuzji 19-letniego Jakuba Nowaka, który po raz ostatni w meczu ligowym zagrał w zeszłym roku. W grudniu w meczu sparingowym z Gwarkiem Ornontowice doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych.

Z walki o awans nie rezygnuje również Polonia. Bytomianie w tygodniu skutecznie odrabiali zaległości, teraz wygrali natomiast na wyjeździe z Piastem Żmigród 3:2. Po raz kolejny skutecznością popisał się Adam Żak, który zdobył dwie bramki dla "niebiesko-czerwonych". Były napastnik GKS-u Jastrzębie ma obecnie 11 bramek na koncie, tyle samo co Idzik z Ruchu. Jak widać, rywalizacja Ruchu z Polonią będzie się toczyć na kilku frontach...

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również