Dominatorzy, ścisk w środku i... wysoki lot Orła, czyli druga grupa IV Ligi pod lupą

30.11.2021

Zmagania na śląskim podwórku w 2021 roku powoli zmierzają do końca. Kibice zapewne z niecierpliwością oczekują decydujących rozstrzygnięć w ostatnich kolejkach na szczeblu centralnym, ale zanim do nich dojdzie - warto podsumować rozgrywki, które już udały się w potoczny „zimowy sen”. Postanowiliśmy więc zejść o kilka poziomów niżej, a dokładnie do grupy II czwartej ligi i przeanalizować, które zespoły znacząco odskoczyły grupie pościgowej, kogo można uznać za rannego i rozczarowanego oraz na jakie drużyny czekać będzie bardzo ciężka walka o utrzymanie ligowego bytu.

PhotoArt - Artur Grabski

Wielu pewnie doskonale pamięta, jak poprzedni sezon w gr. II czwartej ligi został zdominowany przez wodzisławską Odrę. Choć klub z Bogumińskiej już wtedy zmagał się z problemami natury organizacyjno-finansowej, mimo pojedynczych wpadek zdystansował grupę pościgową i wyprzedził drugą w stawce Spójnię Landek o trzynaście punktów. Pewnie mało kto się spodziewał, że w obecnym sezonie dojdzie do podobnego podziału sił, ale jak pokazała jesień, i tym razem mieliśmy do czynienia z ligą dwóch-trzech prędkości. W końcu już na koniec 2021 roku można zaryzykować stwierdzenie, że głównymi kontrkandydatami w walce o III-ligowy baraż będą ekipy LKS-u Bełk, rezerw GKS-u Tychy (mające obie na swoim koncie po 35 punktów i dwie zanotowane porażki) oraz atakująca nieco z drugiego szeregu Unia Turza Śląska. 

- Gdy przeanalizuje się całą rundę można dojść do wniosku, że Unia nieco przespała początek sezonu. Po 5 kolejkach miała już za sobą trzy porażki i remis, ale gdy już w niej wszystko zaskoczyło, zaczęła wygrywać i gonić czołówkę. Była w stanie wygrać choćby z Bełkiem, co świadczy o jej sile. Unia Turza może więc jeszcze namieszać w czołowej trójce - tym bardziej, że klub posiada mocne nazwiska, opierające się na doświadczeniu czy swoim boiskowym ograniu. Te elementy mogą okazać się kluczowe na wiosnę, czego brakuje choćby w Tychach. Oczywiście, jest to zespół pełen bardzo utalentowanych młodych chłopaków, ale dopiero zaczynających seniorską karierę - zapewnia Marcin Osmałek, opiekun Orła Łękawica w rozmowie z naszym portalem.

W kontekście oczekiwań na przyszłość, zdecydowanie więcej fajerwerków można się spodziewać podczas walki w szeroko pojętym środku tabeli. Dla zobrazowania, jak ciasna jest akurat ta część IV-ligowej stawki, warto posłużyć się jedną statystyką. Przykładowo czwarty w stawce LKS Czaniec traci obecnie do współliderów gr. II czwartej ligi aż jedenaście punktów, a z kolei jego przewaga nad znajdującym się w „czerwonej strefie” przedostatnim beniaminkiem z Bestwiny wynosi zaledwie dwa oczka więcej. Dokładając do tego podrażnione ekipy z ambicjami w stylu Spójni Landek, MRKS-u Czechowice-Dziedzice czy Kuźni Ustroń (dwie ostatnie przystąpią do rundy wiosennej już z nowymi szkoleniowcami), pod czołową trójką długo powinno się naprawdę mocno kotłować. - Cała liga jest naprawdę bardzo wyrównana, o czym świadczy zresztą tabela. Oprócz pierwszej trójki, reszta cały czas musi uciekać i pilnować tego, co dzieje się za ich plecami - dodaje szkoleniowiec IV-ligowca.

Mimo dość spłaszczonej tabeli i faktycznego istnienia powiedzenia „każdy może wygrać z każdym” w praktyce, istnieje dość małe prawdopodobieństwo, by do walki w środku tabeli włączyły się aktualnie zamykające stawkę zespoły. Mowa o beniaminkach z Gorzyc, Bestwiny i Żywca, choć w punktowym polu zdecydowanie najgorzej prezentuje się ostatnia z wymienionych ekip. Góral w piętnastu spotkaniach zdołał sięgnąć po zaledwie siedem oczek, notując pierwszy remis dopiero pod koniec września (paradoksalnie odniósł go w wyjazdowym starciu z liderem - 3:3) i płacąc w większości spotkań swoiste frycowe. 

Być może bogatsze o nowe doświadczenia oraz potrzebne wyrachowanie ekipy będą w stanie skutecznie powalczyć o utrzymanie, ale nasz rozmówca i tak zwraca na istniejący spory przeskok pomiędzy ligą okręgową, a IV Ligą. Zarówno pod kątem poziomu gry rywali, jak i samej organizacji rozgrywek. - Przepaść pomiędzy okręgówką a IV Ligą zrobiła się większa po przeprowadzonej reformie, gdy osobno pozostały okręgi skoczowski oraz żywiecki, a bielski połączył się z tyskim. Na pewno pomiędzy tymi poziomami istnieją różnice na tle organizacyjnym czy finansowym, więc na awans do IV Ligi trzeba być naprawdę mocno przygotowanym oraz mocno przewyższać umiejętnościami ten niższy szczebel rozgrywkowy. LKS Bestwina czy Góral Żywiec z kolei walczyły o awans właściwie do ostatnich kolejek i było widać, że jesienią mają swoje problemy. Trzeba nauczyć się ligi, bo ta nie wybacza błędów, a sam poziom tylko rośnie - przyznaje Osmałek, który aktualne problemy wspomnianych zespołów zna niemal z autopsji.

W sezonie 2020/2021 to drużyna naszego rozmówcy był bowiem beniaminkiem rozgrywek, a Orzeł niemal do ostatniej kolejki był zamieszany w walkę o utrzymanie. Ostatecznie klub z powiatu żywieckiego zakończył zmagania na ostatnim w pełni bezpiecznym miejscu, a w ostatnich miesiącach postanowił zadać on kłam stwierdzeniu, że dla beniaminka drugi sezon zawsze jest trudniejszy. Postawę piłkarzy z Łękawicy zdecydowanie można uznać za jedną z największych pozytywnych niespodzianek jesieni, gdyż zespół plasuje się na bardzo wysokim piątym miejscu, a przy okazji może się m.in. pochwalić passą pięciu nieprzegranych spotkań z rzędu czy najmniejszą ilością straconych bramek w meczach u siebie. 

- Przed startem rundy zapytany, jaki cel stawiamy sobie na te rozgrywki, powiedziałem o chęci bycia nad kreską i zapewnienie sobie miejsca w bezpiecznej strefie. Jesienią zrobiliśmy więc 110% normy i znajdujemy się w tabeli wyżej, niż zakładaliśmy. Wiadomo, że górna połowa tabeli ma już pewną przewagę, ale my osobiście musimy się skupiać na tym, by regularnie punktować. Do wszystkiego podchodzimy również z pokorą i raczej nie zakładamy walki o jeszcze wyższe miejsca. Utrzymanie piątej lokaty będzie dla nas naprawdę sporym sukcesem. Tym bardziej, że wspomniani wcześniej rywale z Czechowic-Dziedzic, Landeka czy Ustronia mają bardzo duży potencjał. Wszystko więc jeszcze się będzie rotowało, a na pełne oceny przyjdzie pora dopiero po zakończeniu sezonu - zapewnia Marcin Osmałek, który na ten moment doprowadził Orła do najwyższego miejsca w całej historii klubu. Mimo to przedstawiciele klubu ze stadionu przy Sportowej nie zamierzają zbaczać z obranej ścieżki, zapewniając, że nadrzędnym celem na 2022 rok będzie utrzymanie oraz dalsza spokojna praca.

Pozostając jednak w temacie zespołu 28-letniego trenera (który jeszcze kilka miesięcy temu reprezentował barwy Orła jako zawodnik), warto zwrócić uwagę na to, że wiosną czekać na niego będzie walka na dwóch frontach. Orzeł wygrał bowiem rywalizację w Pucharze Polski podokręgu Żywiec, a za kilka miesięcy spróbuje swoich sił już na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. - My znamy swoje miejsce w szeregu, musimy cały czas się rozwijać i poczynić różne kroki, by stać się stabilnym klubem na poziomie IV Ligi. A wiosną czeka nas naprawdę ciekawa przygoda w pucharze - być może niektórzy po raz pierwszy odwiedzą Łękawicę, bo wcześniej nie było nam dane grać na takim szczeblu. Wprawdzie w zeszłym roku również wygraliśmy okręgowy puchar, ale nasza dalsza przygoda zakończyła się na jednym, wysoko przegranym spotkaniu. Liczymy zatem na to, że tym razem powalczymy o coś więcej – zakończył trener.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również