Dlaczego Goncerzowi nie wyszło w Podbeskidziu? „Bardziej chciałem tego transferu niż klub”

14.02.2019

Jeszcze na początku ubiegłego sezonu mógł oczekiwać, że to będzie jego ostatni cykl rozgrywkowy na zapleczu ekstraklasy. Grzegorz Goncerz, bo o nim mowa, był jednym z pierwszych wyborów w katowickim GKS, jeżeli chodzi o linie ofensywną, zaś w klubie z Bukowej zapowiadali szturm na ekstraklasę. Jak się to zakończyło w przypadku katowickiej drużyny wiemy doskonale. Grzegorz Goncerz został natomiast niedawno piłkarzem trzecioligowej Stali Rzeszów.

Łukasz Laskowski/Press Focus

Dla uzupełnienia chronologii dodajmy, że ostatnie pół roku Goncerz spędził w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Zagrał tam w trzynastu meczach ligowych, nie zdobywając jednak ani jednej bramki. – Najważniejszy był początek sezonu. W pierwszych kolejkach dostawałem swoje szanse, graliśmy na dwóch napastników, razem z Valerijsem Sabalą. Ale drużyna źle sobie radziła. W trzech meczach zanotowaliśmy tylko jedno zwycięstwo, w Katowicach. Dwie domowe porażki spowodowały, że trener zmienił ustawienie. Graliśmy potem już jednym napastnikiem. Ja byłem rezerwowym. Grał Sabala, potem też na zmiany zaczął wchodzić Kacper Kostorz. Decyzje trenera się broniły. Ja byłem wśród napastników drugim wyborem, nie czułem się z tym dobrze, bo przede wszystkim nie miałem tyle minut, ile bym chciał. Trudno o bramki i dobrą grę, gdy się nie dostaje szans – tłumaczy Goncerz, który w kontekście swojego transferu do Podbeskidzia zwraca uwagę na jedną rzecz. – Z perspektywy czasu mam wrażenie, że to bardziej ja chciałem tego transferu niż klub. Najpierw byłem trzy razy proponowany bielszczanom, później jeszcze raz.

Goncerz pobyt w Bielsku-Białej stara się jednak wspominać pozytywnie. - Sam klub i trenera Krzysztofa Brede oceniam bardzo pozytywnie. Czasem jednak coś nie wychodzi, taki jest sport. Nie zapomniałem jednak jak się strzela bramki. Strzelałem w sparingach, trafiłem także w Pucharze Polski. Teraz postanowiłem zrobić parę kroków do tyłu, by dobrze popracować, odbudować się i wrócić na poziom centralny – takie cele stawia sobie 30-letni napastnik na czas pobytu w Stali Rzeszów. Z klubem, który obecnie w trzeciej lidze zajmuje drugą pozycję podpisał 2,5letni kontrakt. Jeden punkt obecnie Stal Rzeszów traci do Hutnika Kraków. – Widać, że na Podkarpaciu jest ogromny głód piłki, ludzie są żądni sukcesów. Klub zaimponował mi profesjonalizmem, ma pewną wizję, którą chce realizować. I ja chcę być jej częścią – mówi Goncerz, który miał zimą także oferty z klubów pierwszoligowych. – Doszliśmy z trenerami i władzami Podbeskidzia do wniosku, że jest tylko 13 kolejek na wiosnę, a skoro ja nie jestem pierwszym wyborem, to klub nie będzie robił mi przeszkód, jeżeli się pojawi ciekawa oferta. O wyborze nie decydowały jednak pieniądze. Nie kieruję się w pierwszej kolejności finansami przy wyborze klubu. Fakt, że tworzony jest większy projekt miał większe znaczenie.

W szatni Stali Goncerz spotkał kilku starych dobrych znajomych, chociażby Sebastiana Nowaka, który w trzecioligowym klubie pomaga w treningach z bramkarzami, jak również Piotra Ceglarza i Michała Nawrota. Wszystkich pamięta z GKS Katowice. – Faktycznie, kilku kolegów z GKS jest. A Sebastian Nowak cały czas w wybornej formie. Przedwczoraj mieliśmy nawet pojedynek, powiedzmy, że zakończyliśmy go remisem – uśmiecha się nasza rozmówce. – Powalczyć ze śląskimi ekipami w drugiej lidze, a może jeszcze w pierwszej to byłoby coś – puszcza oczko znacząco Grzegorz Goncerz.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również