Co dalej z 14-krotnym Mistrzem Polski? Pat trwa, czasu coraz mniej

22.07.2019

Duże pochwały zebrali piłkarze Ruchu po meczu sparingowym z Hutnikiem Kraków, zremisowanym 2:2. Nie chodzi tu jednak o postawę Niebieskich na boisku, chociaż ta też nie wyglądała źle, a przede wszystkim za charakter. Chorzowianie, mimo że w ostatnich dniach nie trenowali i solidaryzowali się ze strajkującymi pracownikami, zdecydowali się pojechać na spotkanie.

Rafał Rusek/PressFocus

- Chcieliśmy zagrać to spotkanie. Nie chcieliśmy zostawiać rywala na lodzie, ale patrzymy też na siebie, nie wiemy jaka będzie za chwilę sytuacja, trzeba być w dyspozycji – słychać głosy dobiegające z chorzowskiej szatni.

I właśnie owa niewiedza oraz brak klarownych sygnałów od akcjonariuszy jest tym, co najbardziej może przerażać w sytuacji 14-krotnych mistrzów Polski. Na dwa tygodnie przed startem ligi nie wiadomo w jakim składzie Niebiescy wystartują w rozgrywkach ligowych, czy w ogóle wystartują, ba - czy w ogóle klub w obecnej formule będzie jeszcze istniał. Sportowe aspekty w Chorzowie zdają się odchodzić na dalszy plan. Wzmocnienie dwoma doświadczonymi zawodnikami, którzy są na liście życzeń trenera? Zmiany w pionie sportowym? To tematy, których w tym momencie właściwie nie ma sensu poruszać.

Trzej główni akcjonariusze Ruchu sprawiają wrażenie, jakby czekali na wzajemne ruchy. Niepokoi postawa miasta. W minionym tygodniu prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala o sytuacji klubu publicznie nawet się nie zająknął. Trudno sobie wyobrazić taką sytuację w jakimkolwiek innym mieście, zwłaszcza w sytuacji, gdy mowa o 14-krotnym mistrzu Polski. Jak słyszymy od prezesa Waszczuka, jest szansa, by przekonać do wsparcia Ruchu pozostałych udziałowców. Pojawiają się nawet głosy sugerujące, że prezes Bik przy całkowitym wykorzystaniu miejskiego wsparcia deklaruje dołożenie kolejnego miliona do budżetu klubowego, ale na razie brak konkretów. Fani oczekują również informacji na temat umowy między firmą Carbonex a miastem. O takim porozumieniu w lutym pisała nawet oficjalna strona klubu.

Cierpliwość w minionym tygodniu stracili pracownicy Ruchu. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie wkrótce również zaległości wobec części piłkarzy sięgną dwóch miesięcy, co może umożliwić im rozwiązywanie kontraktów z winy klubu. Prezes Waszczuk, który zajmuje jedyne miejsce w zarządzie, nie jest - bo też nie mógł być - cudotwórcą. Nie ma za sobą także żadnego poważnego biznesu. Bez względu na całą otoczkę i zachowanie obecnego wiceprezesa nie można mu odmówić energii. Doceniają to w samym klubie, ale „nikt za to jeszcze rachunków nie zapłacił". Możliwą formą natychmiastowego ratowania finansów wydaje się być kolejna pożyczka. To jak słychać ostateczność, ale tak traktowano również wcześniejsze kredyty, a jednak na Cichej z nich korzystano. Póki co udało się znaleźć drobne kwoty, mające pozwolić na uregulowanie przynajmniej części zaległości wobec strajkującej "załogi". Na konta pracowników domagających się uregulowania pensji co najmniej za kwiecień i maj wpłynęło jednak za mało środków, by ci zdecydowali się na odwołanie swojego protestu.

Część kibiców, która zdecydowała się bojkotować III-ligowca, jedynej szansy dla uzdrowienia Ruchu upatruje już tylko w tym, że obecna spółka ogłosi upadłość. Sporo w tej kwestii zależy od nadzorcy sądowego i układu zawartego z wierzycielami. Nadzorca sądowy który pilnuje układu Ruchu, mimo kilku próśb ze strony dziennikarzy nie chce publicznie komentować sprawy. W poprzedni piątek miał się spotkać z władzami Ruchu. Całą sprawą zajmują się już prawnicy, „na wyższym szczeblu niż klub" - Nacisk ze strony nadzorcy jest ogromny – mówi osoba znająca kulisy sprawy.

Warto w tym momencie wyjaśnić jak wyglądają układy restrukturyzacyjne. Sąd może go uchylić między innymi na wniosek dłużnika czy nadzorcy z kilku powodów. Obecna sytuacja Ruchu i opóźnienie w spłacie rat mogłaby być jednym z nich, ale na to potrzeba czasu. Na obwieszczenie o uchyleniu układu przysługuje zażalenie. Ponadto sąd zwraca również uwagę na interes poszkodowanych. Uchylenie układu groziłoby tymczasem tym, że zaspokojenie pełnych roszczeń wierzycieli stałoby się mało prawdopodobne.

Cała sprawa i przyszłość "niebieskiej" spółki mają duże znaczenie dla chorzowskich kibiców, którzy mają pomysły na budowanie klubu od nowa. W to, że wszystko da się jeszcze wyprostować, Ruch spłaci zaległości i wyjdzie na prostą, a drużyna zacznie normalnie funkcjonować, wiara jest przy Cichej coraz mniejsza. Nie da się jednak wykluczyć, że nawet po wycofaniu z III-ligowych rozgrywek spółka zajmująca się również prowadzeniem Akademii wciąż mogłaby istnieć, licząc w przyszłości na powrót do dorosłej piłki w oparciu o swoich wychowanków. Bez całkowitej likwidacji istniejącego podmiotu nie ma tymczasem większych szans na to, by przedstawiciele nowego tworu, opieranego na Uczniowskim Klubie Sportowym, uzyskali „glejt" na stanowienie spadkobiercy tradycji czternastokrotnych mistrzów Polski.

Niżej podpisany w ubiegłym tygodniu odbył bardzo długą rozmowę z prezesem Waszczukiem, w którym miało się pojawić kilka konkretnych wątków. Planowany wywiad po autoryzacji znacznie się wydłużył. Niektóre ciekawe i konkretne z naszego punktu widzenia wątki zniknęły, pojawiły się za to dodatkowe, w których najczęściej powtarzanym były „dialog z kibicami" i „wsparcie fanów". Z szacunku do siebie i naszych czytelników zrezygnowaliśmy z publikacji materiału.

Postaramy się, by w najbliższych dniach do sytuacji Ruchu ustosunkował się Urząd Miasta.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również