"Ciaciana" chce do góry. Rosną futbolowe Siemianowice

16.08.2018
Od lat nieprzerwanie rywalizują na szczeblu katowickiej okręgówki. Chcą to w końcu zmienić. MKS Siemianowiczanka Siemianowice - spadkobierca tradycji dawnego HKS-u - niemal co roku był w stawce typowym średniakiem. Rzadko drżał o utrzymanie, ale i marzenia o awansie nie miały tu najmniejszych podstaw. To ma się w końcu zmienić. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem "Ciaciana" wkrótce awansuje w futbolowej hierarchii.
ŁM/SportSlaski.pl
Cyklon zdmuchnął nadzieje
Pierwsza okazja pojawiła się już rok temu. Trochę z przypadku, bo ekipy która w sezonie 2016/17 już tradycyjnie uplasowała się w samym środku stawki, nikt w gronie kandydatów do awansu nie widział. Jesień okazała się tymczasem dla podopiecznych trenera Krzysztofa Szybieloka znakomita. Na półmetku zmagań w czwartej grupie ligi okręgowej "Ciaciana" była druga, nie miała na koncie ani jednej porażki, a do lidera i absolutnego faworyta rozgrywek - Unii Dąbrowa Górnicza - traciła raptem 6 punktów. O ile jednak dąbrowianie do końca sezonu byli poza zasięgiem reszty stawki, "Siemce" punkty w końcu zaczęły gubić. - Wtedy chcieliśmy zdobyć jak najwięcej punktów, mieć jak najmniejszą stratę do lidera, ale sprawy nikt na ostrzu noża nie stawiał. Unia Dąbrowa nie robiła błędów, a nam od porażki z Cyklonem Rogoźnik zaczęły się takie przydarzać. Ciężko było gonić lidera, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie z tym problem. Sportowa chciwość podpowiadała niby że można, ale w końcu złapała nas zadyszka - wspomina kierownik sekcji piłki nożnej MKS-u, Bogusław Czerwonka. - Unia chyba była w zeszłym sezonie zbyt dobrze przygotowana do osiągnięcia celu. Szliśmy do pewnego momentu bark w bark, ale... sami to trochę zawaliliśmy. Traktujemy tamte rozgrywki jako solidne przetarcie przed tegoroczną grą o IV ligę. Wierzę, że teraz się uda - zdradza Kamil Ogryzek, pomocnik Siemianowiczanki.

Sezon zaczął... Lewandowski
- Założenia są jasne: chcemy awansować do IV ligi - stawia sprawę Czerwonka. - Nic na siłę, ale jest zielone światło. Budowaliśmy zespół po to, by zrobić krok do przodu. Jeśli się nie uda, pewnie nie będzie rewolucji, ale z pewnością zarząd zdecyduje o korektach - przyznaje trener Szybielok. - Sami od siebie wymagamy wygrania ligi. Jesteśmy świadomi swojej siły. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy, mamy szeroką kadrę i stać nas na jeszcze lepszą grę niż u progu sezonu - deklaruje Łukasz Mieszczak, który swoimi trzema trafieniami w pierwszych spotkaniach z Silesią Miechowice i SKS-em Łagisza pomógł drużynie w zainkasowaniu kompletów punktów.

O premierową wygraną wcale nie było jednak łatwo. Strzelanie w Parku "Pszczelnik" zaczął bowiem Rafał Lewandowski, w piątej minucie dając prowadzenie średniakowi z bytomskich Miechowic. Gospodarze losy meczu odwrócili, ale dostali pierwszy sygnał, że w kolejnych grach wcale nie będzie łatwo, szybko i przyjemnie. - Dostaliśmy łatkę faworyta, więc każdy mecz będzie bardzo ciężki a rywale będą się na nas inaczej nastawiać. Dlatego stawiam przede wszystkim na wynik. Sama ładna gra niczego nie daje, czasem punkty trzeba będzie wyszarpać - mówi szkoleniowiec MKS-u.


Radość "Ciaciany" po wygranej z Silesią Miechowice (fot. ŁM/SportSlaski.pl)

Nic za wszelką cenę
"Ciaciana" wcale nie jest zespołem opartym o wielkie nazwiska i pieniądze jakiegoś ekscentrycznego biznesmena. W Siemianowicach efekty przynosi po prostu systematyczna, zaplanowana praca. Owszem, w kadrze są gracze którzy w życiu liznęli futbolu na zdecydowanie wyższym niż liga okręgowa poziomie. Obrońca Tomasz Twardawa swego czasu na zapleczu Ekstraklasy pograł trochę w barwach Zagłębia Sosnowiec, a przez większość zawodniczej kariery nie schodził poniżej III ligi. Podobnie jak zakontraktowany pół roku temu Łukasz Mieszczak, który ma za sobą debiut w macierzystym GKS-ie Katowice, a na czwartym froncie notował kapitalne sezony dziurawiąc siatki rywali Polonii Łaziska Górne, czy BKS-u Stali Bielsko-Biała. Wcześniej - wraz z byłym już trenerem MKS-u, Marcinem Molkiem, do Siemianowic przywędrowali wychowankowie Ruchu Chorzów - Andrzej Wleciałowski i Kamil Bobryk. Tego lata do zespołu dołączył między innymi Patryk Taraszkowski, który w ubiegłym sezonie mocno przyczynił się do awansu Unii Dąbrowa Górnicza.

Zasadniczo w Siemianowicach wielkich transferów jednak nie ma i... pewnie nie będzie. - Nie ściągamy ludzi za grubą kasę, którzy mają zrobić dla nas awans a później rozejść się do kolejnych klubów. Nic na wariackich papierach i nic za wszelką cenę. Nikt w tym klubie nie zapomina o zdrowym rozsądku - wyjaśnia trener Szybielok. - Latem staraliśmy się podnieść poziom tak, by na każdej pozycji mieć dwóch równych zawodników. I tak mieliśmy solidny zespół, więc każde nowe nazwisko jest tu wartością dodaną. Chcieliśmy ludzi młodych, głodnych sukcesu ale i dających jakość na boisku. Okienko jest jeszcze otwarte, nie wykluczam że do końca sierpnia coś się w kwestii transferów wydarzy - dodaje Czerwonka.

Skromnie i na czas
Najważniejsza zasada na pewno nie zostanie złamana. Transferowe okno obędzie się bez szaleństw i ryzyka dla klubowego budżetu. - Co to za sztuka pościągać "gwiazdy" za duże pieniądze i robić wynik? Nasz cel jest całkiem inny. Chcemy się opierać na chłopakach stąd. Jeśli nie z samych Siemianowic, to z okręgu. Nie potrzebujemy zbędnego ryzyka, którego efekt zawsze jest ten sam. Kończą się pieniądze to znikają wyrobnicy i drużyna jest w rozsypce. Owszem, warto również finansowo doceniać wkład wniesiony w treningi i mecze przez zawodnika, ale nie można przesadzić  - nakreśla swoją filozofię w budowaniu kadry sternik MKS-u.

- Bardzo ważna jest stabilizacja. Przez kilka lat swojej przygody z piłką zwiedziłem sporo klubów w wyższych ligach i... tylko w BKS-ie Bielsko-Biała pieniądze były tak regularne, jak w Siemianowicach. Wszystko mamy co do dnia i może nie są to duże kwoty, ale sama świadomość że można być o nie pewnym to dla mnie komfort. Organizacyjnie Siemianowiczanka wyrasta ponad okręgówkę - przekonuje Mieszczak. 


Stadion Siemianowiczanki (fot. ŁM/SportSlaski.pl)

O tym, że organizacyjnie do awansu w Siemianowicach są już gotowi niech świadczy fakt, że drużyna już w trakcie ubiegłej zimy wyjechała na... obóz przygotowawczy do Szczyrku. - Kapitalna sprawa. Pierwszy raz się z tym spotkałem odkąd gram w Siemianowicach. To był czas na integrację no i pracę. Drużyna też stanęła na wysokości zadania, bo każdy musiał wtedy powalczyć o wolne w swoim zakładzie pracy, ale było warto - wspomina Kamil Ogryzek. 25-letni wychowanek "Ciaciany" od dawna obserwuje zmiany zachodzące w klubie, w którym w sumie spędził już 16 lat! - Zawsze bazowano na chłopakach z Siemianowic, ewentualnie przyjezdnych, którzy uczyli się gdzieś w okolicy i chcieli pograć w piłkę. Teraz krok za krokiem idziemy do przodu, systematycznie trafiają do nas gracze dający jakość. To wszystko daje poczucie, że gramy o jakąś stawkę, której zresztą nikt już nie ukrywa - zaznacza Ogryzek.

Wszystko pod nosem
"Pszczelnik" to zielone płuca Siemianowic. Miejsce chętnie uczęszczane nie tylko przez mieszkańców miasta, ale i okolicznych miejscowości. Wśród parkowych alejek na każdym kroku można spotkać elementy infrastruktury sportowej. Świeżo wyremontowana hala, basen, oddane kilka miesięcy do użytku pełnowymiarowe boisko ze sztuczną murawą. W parkowej dolinie na zaplanowaną rekultywację czekają kolejne, naturalne boiska. Centralnym punktem całego ośrodka jest stadion MKS-u. To jeszcze architektoniczny relikt lat 50-tych ubiegłego wieku, ale... systematycznie pięknieje. Stanu murawy już mogą "Ciacianie" pozazdrościć ligowi rywale. Wokół boiska położono nową bieżnię, wkrótce - wzdłuż bocznych linii - pojawią się nowe trybuny z miejscami siedzącymi. - Wszystko mamy na miejscu. Hala, siłownia, sauna, solanka, latem basen. Robi się z tego jeden z lepszych ośrodków w regionie - chwali Kamil Ogryzek. - Wiele dało oddanie do użytku boiska ze sztuczną trawą. Teraz nawet w zimie nie trzeba kombinować gdzie i jak przeprowadzić treningi. Nie przeszkadza pogoda, w dodatku można popracować wieczorem, bo jest oświetlenie. Wykonano milowy krok w przód - cieszy się wychowanek Siemianowiczanki.
 


Nowe, pełnowymiarowe boisko ze sztuczną trawą w Parku "Pszczelnik" (fot. ŁM/SportSlaski.pl)

Armia Rosomaka
Wraz z rozwojem infrastruktury rosną możliwości klubu. Nie tylko w kontekście drużyny seniorów. Klub, w którym kiedyś gry w piłkę uczyły się takie tuzy jak Zygmunt Maszczyk, czy Marek Koniarek, znowu stawia na wychowanie piłkarzy. Patronat nad przedsięwzięciem objęła należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej Spółka "Rosomak". - Chcemy wyjść większą falą do młodzieży. Dziś mamy już siedem drużyn młodzieżowych, do tego A-klasowe rezerwy, które pomagają juniorom w przeskoku do dorosłej piłki. Coraz mniejsza jest rozpiętość między naszymi drużynami, a tymi wiodącymi w regionie. Dawniej, gdy trzeba było zagrać z GKS-em, Ruchem, czy Stadionem Śląskim, nasi zawodnicy wychodzili na boisko z duszą na ramieniu. Dziś coraz częściej zdarza im się rywalizować jak równy z równym - mówi Czerwonka. - W różnych kategoriach wiekowych trenuje u nas już około 120 osób. Większość jest z Siemianowic, choć zdarzają się i "przyjezdni". Bierzemy do siebie wszystkich, którzy mają ochotę pograć w piłkę. Mając takie obiekty trzeba się nimi chwalić i zachęcać młodzież do sportu. Dwóch, może trzech zrobi karierę wyżej, inni zawsze mogą trafić do dorosłej drużyny Siemianowiczanki. Powtarzam swoim zawodnikom: ja w waszym wieku o takich warunkach mogłem tylko pomarzyć. Nic, tylko trenować - uśmiecha się Kamil Ogryzek.
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również