Bogdan Kłys: Jesteśmy gotowi na spełnienie marzeń

28.02.2020

W przeddzień powrotu Fortuny 1. Ligi publikujemy szczerą rozmowę z prezesem TS Podbeskidzie Bielsko-Biała, który opowiedział nam o szybko ugaszonym konflikcie z kibicami, nieudanych zimowych ruchach transferowych  oraz planach na ostatnie dni okna i wzmocnienie defensywy „Górali". Poza typami do awansu, dowiedzieliśmy się także o aplikacji zastępującej miarę czy japońskiej sztuce chodzenia.

Jakub Ziemianin/tspodbeskidzie.pl

Mateusz Antczak: W grudniu ubiegłego roku obchodził Pan rocznicę prezesury. Jak przez ten czas zmieniło się Podbeskidzie?

Bogdan Kłys: Początek znacząco ułatwił mi mój poprzednik oraz współwłaściciel klubu Edward Łukosz, który wdrożył plan uzdrowienia budżetu TSP i wykonał tę najtrudniejszą pracę, gasząc wszelkie pożary. Mnie pozostało wyłącznie kontynuować jego działania. Uważam, że w końcu uzyskaliśmy stabilizację, niezbędną do realizacji ambitnych planów. Zmieniło się także postrzeganie Podbeskidzia przez osoby z zewnątrz. Sponsorzy chętniej z nami współpracują, natomiast kibice coraz liczniej przychodzą na stadion. Myślę, że odbudowa zaufania przebiega pomyślnie, a całość wspomagają zadowalające wyniki sportowe.

Był jednak w tym sezonie moment, kiedy wydawać się mogło, że wypracowana stabilizacja zostanie zagrożona.  Co było przyczyną oburzenia kibiców podczas domowego meczu z Chojniczanką Chojnice, wyrażonego atakującym Pana wpisem w mediach społecznościowych?

Kibice mieli przygotowaną oprawę i chcieli wywiesić jeden ze swoich transparentów, lecz kierownik bezpieczeństwa otrzymał informację od policji, że na stadionie odpalone zostaną race, dlatego rozpoczął nagrywanie sympatyków Podbeskidzia. Po zapewnieniu o niewykorzystaniu elementów pirotechnicznych, stewardzi zostali jednak usunięci z sektora. Niestety, mimo dogadanych warunków, ochroniarze ponownie zaczęli przeszkadzać w efektownym dopingu. Później cała wrogość skupiła się na mnie, choć nie miałem nic wspólnego ze złamaniem umowy. Na szczęście, wyjaśniliśmy tę sytuację już w poniedziałek na zwołanym przeze mnie spotkaniu z kibicami i obecnie żadna ze stron nie ma pretensji, a nasza współpraca układa się bardzo dobrze.

Zapewne mało kto wie, co kryje się pod nazwą Shūdan kōdō, dlatego pozwolę sobie wytłumaczyć, iż jest to japońska sztuka zsynchronizowanego chodzenia, którą swego czasu udostępnił Pan na Facebooku. Czy ludzie skłonni do nadinterpretacji mogli doszukiwać się w tym nawiązania do stosowania przez Pana rządów twardej ręki?

Raczej nie. Mam duże doświadczenie w zarządzaniu, ponieważ przez osiem lat kierowałem własną firmą, później cztery lata pracowałem w Statoilu, gdzie poznałem korporacyjne życie, a od 2004 roku byłem współwłaścicielem i prezesem zarządu spółki w Bielsku-Białej. Ten czas nauczył mnie, że najważniejsze jest znalezienie złotego środka pomiędzy dyscypliną a momentami „luzu”. Czasami dobrze jest się pośmiać, zrobić jakiś dowcip, gdyż w ten sposób buduje się atmosferę i zgrany zespół, lecz kiedy przychodzi czas na pracę, wymagam pełnej koncentracji.
 

W ubiegłym tygodniu wróciliście z Turcji, gdzie drużyna przygotowywała się do rundy wiosennej. W materiałach wideo udostępnianych przez klubową telewizję pojawił się Pan tylko raz, jednak był to bardzo ciekawy kadr. Co Pan wtedy robił?

Wykorzystywałem funkcję swojego telefonu, w którym mam aplikację umożliwiającą mierzenie odległości. Sprawdzałem, czy boisko na którym trenowaliśmy jest pełnowymiarowe, ponieważ Turcy podawali różne wartości. Jak się okazało, opłacało się zafundować sobie spacer wzdłuż linii, ponieważ tureckie wymiary wydłużały murawę o dziesięć metrów (śmiech).

Na obozie pierwsze treningi z zespołem odbył Kamil Biliński. Pozyskanie kolejnego napastnika w obliczu świetnej formy Marko Roginicia w rundzie jesiennej może zaskakiwać. Czym podyktowana była decyzja o zakontraktowaniu 32-latka?

Kamil Biliński to przede wszystkim ogromne doświadczenie, którego potrzebowaliśmy. Z pewnością, bardzo pomoże nam w decydujących momentach, przytrzymując piłkę na połowie przeciwnika lub zdobywając bramkę na wagę remisu bądź zwycięstwa. Ponadto, w związku z chorobą Ivána Martína, obecnie zostalibyśmy wyłącznie z jednym napastnikiem, a tak rywalizacja wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie.

A jak rysuje się najbliższa przyszłość Hiszpana. Czy rozpatrujecie sprzedanie Ivána Martína w ostatnich dniach okna transferowego?

Nie, Iván z pewnością nie będzie gotowy na pierwsze mecze, natomiast kiedy wróci do zdrowia, dalej będzie walczył o skład. Nie przewidujemy już żadnych ruchów kadrowych wśród graczy ofensywnych. Jeżeli wystarczy nam czasu na sfinalizowanie ostatniego transferu, to last minute wzmocnimy defensywę, w której miejsce zwolnił Kamil Wiktorski. Negocjujemy kontrakt ze stoperem występującym w węgierskiej ekstraklasie. Dużym atutem tego zawodnika jest możliwość gry na obu centralnych pozycjach, a w razie konieczności także przygotowanie do roli środkowego pomocnika. Umowa obowiązywać będzie do czerwca bieżącego roku, lecz w przypadku awansu okres trwania automatycznie przedłużony zostanie o rok.

Rozmawialiśmy już o Kamilu Bilińskim, więc czas teraz zahaczyć o postać Mateusza Marca. Jakie nadzieje wiążecie z tym piłkarzem?

Mateusz jest bardzo pogodną osobą, stąd proces jego aklimatyzacji przebiega w błyskawicznym tempie. Sportowo natomiast, wniósł do naszej drużyny ogrom jakości, jak również zaangażowania. Zdarzały się momenty, kiedy trener podczas gier treningowych zmuszony był nawet studzić nieco temperaturę, co tylko pokazuje, o jakim poziomie rywalizacji rozmawiamy. Drugi najlepszy strzelec ligi, prezentujący taki profesjonalizm to skarb, dlatego Mateusz Marzec był naszym pierwszym celem na liście transferowej. Bardzo cieszymy się, że pomimo wielu propozycji, w tym m. in. z łódzkiego Widzewa, ostatecznie zdecydował się grać w naszych barwach i mamy nadzieję, że w lidze szybko udowodni swoją wartość, przekładając świetną formę strzelecką z jesieni oraz ostatnich sparingów.
 

Zimowe okno transferowe zakończy się w najbliższy poniedziałek, dlatego chyba może Pan już zdradzić jakimi piłkarzami jeszcze interesowaliście się w tym okresie.

Nie było ich zbyt wielu. Oprócz sfinalizowanych transferów Mateusza Marca i Kamila Bilińskiego, pracowaliśmy także nad pozyskaniem Marcina Pietrowskiego z Piasta Gliwice. Były kapitan mistrzów Polski wybrał jednak Miedź Legnica.

A czy prowadziliście rozmowy z Legią Warszawa w sprawie wypożyczenia Kacpra Kostorza, który także zdecydował się zasilić drużynę z Dolnego Śląska?

Tak, rozmawialiśmy na ten temat z Legią, lecz przedstawione przez nich warunki były dla nas nie do zaakceptowania. Dodam jeszcze, że było to drugie podejście Podbeskidzia po tego zawodnika. Latem klub z Warszawy nie był jednak zainteresowany pozbywaniem się Kacpra.

Skoro rozmawiamy o możliwych powrotach do Bielska-Białej, to nurtuje mnie sytuacja Miłosza Kozaka. Czy byliście zainteresowani cofnięciem jego wypożyczenia?

Temu zawodnikowi kontrakt kończy się 30 czerwca i dopiero wtedy będziemy myśleć o ewentualnej dalszej współpracy. Miłosz został wypożyczony dlatego, że nie był w stanie wygrać rywalizacji na boku pomocy, a bardzo zależało mu na grze. Gdyby teraz do nas wrócił, sytuacja mogłaby się tylko pogorszyć, ponieważ w Chrobrym Głogów otrzymuje dużą ilość minut, natomiast nasi skrzydłowi są w świetnej formie.

Reasumując kwestie transferowe, chciałbym Pana zapytać o zmianę polityki doboru kadry. Latem przetrzepaliście szatnię, sprzedając jedenastu zawodników – w tym pięciu obcokrajowców – a na ich miejsce pozyskaliście dziewięciu nowych piłkarzy. Od tego czasu do klubu zaczęto sprowadzać głównie doświadczonych Polaków, którzy stanowią o sile zespołu.

Stawianie na polskich piłkarzy jest dla nas bardzo istotne. Najlepiej, gdy jakość do drużyny są w stanie wnieść zawodnicy z regionu, gdyż to jeszcze bardziej cementuje tożsamość klubu. Z tego powodu, dołączyliśmy do kadry pierwszego zespołu aż sześciu naszych wychowanków, a jako, że mamy trenera, który nie boi się stawiać na młodych, efektem takiego działania jest wypromowanie Kostorza, Płachety, czy harmonijny rozwój Gacha. Budowanie zespołu wokół Polaków powoduje także lepszą komunikację w zespole, a to z kolei przekłada się na atmosferę. W tym obszarze również zauważam duży postęp w stosunku do poprzedniego sezonu. Obecnie w składzie mamy tylko pięciu obcokrajowców, z czego Martin Polaček świetnie mówi po polsku, mieszka w Żorach i zamierza przeprowadzić się do Bielska-Białej, Dmytro Baszłaj już nauczył się języka, a w przypadku jakichkolwiek trudności porozumiewa się z dobrze mówiącym po rosyjsku Tomkiem Nowakiem, Marko Roginić jest z nami od roku i coraz lepiej dogaduje się z kolegami, natomiast Desley Ubbink zna język angielski, który umożliwia mu kontakt z częścią szatni. Jedyny problem komunikacyjny stwarza Iván Martín, ale bardzo stara się go niwelować.

A czy jest Pan w stanie zagwarantować, że utrzymacie tę politykę po awansie do Ekstraklasy, w momencie gdy budżet i możliwości klubu znacznie wzrosną?

Nie mogę tego obiecać, ponieważ zawsze głównym kryterium będzie jakość zawodnika. Przykłady Cracovii czy Jagiellonii pokazują, że problem może stwarzać wąski rynek polskich piłkarzy, stąd często łatwiej pozyskać obcokrajowca. Jeżeli natomiast wybrać będę musiał pomiędzy zawodnikami o zbliżonych parametrach, a żądania finansowe również oscylować będą w tych samych granicach, z pewnością postawię na Polaka. Na razie jednak skupiamy się na tym, by w najbliższej przyszłości mierzyć się właśnie z takimi problemami.

Zatem przejdźmy do kwestii awansu. Odnoszę wrażenie, że w tym sezonie jeszcze trafniejszym mottem od „Ponad nami tylko góry”, byłyby słowa „Jak nie teraz, to kiedy?”. Wydaje się, że tak korzystna okazja może już nigdy się nie powtórzyć.

I z pewnością, ma Pan wiele racji. Promocję bowiem uzyskają w tych rozgrywkach aż trzy zespoły, natomiast w związku z reformą PKO BP Ekstraklasy, za rok z elity spadnie tylko jeden. Jesteśmy gotowi na spełnienie marzeń. Wszelkie kwestie organizacyjne są dopięte, włącznie z kontraktami umożliwiającymi grę na najwyższym poziomie, które otrzymało już 80% kadry. Dzisiaj nową umowę, obowiązującą do czerwca 2022 roku, podpisaliśmy także z trenerem Krzysztofem Brede, co jest efektem naszego ogromnego zadowolenia z dotychczasowej współpracy. Należy jednak pamiętać, że podobna myśl przyświeca połowie ligi i nie tylko my mamy świadomość rewelacyjnej okazji. Wszyscy ostrzą noże, a walka na śmierć i życie o trzy miejsca dające awans, w mojej opinii rozegra się pomiędzy aż ośmioma zespołami.

Choć trudno się z tym nie zgodzić, liczba osiem brzmi nieco rozlegle. Tak więc, gdyby wzorem przedsezonowej konferencji, na której wytypował Pan do awansu Podbeskidzie, Stal Mielec oraz Miedź Legnica, teraz także musiałby skonkretyzować rokowania, jakie zespoły znalazłby się w Pana subiektywnym zestawieniu?

Runda jesienna wykazała, jak bardzo wyrównany jest poziom Fortuny 1. Ligi, dlatego ósemkę jestem w stanie zawęzić jedynie do piątki. Podbeskidzie, Stal, Miedź, Tychy i Termalica – te drużyny wydają się mieć największe szanse, a także być najlepiej przygotowane od strony organizacyjnej. Nieobecność Warty Poznań oraz Radomiaka Radom wynika z problemów infrastrukturalnych tych drużyn. Ostatecznie o wszystkim zadecyduje jednak forma sportowa, a także dobrze przepracowany okres zimowy, podczas którego nie próżnowaliśmy.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również