Błędy, błędy i jeszcze raz błędy. Obrona „Górali” obnażona przy Reymonta

24.10.2020

Choć piłkarze Podbeskidzia odważnie weszli w mecz z Wisłą Kraków i zamierzali odnieść pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie, nie uniknęli kolejnych fatalnych błędów w defensywie i dali się wypunktować swojemu rywalowi. Ostatecznie "Biała Gwiazda" wygrała u siebie z beniaminkiem aż 3:0, przez co podopieczni Krzysztofa Brede osunęli się w tabeli na przedostatnie miejsce. 

Krzysztof Porębski/PressFocus

Powiedzieć, że Podbeskidzie Bielsko-Biała i Wisła Kraków przystępowały do bezpośredniego pojedynku w ramach 8. kolejki w odmiennych nastrojach, to jakby nie powiedzieć nic. „Górale”, mimo całkiem niezłej drugiej połowy i stworzenia kilku groźnych okazji bramkowych, ponieśli u siebie porażkę z innym beniaminkiem - Wartą Poznań. Z kolei krakowianie rozegrali w miniony weekend zdecydowanie najlepsze spotkanie w tym sezonie, rozbijając w pył Stal na stadionie w Mielcu i aplikując rywalowi aż sześć bramek. 

Biorąc zatem pod uwagę bieżącą dyspozycję obu drużyn, to walczącą o pierwsze zwycięstwo u siebie Wisłę należało uznać za zdecydowanego faworyta. Podopieczni Krzysztofa Brede, wciąż prezentujący nierówną formę i niemogący wyeliminować swoich problemów w defensywie, nie chcieli jednak ułatwiać rozpędzającemu się rywalowi zadania. Przed pierwszym gwizdkiem za bielszczanami przemawiała chociażby historia dotychczasowych starć przy Reymonta. Dość powiedzieć, że to właśnie na stadionie Wisły „Górale” postawili milowy krok w stronę awansu do półfinału Pucharu Polski, a biorąc pod uwagę pięć rozegranych na nim pojedynków w Ekstraklasie, Podbeskidzie poniosło tylko jedną porażkę.

Tym razem o przedłużenie tej dobrej passy miało być bardzo ciężko, ale trener Brede postanowił zwiększyć szansę swojego zespołu poprzez dokonanie aż czterech zmian w wyjściowym składzie. Co ciekawe, żadna z roszad nie objęła defensywy, bo szkoleniowiec zdecydował się dokonać rewolucji w linii pomocy. W porównaniu do przegranego pojedynku z Wartą, miejsca w jedenastce nie utrzymali Tomasz Nowak, Rafał Figiel, Filip Laskowski oraz kontuzjowany Karol Danielak. Wspomnianą czwórkę zastąpili odpowiednio: rozgrywający debiutancki mecz w Ekstraklasie od pierwszej minuty Mateusz Marzec, Gergo Kocsis, Maksymilian Sitek oraz Łukasz Sierpina.

Pierwsze minuty sobotniego pojedynku potwierdziły, że opiekun beniaminka miał wyczucie odnośnie przeprowadzonych zmian. „Górale” starali się wejść w mecz bez kompleksów, zakładając wysoki pressing na rywalu i starając się długo rozgrywać piłkę na jego połowie. Bielszczan można było pochwalić za dość aktywną grę, ale za tym nie poszła duża ilość konkretnych akcji bramkowych. Chyba największe zagrożenie pod bramką Mateusza Lisa sprawiła sytuacja z 7. minuty, gdy Łukasz Sierpina zdecydował się na oddanie mocnego strzału z lewej strony boiska. Golkiper zdołał jednak złapać piłkę w ręce - podobnie jak przy kolejnym celnym uderzeniu, gdy swojej szansy spróbował Mateusz Marzec.

W ogólnym rozrachunku lepsze wrażenie na murawie sprawiali piłkarze z Bielska, natomiast gospodarze wydawali się być całkowicie bezzębni i pozbawieni pomysłu na stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Leszczyńskiego. Po czasie można było jednak stwierdzić, że zawodnicy trenera Skowronka czekali na popełnienie przez „Górali” tego jednego błędu, który będzie można bezwględnie wykorzystać. Taka okazja nadarzyła się w 35. minucie, gdy „Biała Gwiazda” otrzymała rzut karny, podyktowany za przewrócenie Macieja Sadloka przez Gergo Kocsisa. Jedenastkę bardzo pewnym uderzeniem wykorzystał Brazylijczyk Jean Carlos Silva i zapewnił swojej ekipie dość niespodziewane prowadzenie.

O pierwszej połowie trzeba było zatem powiedzieć, że Podbeskidzie grało, a Wisła strzelała. Stwierdzenie to zyskałoby jeszcze bardziej na sile, gdyby krakowianie zrobili lepszy użytek z przeprowadzonej przez siebie szybkiej kontry. W 42. minucie dobrze na prawej stronie pokazał się Yaw Yeboah, który po dłuższym rajdzie zagrał futbolówkę wzdłuż linii pola karnego do Chuci, ale Hiszpan oddał bardzo niecelne uderzenie nad poprzeczką.

Ostatecznie „Górale” schodzili na przerwę z niekorzystnym wynikiem i ogromnym niedosytem, bo biorąc pod uwagę przebieg dotychczasowej rywalizacji, beniaminek mógł wyciągnąć z niej zdecydowanie więcej. Mimo wszystko bielszczanie nie zamierzali rezygnować z dążenia do odrobienia powstałych strat, w efekcie czego również w drugą połowę weszli z nieco większym animuszem. Potwierdzeniem tego była chociażby okazja z 51. minuty, gdy Sierpina zagrał futbolówkę w pole karne, tam dokładnym przyjęciem popisał się Maksymilian Sitek, ale uderzenie młodzieżowca przeleciało ponad bramką.

Pomijając niezłe wejście gości w drugą część gry, Wisła wcale nie zamierzała rezygnować z kolejnych ataków i podwyższenia korzystnego wyniku. Defensywie przeciwnika szczególnie chciał dać się we znaki Hiszpan Chuca, który swojej szansy szukał przede wszystkim po strzałach z dystansu. O ile przy jego pierwszej próbie dobrą interwencją wykazał się Leszczyński, tak niedługo później bramkarz mógł już mieć do siebie naprawdę sporo pretensji. Cała akcja zaczęła się od wrzutki w pole karne, z którą dość niepewnie, ale jednak poradzili sobie z nią defensorzy „Górali”. Pech w tym, że wybita futbolówka trafiła tuż pod nogi ofensywnego pomocnika Wisły. Chuca zdecydował się na oddanie uderzenia z okolic 20 metra, a piłka przeszyła ręce golkipera i znalazła ujście w bramce.

Po tej bramce sytuacja Podbeskidzia zrobiła się bardzo zła, a po kolejnych 10 minutach zmieniła się ona wręcz w beznadziejną. Wówczas Aleksander Komor sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Felicio Brown Forbesa, a sędzia Gil nie miał wątpliwości i pokazał defensorowi czerwoną kartkę. Sobotni mecz potoczył się zatem dla gości w najgorszy możliwy sposób, a największy wpływ na jego wynik ponownie miały błędy indywidualne beniaminka. Jakby tego było mało, jeszcze w doliczonym czasie gry „Górali” dobił rezerwowy Jakub Błaszczykowski. Były kapitan reprezentacji Polski efektownie wykorzystał bierność rywala, przeprowadzając swoją firmową akcję w postaci zbiegnięcia z prawej strony na środek boiska i oddania finezyjnego uderzenia pod poprzeczkę.

Tym samym Podbeskidzie poniosło piątą porażkę w ósmym ligowym meczu, a dodatkowo zanotowało czwarte spotkanie, w którym straciło trzy gole lub więcej. Na taką postawę obrony beniaminka zdecydowanie brakuje już słów… 

Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:0 (1:0)

1:0 - Jean Carlos 35’ (k.)

2:0 - Chuca 62’

3:0 - Jakub Błaszczykowski 90+1’

Składy:

Wisła K: Buchalik - Abramowicz, Sadlok, Frydrych, Szot - Jean Carlos (83’ Żukow), Chuca, Basha, Plewka, Yeboah (67’ Błaszczykowski) - Forbes (77’ Buksa). Trener: Artur Skowronek

Podbeskidzie: Leszczyński - Gach (64’ Rundić), Bashlai, Komor, Modelski - Sierpina (70’ Miakuszko), Kocsis, Marzec (86’ Martin), Rzuchowski (70’ Nowak), Sitek - Biliński (70’ Roginić). Trener: Krzysztof Brede

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

Żółte kartki: Brown Forbes, Sadlok, Frydrych (Wisła) - Sitek, Kocsis (Podbeskidzie)

Czerwona kartka: Komor (72’, Podbeskidzie)

Widzów: bez udziału publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również