#7 Ostatni taniec Angulo. "Górale" z awansem, a w Tychach i Katowicach stypa

01.01.2020

W normalnych okolicznościach w lipcu oczekiwalibyśmy rozpoczęcia nowych rozgrywek ligowych oraz preeliminacji do europejskich pucharów, a także szeroko komentowalibyśmy występ Polaków na EURO 2020. Zamiast tego otrzymaliśmy - ku zadowoleniu oraz jednoczesnym westchnieniu ulgi - decydujące rozstrzygnięcia na szczeblu centralnym. Kto na zakończenie sezonu miał prawo do zgodnego z wszelkimi obostrzeniami świętowania? Z kolei jakie zespoły najchętniej wymazałaby lipiec z pamięci?

Łukasz Sobala/PressFocus

Zanim drużyny doprowadziły rozgrywki do pomyślnego końca, w Jastrzębiu-Zdroju wybuchła ligowa bomba. Po serii negatywnych rezultatów oraz kompromitującej wyjazdowej porażce z outsiderem z Suwałk, z posadą trenera GKS-u pożegnał się Jarosław Skrobacz. Runda jesienna i początek wiosny wyglądały jeszcze w wykonaniu jastrzębian naprawdę poprawnie, gdyż zespół udał się na wymuszoną przerwę w rozgrywkach jako piąty zespół w tabeli, posiadając najmniej porażek z całej pierwszoligowej stawki i mając dziewięć punktów straty do „zielonej strefy”.

Wszystko zmieniło się jednak wraz z wznowieniem 1. Ligi. Biorąc pod uwagę „postpandemiczny” okres, drużyna z Harcerskiej zdobyła w ośmiu meczach zaledwie cztery oczka i przez to musiała zacząć uważnie oglądać się za siebie. Tym samym Skrobacz - architekt największych sukcesów klubu - pożegnał się ze swoją posadą po niemal 4 latach i zakończył pewną epokę klubu, znajdującego się do pewnego momentu na fali wnoszącej. Jego następcą przy Harcerskiej został Paweł Ściebura, dotychczas odpowiadający za wyniki rewelacyjnie dysponowanej w ostatnich miesiącach II-ligowej Skry. Debiutant na tym szczeblu ostatecznie utrzymał GKS na zapleczu, choć w czterech ostatnich meczach sezonu nie zanotował zwycięstwa (3 remisy i porażka) i wymiernie skorzystał z dotychczasowej przewagi punktowej oraz jeszcze gorszej formy bezpośrednich rywali.

Jako że Górnik Zabrze i Raków Częstochowa już wcześniej pewnie utrzymały się w Ekstraklasie, najwięcej uwagi przy podsumowaniu tych rozgrywek poświęcimy gliwickiemu Piastowi. Podopieczni Waldemara Fornalika ostatecznie przegrali na ostatniej prostej walkę o wicemistrzostwo, ale trzecie miejsce i tak było uznane przy Okrzei za naprawdę spory sukces. Po odebraniu brązowych medali, specjalną nagrodę podczas uroczystej dekoracji otrzymał jeszcze Jorge Felix, który zakończył rozgrywki z szesnastoma golami na koncie. Hiszpański skrzydłowy odebrał bowiem z rąk dyrektora sportowego Piasta, Bogdana Wilka, statuetkę dla najlepszego piłkarza Ekstraklasy sezonu 2019/2020. 

Ogromne powody do świętowania mieli również zawodnicy Podbeskidzia Bielsko-Biała. Dzięki niezwykle zaciętemu, ale zasłużenie wygranemu pojedynkowi z Odrą Opole, „Górale” po czterech latach przerwy wrócili w szeregi ekstraklasowiczów. - Rozgrywki były trudne, a w przypadku żadnej z drużyn nie można było zastosować określenia „chłopiec do bicia”. Każde spotkanie było wymagające, a o odniesieniu zwycięstwa decydowały drobne detale. Uważam jednak, że z perspektywy całego sezonu nasz awans jest jak najbardziej zasłużony - tym bardziej, że w całej rundzie wiosennej nie zanotowaliśmy ani jednej porażki - przyznał tuż po awansie obrońca Aleksander Komor, który wyrósł wówczas na lidera defensywy świeżo upieczonego beniaminka. 

Na świętujących awans „Górali”, imponujących przy okazji swoją regularnością oraz stabilizacją, z pewnością zazdrośnie spoglądano w Tychach oraz Katowicach. Choć pierwszy z GKS-ów do końca starał się trzymać blisko czołowej szóstki, wyjazdowa porażka ze Stomilem zredukowała jego szanse na baraże do minimum. W strefie barażowej, ale w 2. Lidze, znaleźli się za to podopieczni Rafała Góraka. Wynik ten nie miał prawa jednak satysfakcjonować katowiczan, którzy przegrali „wyścig żółwi” o awans i nie wykorzystali licznych wpadek bezpośrednich rywali (ze szczególnym uwzględnieniem łódzkiego Widzewa). Tak jak przy Bukowej odczuwano po fazie zasadniczej spore rozczarowanie, nastroje te pogorszyły się jeszcze bardziej po półfinale barażu ze Stalą Rzeszów. Jak widać, w decydującym momencie „GieKSa” ponownie zawiodła swoich kibiców.

Teraz powracamy do Tychów, bo po ostatecznie nieudanym sezonie przy Edukacji doszło do dość sporych przetasowań. Zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami, nowym trenerem GKS-u został ogłoszony Artur Derbin, a klub postanowił przemeblować kadrę i pożegnać się z aż trzynastoma zawodnikami. - Nie po to startowaliśmy w procesie licencyjnym na Ekstraklasę, nie po to zbudowano tutaj tak piękny stadion, żebyśmy nie mieli ambicji na to, by spróbować o tą najwyższą ligę powalczyć. Trener Derbin z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, że mamy tutaj naprawdę ambitne cele i tak jak wspominałem już wcześniej, będziemy walczyli o jak najwyższe miejsce w lidze - zapowiadał na przedsezonowej konferencji prezes pierwszoligowca, Leszek Bartnicki.

Następcami oddanych zawodników przy Edukacji okazał się być m.in. duet skrzydłowych z GKS-u Bełchatów - Bartosz Biel oraz Krzysztof Wołkowicz. Ciekawie na papierze wyglądały również wzmocnienia innych śląskich klubów - Piast Gliwice postanowił wyciągnąć Michała Żyrę oraz Javiera Ajenjo Hyjka z młodzieżowych drużyn Atletico Madryt, natomiast Podbeskidzie Bielsko-Biała zapewniło sobie usługi węgierskiego pomocnika Gergo Kocsisa. Skoro mówimy o transferach „do klubu”, trzeba również wspomnieć o bardzo głośnych odejściach. W końcu pod koniec lipca z Górnikiem Zabrze oficjalnie pożegnał się Igor Angulo, który po czterech latach gry i wywalczeniu dwóch tytułów króla strzelców, zdecydował się nie przedłużać wygasającego kontraktu ze swoim dotychczasowym pracodawcą.

Spekulacje na temat przyszłości napastnika trwały od wielu miesięcy. Choć włodarze ekstraklasowicza starali się przekonać swoją największą gwiazdę do pozostania w klubie, a negocjacje w sprawie kontraktu trwały naprawdę długo, ostatecznie próby te zakończyły się fiaskiem. Hiszpan już zimą przyznawał w wywiadach, że oferowana mu nowa umowa nie spełnia jego oczekiwań, przez co raczej nie zdecyduje się pozostać na dłużej na Śląsku. Ostatecznie po zakończeniu sezonu 36-latek opuścił Zabrze na rzecz ligi indyjskiej, a dokładnie dla byłego zespołu Roberta Piresa czy Brazylijczyka Lucio - FC Goa. 

- To będzie dla mnie wspaniała przygoda i nie mogę już się doczekać jej rozpoczęcia. To co przekonało mnie do przejścia do tego klubu jest filozofia, którą prezentuje. Goa to drużyna, skoncentrowana przede wszystkim na ataku i starająca się stawiać na efektowny styl gry. Równie istotnym aspektem jest mentalność samego klubu, oparta na chęci zwycięstwa i walki o jak najwyższe cele. To właśnie chcę robić, dlatego tutaj przyszedłem - przyznał Angulo, który czteroletnią przygodę z Górnikiem zakończył na 153 oficjalnych występach i 88 zdobytych bramkach. 

Podsumowanie lipca kończymy za to dobrymi wieściami z Bytomia. W końcu Polonia zyskała na nowy sezon nowego sponsora strategicznego, który udzielił „Królowej Śląska” ważnego wsparcia finansowego. Mowa o producencie systemów modułowych z litego drewna i stali - bytomskiej firmie StanX. - Przyjęliśmy taktykę małych kroków, jeśli chodzi o pozyskiwanie partnerów i sponsorów. Udało nam się tymczasem od razu uczynić krok bardzo duży. Nie chcę teraz operować kwotami, bo politykę informacyjną będziemy ustalać razem z naszym partnerem. Biorąc pod uwagę bieżącą działalność pierwszej drużyny zdradzę tylko, że mówimy o bardzo istotnej pozycji w budżecie Polonii - zdradził w wywiadzie prezes Sławomir Kamiński.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również