Zimny prysznic dla Bytomia. Wyżej jeszcze nie przegrali!

10.09.2018
Szli przez ligę jak burza. Po pięciu seriach spotkań mieli na koncie komplet punktów okraszony imponującym bilansem bramkowym. Szesnaście strzelonych przy jednym straconym przez bytomską Polonię golu najwyraźniej nie zrobiło jednak wrażenia na drużynie Polonii Poraj, która z liderem tabeli rozprawiła się w zaskakująco wysokich rozmiarach.
Tomasz Błaszczyk/Pressfocus
Do tej pory "napakowana" gwiazdami ekipa z Bytomia bez większych problemów pokonywała kolejnych IV-ligowych rywali. Schody pojawiły się właściwie tylko raz, gdy w Dąbrowie Górniczej do pokonania tamtejszej Unii potrzebne było sporo szczęścia i znakomitych interwencji bramkarza, Macieja Wierzbickiego.

W Poraju farta bytomianom zabrakło. - Przy stanie 1:0 dla gospodarzy zdobyliśmy prawidłowego gola, który nie został uznany przez sędziego. Niesłusznie i wiem co mówię, bo oglądałem tą sytuację na video. Piłka po odbiciu od poprzeczki (strzelał Jarosław Czernysz - przyp.red.) wylądowała dobre 30 centymetrów za linią bramkową, tymczasem arbiter kazał grać dalej. Szkoda, bo to trafienie miało miejsce w okresie w którym zdominowaliśmy przeciwnika - opowiada trener Polonii, Marcin Domagała.

O wysoką porażkę trudno mieć jednak pretensje do sędziego. Lider z Bytomia zagrał w sobotę po prostu słabo i o niepowodzenie w Poraju zarzuty może czynić wyłącznie sobie. - To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. W wielu fragmentach przeciwnik był bardziej zdeterminowany od nas i wykorzystał kontry poprzedzone naszymi błędami. Nie realizowaliśmy założeń, takie porażki czasami się zdarzają. Podpisuję się pod słowami, że zagraliśmy słabo - przyznaje szkoleniowiec bytomian.

Gole dla Poraja strzelali Marcin Kowalski (dwa) i Alan Jaworski. Faworyt rozgrywek pozostaje liderem, ale jego przewaga nad drugim Śląskiem Świętochłowice stopniała do raptem dwóch, a nad Porajem trzech punktów. Za plecami bytomian czai się jeszcze mocna u progu sezonu Warta Zawiercie. Zespół trenera Sebastiana Stemplewskiego traci do 2-krotnych Mistrzów Polski 4 "oczka", ale ma jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie z RKS-em Grodziec. - Nikogo nie możemy lekceważyć, bo jeśli chodzi o podejście do meczów to bardzo wymagająca liga. Podtrzymuję opinię, że nikt się przed nami nie położy i same nazwiska na boisku nie grają - podkreśla Domagała.


Dla Polonii porażka 0:3 jest najwyższą obok ubiegłorocznego starcia z GKS-em Radziechowy-Wieprz (1:4) poniesioną w historii IV-ligowych występów. - Było w szatni przygnębienie, ale sam wynik nie odzwierciedlał przebiegu wydarzeń. Mieliśmy swoje sytuacje, taka porażka jest zbyt wysoka. Wkrótce zobaczymy jaka będzie reakcja zespołu na ten wynik, bo być może lepiej było teraz wysoko przegrać niż wywieźć jakiś fartowny remis. Nikt nie lubi przegrywać, ale jeśli już się to zdarza to warto przekuć ją na właściwe wnioski. Być może wylanie tej zimnej wody na głowę nam się przyda - szuka pozytywów trener bytomian.

W najbliższy weekend Polonię czeka tymczasem ważny sprawdzian. Zmierzy się ze wspomnianą wcześniej Wartą Zawiercie. Drużyną, która jako jedna z niewielu w lidze głośno mówi o włączeniu się do walki o pierwsze miejsce na mecie sezonu. - To wymagający przeciwnik, jest w dobrej dyspozycji i na pewno wysoko zawiesi poprzeczkę. Ale my musimy patrzyć na siebie. To, czy dziś jesteśmy liderem nie ma jeszcze wielkiego znaczenia. Został przed nami postawiony konkretny cel. Liczy się wyłącznie meta i wynik na niej osiągnięty - podkreśla Marcin Domagała.

autor: ŁM

Przeczytaj również