Zatory płacowe na Śląsku

03.10.2008
Nie wszystkie śląskie kluby płacą na czas. Problemy z terminowym regulowanie zobowiązań mają kluby I-ligowe, a nawet grający w ekstraklasie Ruch Chorzów!
"Niebiescy” do końca października zamierzają zadebiutować na giełdzie. Może przychody z tej operacji, szacowane na cztery miliony złotych, pozwolą Ruchowi odzyskać pełną płynność finansową? Ostatnio chorzowscy piłkarze 21 dni czekali na wypłaty, zaś premii meczowych w tym sezonie na swoich kontach nie zobaczyli. Nie pomagają ostre cięcia budżetu, które są dziełem prezes Katarzyny Sobstyl. Ruch nadal nie znalazł firmy, która płaciłaby za reklamę na koszulkach. Do niedawna był nią Reporter, lecz producent odzieży umowy nie przedłużył. Co gorsza, z działu marketingu w ostatnim czasie na własne życzenie odeszły dwie osoby. – Nie komentujemy doniesień na temat naszej kondycji finansowej – zaznacza Dorota Jagodzińska, rzecznik prasowy klubu.

Półtora roku na premie za awans do ówczesnej II ligi (obecnej I ligi) czekają zawodnicy GKS Jastrzębie! Problemem nie są zresztą tylko zaszłości. - Sytuacja jest bardzo zła. Czekamy na premie meczowe, a prezes klubu Joachim Langer nie odbiera telefonów – irytuje się jeden z piłkarzy. O anonimowość prosi także inny z zawodników. - Nie możemy ukrywać, że klub ma wobec nas zaległości. Nie dostaliśmy wypłaty za ostatni miesiąc - zdradza. Prezes Langer sugeruje, aby pisać i mówić jedynie o postawie sportowej jastrzębskiego zespołu.

Po odejściu Jana Żurka wyszło na jaw, że nie wygląda różowo sytuacja w Katowicach. I na Bukowej piłkarze nie otrzymali jeszcze wszystkich należnych pieniędzy. Przeprowadzanie badań motorycznych i wydolnościowych? – Mogłem o tym pomarzyć. Funduszy brakowało na wszystko – przyznaje Żurek. - Na dzień dobry trzeba wyrównać zaległości wobec piłkarzy. Oni naprawdę nie mają dużych wymagań.
Działacze zapewniają, że wszystkie należności zostaną uregulowane, a poślizgi wynikają z faktu, że ze swoich zobowiązań na czas nie wywiązali się niektórzy sponsorzy klubu.

- Nie mam na dentystę! – żalił się nam niedawno Marcin Feć, bo sytuacja Odry Opole była zdecydowanie najgorsza, jeśli patrzeć na kluby piłkarskie ze Śląska i Opolszczyzny, grające na szczeblu centralnym. Na Oleskiej nie płacono piłkarzom pełnych pensji długimi miesiącami. Zawodnicy zawierzyli jednak nowemu zarządowi, zagryźli zęby i... zapożyczyli. 6 października sprzedany zostanie grunt należący do klubu, a z tych pieniędzy pokryte będą długi wobec graczy. – Chyba każdy z nas rozpocznie od spłaty zadłużenia. Za coś trzeba było żyć – nie kryje Marek Tracz. I tylko trener nie traci rezonu. – Pójdę do pierwszego lepszego salonu i wybiorę najdroższy z modeli oferowanych samochodów – śmieje się Andrzej Prawda.

Jeszcze w ubiegłym sezonie zatory finansowe były szarą codziennością w Bytomiu, a także w Wodzisławiu Śląskim. Na przestrzeni ostatnich miesięcy w obu miastach wiele się zmieniło.
- Nie mamy na co narzekać. W tym sezonie wszystko jest płacone na czas. Są oczywiście zaległości z poprzedniego, ale mamy umowę z prezesem, że wszystko zostanie uregulowane w tym miesiącu. Klub funkcjonuje naprawdę dobrze. Pozostaje nam tylko grać jak najlepiej i podnosić pieniądze z murawy - uważa Sławomir Szary, obrońca Odry. Podobnie wygląda sytuacja w Polonii. Działaczom pozostaje walczyć ze starymi długami. Jednym z większych wierzycieli jest Marcin Radzewicz, obecnie piłkarz Piasta.

Beniaminek z Gliwic od lat uchodzi za solidną firmę. Nie było tam mowy o poślizgach nawet za czasów III ligi, nie ma więc i w ekstraklasie. Na tę dobrą drogę wkroczył Górnik Zabrze. Na Roosevelta piłkarzom niewiele potrzeba do pełni szczęścia, a już na pewno niczego, aby osiągać lepsze wyniki. Dodać warto, że po zwolnieniu prezesa Ryszarda Szustera, Górnik zaczął spłacać długi wobec byłych piłkarzy, takich jak Artur Prokop. Solidnie ze swoich obietnic wywiązują się także w Bielsku-Białej, odkąd prezesem jest Jerzy Wolas.
autor: Krzysztof Kubicki, Sebastian Skierski

Przeczytaj również