Zahibernowani. "Nie chcę, by Polonia przestała istnieć"

03.04.2020

III-ligowa Polonia Bytom jako jedna z pierwszych reaguje na kolejne etapy kryzysu spowodowanego pandemią. Dwa tygodnie temu jej piłkarze zaproponowali obniżkę swoich kontraktów. Teraz, wraz z pracownikami klubu stanęli jednak w obliczu cięć wynagrodzeń bardziej drastycznych, niż można było przypuszczać. - W mojej dotychczasowej pracy zawodowej to były jedne z najtrudniejszych dni - mówi prezes Sławomir Kamiński, który sam oddał się do dyspozycji prezydenta miasta.

Polonia Bytom

Łukasz Michalski: Sytuacja robi się coraz poważniejsza. Redukcja pensji zawodników do 500 złotych brutto, to nie korekta i dbałość o wizerunek, a drastyczne cięcie.
Sławomir Kamiński:
To nie jest czas na wizerunkowe akcje. To bolesne zderzenie z rzeczywistością przykrą dla nas wszystkich. Znaleźliśmy się w innym świecie, niż ten w którym żyliśmy jeszcze kilka tygodni temu i zupełnie nie mamy na to wpływu. Służby finansowe i zarząd spółki muszą natychmiast wdrażać rozwiązania, które zapewnią jej dalszy byt i sprawią, że będziemy gotowi do powrotu do rozgrywek. Bez względu na to kiedy i w jakiej miałyby się odbywać formie. Musimy się na jakiś czas zahibernować.

Znacie już skalę zmian, jakie czekają budżet klubu?
Opieramy się o budżet miejski, ale nie mamy w nim stałego miejsca. Spółka Bytomski Sport, a co za tym idzie i Polonia Bytom, są utrzymywane z nadwyżki, jaką miasto wypracowuje dzięki bieżącym wpływom. Mamy świadomość, że te wpływy do miejskiej kasy radykalnie się zmieniają i musimy na to reagować. Wiemy, że gdy już uda się poradzić z epidemią, będą pilniejsze potrzeby niż sport. Mamy świadomość, że na pierwszym miejscu jest zdrowie i bezpieczeństwo. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie kiedy ta trudna sytuacja się zakończy, my z kolei nie wiemy kiedy wrócimy do gry.

Wskazywaliście w komunikacie prasowym na solidarność piłkarzy i pracowników z Polonią, ale cięcia są tak dotkliwe, że musiały być poprzedzone bardzo trudnymi rozmowami. Sporo osób zostaje bez środków do życia...
Organizm, jakim jest Polonia Bytom to nie tylko piłkarze. To m.in. pracownicy stadionu, trenerzy młodzieży, osoby dbające o stan murawy przy Olimpijskiej. Rozmawialiśmy z każdą osobą, która w jakiejkolwiek formie jest zatrudniana przez spółkę. W mojej dotychczasowej pracy zawodowej to były jedne z najtrudniejszych dni. Ona wciąż zresztą trwają, a ich reperkusję będą długo odczuwalne. Stoimy jednak na stanowisku, że nie mieliśmy innego wyjścia. Koszty spółki w większości są kosztami stałymi i wynikają z wynagrodzeń. Musimy się przygotować na to, że przez pewien czas nie będziemy grać, a wpływy będą ograniczone. To sprawia, że te koszty trzeba ograniczyć. Trudne chwile nie ominęły u nas nikogo.

Odczuł pan w trakcie rozmów, że piłkarze i pracownicy Polonii, którzy i tak nie mają dziś wysokich pensji stanęli w trudnej, życiowej sytuacji?
Z pewnością. Nie chcę teraz analizować poszczególnych przypadków, ale to dla nikogo z nas nie jest miły czas. Zadanie, które mi powierzono, to dbanie o całą spółkę i jej przetrwanie. Jeśli teraz nie zrobilibyśmy drastycznego kroku w tył, narazilibyśmy ledwo zipiącą od jakiegoś czasu Polonię na straty, których konsekwencją byłaby likwidacja lub stan upadłości. Jestem w pełni świadom, że choć komunikat z klubu był podany w miarę łagodnie, to dla nikogo nie są to łatwe chwile. 

To sytuacja przejściowa i przewidujecie powrót do warunków, na jakich współpracowaliście z piłkarzami i pracownikami dotychczas, czy przygotowujecie się już do działania w nowej, zdecydowanie trudniejszej rzeczywistości?
To decyzja na przeczekanie, ale głośno rozmawiamy o tym, że piłka na naszym szczeblu rozgrywkowym może się mocno zmienić. Analizując to, co dzieje się w różnych gałęziach gospodarki, zdajemy sobie sprawę, że przed nami ciężkie czasy, które nie ominą piłki nożnej. Nie wyobrażam sobie, że ktoś teraz wcisnął "pauzę", a za kilka miesięcy po prostu naciśnie "play". Zmienią się budżety samorządów finansujących kluby, relacje ze sponsorami. W rozmowach z zawodnikami postawiliśmy na szczerość. Część z nich sama zaczęła dochodzić do wniosku, że trzeba będzie przemodelować sposób na życie, znaleźć stałą pracę, a po powrocie do piłki robić to tylko popołudniami i w formie amatorskiej. Nie wiemy nawet, które kluby będzie stać na powrót do rywalizacji, jaki kształt przybiorą rozgrywki w nowym sezonie. Jest zbyt wcześnie by prognozować. Dziś musimy się skurczyć i zahibernować by przeżyć, ograniczając się do minimum oraz obserwować proces walki z pandemią i reakcję gospodarki.

Wspomniana hibernacja wynika ze zdrowego rozsądku, czy konkretnych sygnałów płynących ze strony miasta na temat redukcji środków dla Bytomskiego Sportu?
To oddolna inicjatywa, z którą najpierw, 21 marca, wyszli zawodnicy. To świadomi i mądrzy ludzie, widzą co się dzieje. Wydaje mi się, że to powinno rozpocząć szerszą dyskusję. To nie jest czas, by chować głowę w piasek i udawać, że niewiele się dzieje. Otoczenie się zmienia. Nie jestem w stanie dać odpowiedzi na pytanie o dalszy model finansowania klubów po przejściu pandemii. Spółką i Bytomiem zarządzają jednak osoby patrzące na świat bardzo racjonalnie i reagujące na bieżąco. Czasami te decyzje nie są łatwe, ale trzeba je podejmować. 

Fakt, że oddał się pan do dyspozycji prezydenta to wynik poczucia odpowiedzialności, czy zapowiedź rozstania z Polonią?
Po reakcji zawodników i klubu to po prostu naturalna kolej rzeczy. Wynika z poczucia odpowiedzialności i powinności. Mam nad sobą radę nadzorczą, która na najbliższym posiedzeniu będzie podejmować decyzje. Oddaję się do dyspozycji przełożonych zarówno pod względem wysokości mojego wynagrodzenia jak i dalszych zadań. Właścicielem klubu jest miasto, to ono będzie podejmować decyzje. Każdy z nas ma swoją rolę. Moją jest zarządzanie spółką i zagwarantowanie jej przetrwania. Ten sam cel mają moi przełożeni. Wszystkie decyzję przyjmę z pokorą. Jestem pełen podziwu dla tego, co zrobili zawodnicy. Duma to zbyt małe słowo. W czasie rozmów wyrażali zrozumienie sytuacji, którą im przedstawiliśmy. Razem czekamy, aż to wszystko się skończy i zostaną nam postawione nowe zadania. Nikt nie chce, by Polonia przestała istnieć.

Pewnie tak po ludzku jest wam po prostu smutno, że niezawiniony kryzys spotkał was akurat w momencie, w którym udało się zbudować dobry zespół i po inauguracji wiosny z optymizmem patrzeć w przyszłość?
To bardzo przykre i jest nam żal. Mamy jednak nadzieję, że skoro zaczęło nam się udawać, to będziemy potrafili zrobić to jeszcze raz. Nie wiemy jeszcze jak będzie wyglądał piłkarski rynek po przejściu pandemii, ale robimy wszystko, by po stanie zamrożenia ponownie wystartować. Gdybyśmy tylko czekali udając że nic się nie dzieje, nie mielibyśmy po prostu wyobraźni. 

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również