Zaczarowana bramka Placha. Słowak z interwencją sezonu, Piast z ważnym punktem

14.03.2021

Mimo szeregu okazji i całkiem zaciętego przebiegu rywalizacji, w dzisiejszym meczu Lecha Poznań z Piastem Gliwice nie padła żadna bramka. Bez dwóch zdań za największego bohatera po stronie przyjezdnych trzeba uznać Frantiska Placha, który poza pewną postawą w bramce, w jednej z sytuacji popisał się chyba najefektowniejszą paradą dotychczasowej części rozgrywek.

Rafał Rusek/PressFocus

W 2015 roku wydarzyło się naprawdę wiele istotnych wydarzeń, natomiast Piast Gliwice z pewnością zapamiętał ten rok z dwóch ważnych powodów. To właśnie wtedy podopieczni Radosława Latala niespodziewanie dołączyli do grona czołowych drużyn polskiej Ekstraklasy, a ponadto w tym samym roku „niebiesko-czerwoni” po raz ostatni odnieśli zwycięstwo na stadionie w Poznaniu. Jak sporo wody w Wiśle upłynęło od tego czasu niech świadczy fakt, że jedyną bramkę w tamtym spotkaniu zdobył Czech Kamil Vacek, a w składzie Piasta znajdowali się wówczas tacy zawodnicy jak Patrik Mraz, Radosław Murawski czy też Martin Nespor.

Od tego momentu obiekt przy Bułgarskiej stał się dla gliwiczan niezdobytą twierdzą - w końcu od sierpnia 2015 roku Piast rozegrał na nim pięć spotkań, zdobywając w tych pojedynkach zaledwie dwa punkty i tracąc w nich aż 13 bramek. Nic więc dziwnego, że podopieczni Waldemara Fornalika zamierzali przerwać tą niekorzystną passę - w końcu zwycięstwo na bardzo trudnym terenie zapewniłoby im nie tylko wyprzedzenie „Kolejorza” w tabeli, ale ponadto umożliwiłoby im awans nawet na szóstą lokatę. 

- Za nami naprawdę intensywny tydzień, ale też bardzo udany. Trzy zwycięstwa, dwa z nich na trudnych terenach i jeden u siebie. Na pewno z optymizmem patrzymy w przyszłość, jednak teraz skupiamy się tylko na meczu z Lechem i mam nadzieję, że przywieziemy punkty z Poznania. Chcemy wygrywać i być na wyższym miejscu w tabeli niż te, które teraz zajmujemy. W Lechu jest podobnie, dlatego będzie to starcie dwóch drużyn, które jeszcze chcą się podłączyć do walki o wysokie pozycje - zapewniał przed pierwszym gwizdkiem pomocnik Patryk Sokołowski, jednak przed pierwszym gwizdkiem martwić mógł fakt, że jego zespół nie przystąpił do niedzielnej rywalizacji w najmocniejszym składzie. 

Drobny uraz wyeliminował bowiem z gry najlepszego strzelca zespołu - Jakuba Świerczoka, a już wcześniej było wiadome, że z powodu kontuzji trener Fornalik nie będzie mógł skorzystać z niezwykle skutecznego w ostatnich tygodniach jokera, Tiago Alvesa. Mimo to przyjezdni starali się nie tracić rezonu, a w 21. minucie mieli oni wręcz znakomitą okazję na otwarcie wyniku. Po błędzie Thomasa Rogne Michał Żyro zdołał dojść do sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale w kluczowym momencie zabrakło mu zimnej krwi i nie zdołał on przelobować wychodzącego Mickey’ego van der Harta. Co prawda szanse na dobicie tej próby mieli jeszcze Arkadiusz Pyrka oraz Kristopher Vida, ale w obu przypadkach defensywa Lecha wykazała się już odpowiednią czujnością. Niedługo później dobrą okazję miał jeszcze ostatni z wymienionych zawodników, ale golkiper umiejętnie sparował finezyjny strzał Węgra z okolic 16 metra.

Pomijając jednak wspomniane sytuacje dla zespołu „niebiesko-czerwonych”, mecz w stolicy województwa wielkopolskiego długo stał pod znakiem dość wyrównanej walki. Gliwiczanie dość często wpuszczali przeciwnika na swoją połowę (czego efektem były dwa groźne strzały w wykonaniu Jakuba Kamińskiego oraz Daniego Ramireza), ale im mecz dalej trwał, tym przyjezdni coraz lepiej ustawiali się w obronie i umiejętnie oddalali ewentualne zagrożenie. 

Choć samo spotkanie stało na dość wysokim poziomie, zgromadzeni przed telewizorami kibice zapewne mieli nadzieję na to, że po zmianie stron zespoły dołożą do niezłej gry odpowiednią skuteczność. A czy tak się stało? W porównaniu do pierwszej połowy drużynom brakowało pewnego pierwiastka kreatywności w swoich działaniach, a gdy już udawało im się przedostać do ofensywy, górą z pojedynków wychodzili obaj golkiperzy. Zresztą, bramka Frantiska Placha była tego dnia właściwie jak zaczarowana, czego potwierdzenie otrzymaliśmy w 66. minucie.

Wówczas Dani Ramirez starał się wykorzystać dokładną wrzutkę na dalszy słupek i co prawda jego uderzeniu ciężko było cokolwiek zarzucić, golkiper Piasta popisał się wręcz osobliwą interwencją. Słowak przytrzymał bowiem piłkę przy słupku na kilka sekund i po tym czasie zdołał odbić ją na rzut rożny. W dużej mierze dzięki fenomenalnej dyspozycji bramkarza, „niebiesko-czerwoni” przetrwali napór przeciwnika i mimo nieco słabszej postawy w drugiej połowie, ostatecznie zakończyli mecz z czystem kontem. 

Tym samym Piast nie przegrał czwartego kolejnego spotkania (biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki), ale wywalczony punkt w Poznaniu nie spowodował, że podopieczni trenera Fornalika przesunęli się do górnej połowy tabeli.

Lech Poznań - Piast Gliwice 0:0

Składy:

Lech: Van der Hart - Kamiński, Rogne, Salamon, Czerwiński - Tiba, Karlstrom (84’ Kvekveskiri) - Sykora (63’ Kravets), Ramirez (84’ Kozubal), Skóraś (84’ Palacz) - Ishak (74’ Szymczak). Trener: Dariusz Żuraw

Piast: Plach - Holubek, Czerwiński, Huk, Konczkowski - Lipski (89’ Badia), Sokołowski - Vida (61’ Milewski), Chrapek (69’ Jodłowiec), Pyrka (61’ Steczyk) - Żyro. Trener: Waldemar Fornalik

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)

Żółte kartki: Kamiński (Lech) - Holubek (Piast)

Widzów: bez publiczności 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również