Z ligi już spadli, teraz walka o życie. "Tak dalej być nie może"

13.05.2019

Ruch Chorzów stracił nawet matematyczne szanse na utrzymanie w drugiej lidze. Ta fatalna wiadomość ma jednak i dobre strony. Nie ma co już liczyć na cud. Pacjent jest w szpitalu, jedną nogą na tamtym świecie. Ratować trzeba go dzisiaj. Każde siedem dni zwłoki, bo pewnie za tydzień Ruch i tak zostałby zdegradowany, może mieć opłakane skutki.

Norbert Barczyk/PressFocus

Jeżeli są mecze, które muszą się tylko odbyć... to pojedynek Ruchu z Błękitnymi do takich należał. - Wierzyliśmy, chcieliśmy... – mówił po meczu Tomasz Foszmańczyk. Tego chciejstwa wystarczyło jednak zaledwie do wywalczenia remisu. Ruch był konsekwentny – zagrał ostatni mecz, tak jak grał niemal przez cały sezon. - Zwłaszcza runda wiosenna była fatalna w naszym wykonaniu. Jesienią jeszcze mówiło się nawet o awansie. Trudno znaleźć jedną przyczynę. Problemem nie była szatnia, tę buduje się jednak na stabilizacji. Zmiany co pół roku nie pomagają. My czasu na stabilizacje nie mieliśmy, wyszły te zmiany na minus, ale to nie jest usprawiedliwienie, bo przy dużych zmianach i tak można było się uratować. Jako zawodnicy uderzamy się w pierś. Gdy przychodziliśmy do Ruchu były zapewnienia o stabilizacji, wszyscy tego chcieliśmy, a nie wyszło to tak, jak się spodziewaliśmy. Tak dalej w tym klubie być nie może. Stabilizacja i normalność da postęp – mówił Tomasz Podgórski.

Jednym z tych, który wiosną nie rozczarował był Lucjan Zieliński. Po męsku ocenił postawę Niebieskich. - Spadamy z ligi i to jest włącznie nasza wina. Nie ma się czym usprawiedliwiać. Jeżeli nie wygrywamy meczów z tyloma sytuacjami, to nie zasługujemy na bycie w tej lidze. Nie chcę mówić o szczęściu, bo szczęścia można nie mieć raz czy dwa. Brakowało nam po prostu umiejętności. Dziękujemy tym, którzy nas wspierali i miejmy nadzieję, że Ruch jak najszybciej wróci tam, gdzie powinien być – przyznawał po meczu Zieliński, który w ostatnich tygodniach miał problemy z wytrzymałością fizyczną. - Wiara w nas była, nie poddawaliśmy się, ale to była kwestia zmęczenia fizycznego i psychicznego. Nie mogłem wystąpić z tego powodu na Widzewie. Byłem tak przeciążony, że nie miałem sił już po dziesięciu minutach treningu. Przez cały tydzień musiałem schodzić po połowie treningu, bo nie dawałem rady. Problem nie był jednak w złych zimowych przygotowaniach. Miałem badania, ale wyniki były dobre, nie jestem też typem zawodnika wydolnościowego.

Niebiescy wiosną nie stanowili drużyny, brakowało także na boisku liderów. Najbliżej tej roli był chyba Tomasz Foszmanczyk, który jeszcze długo po meczu z Błękitnymi na boisku przeżywał degradację. - Staraliśmy się nie patrzeć na to co jest za nami, grać swoje i wygrać ten mecz... - popularny Fosa w pewnym momencie przerwał wypowiedź i usiadł na ławce rezerwowych, gdzie w samotności przeżywał gorycz porażki. Przyczyn spadku z drugiej ligi jest jednak zdecydowanie więcej, nie wszystkie zamykają się w szatni i nie wszystkie dotyczą wyłącznie sfery sportowej. Dzisiaj jednak zdecydowanie ważniejszym tematem jest przyszłość Ruchu.

Co dalej z Niebieskimi? Wystartuje Ruch w trzeciej lidze? Wszystko zacznie się od nowa? Będzie ktokolwiek grał na Cichej? Takie pytania przewijały się również w trakcie sobotniego spotkania. - Chciałbym naprawdę tutaj zostać, bo dobrze się w Chorzowie czuję i dobrze mi się tutaj żyje. Szkoda, że spadamy do trzeciej ligi. Muszę na chłodno to przemyśleć – mówił Zieliński. - Jestem otwarty na rozmowy i decyzje o przyszłości. Uderzam się w pierś. Zakochałem się w tym klubie już podczas mojej pierwszej przygody w Chorzowie. Teraz są nerwy, rozgoryczenie, ale ja rozumiem reakcje trybun. To dla tych ludzi jest za dużo. Jeżeli część zawodników dostanie okazje do rehabilitacji, to podejmą tą rękawice. Pewnie w najbliższych dniach, tygodniach będą zapadały najważniejsze decyzje w gabinetach prezesowskich odnośnie przyszłości klubu, a większość z nas nie dała argumentów, by siadać do stołu od razu – mówił kapitan Niebieskich Tomasz Podgórski.

Ważniejsze od tego kto dla Ruchu będzie grał jest jednak to, kto w gabinetach na Cichej będzie zasiadał. Dzisiaj przed całym środowiskiem "ruchowskim" najtrudniejszy egzamin. Wszyscy muszą sobie wspólnie odpowiedzieć na pytanie, czy chcą piłki na poziomie profesjonalnym w Chorzowie. Przede wszystkim odpowiedź na to pytanie musi paść w gabinetach w urzędzie miasta, bo bez solidnego wsparcia, ale i wzięcia odpowiedzialności za ten klub, Ruch nie będzie już istniał.

Zdają sobie z ciężaru odpowiedzialności także kibice. Nie bez powodu na transparentach w trakcie meczu z Błękitnymi wśród winnych upadu Ruchu wymieniono osoby, które zarządzały klubem nawet w latach 90-tych ubiegłego wieku, a osób, które dzisiaj, z racji pełnionych stanowisk, są odpowiedzialne za klub, nie umieszczono. Obecnie wszyscy zdają sobie sprawę, że tylko pewien kompromis jest w stanie doprowadzić do pójścia w górę. Tworzenie alternatywnego tworu, startowanie od klasy B wydaje się być ostatecznością.

W tygodniu ma dojść do spotkania fanów z prezydentem miasta i najważniejszym z udziałowców w chorzowskiej spółce, Zdzisławem Bikiem. Chociażby w tym kontekście dobrze, że sytuacja Ruchu jest już jasna i nie pozostawia żadnych marginesów...

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również