Wyjazdowa klątwa przełamana. Piast podbił Łazienkowską i został wiceliderem

08.03.2020

Choć mało kto obstawiał wyjazdowe zwycięstwo Piasta Gliwice z Legią, podopieczni Waldemara Fornalika zdołali pokonać lidera tabeli i do ośmiu punktów zmniejszyć stratę do stołecznej ekipy. Mistrzowie Polski wygrali w Warszawie 2:1 po bramkach Jorge Felixa i Gerarda Badii, choć kluczowym punktem meczu i tak była czerwona kartka, po której Legia od 10. minuty musiała grać w osłabieniu.

Adam Starszyński/PressFocus

- W poprzednim sezonie, a dokładnie w rundzie finałowej odnieśliśmy zwycięstwo na Łazienkowskiej. Teraz będziemy chcieli powtórzyć ten wynik, choć wiadomo że nie będzie łatwo, bo Legia jest aktualnie w naprawdę dobrej formie. Ale my wciąż staramy się patrzeć na siebie i wychodzić z założenia, że głównie od nas zależy jak to spotkanie się potoczy. Chcemy w Warszawie rozegrać dobry mecz i wywieźć stamtąd punkty - tak o niedzielnym starciu Legii z Piastem wypowiedział się w rozmowie z naszym portalem obrońca „niebiesko-czerwonych”, Martin Konczkowski. 

Wspomniany mecz lidera tabeli z urzędującym mistrzem Polski śmiało można było uznać za hit zmierzającej ku końcowi 26. serii gier. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią dyspozycję obu drużyn, za zdecydowanego faworyta niedzielnej rywalizacji trzeba było uznać stołeczny zespół. Podopieczni Aleksandra Vukovicia tylko raz w 2020 roku stracili ligowe punkty, dzięki czemu znacząco odjechali będącej w słabej formie „grupie pościgowej”. Gliwiczanie z kolei wciąż mają spory problem ze spotkaniami wyjazdowymi. Dość powiedzieć, że Piast jako jedyna drużyna z całej ekstraklasowej stawki, nie była w stanie z pięciu ostatnich delegacji przywieźć choćby punktu. Zawodnicy trenera Fornalika nie stali jednak na całkowicie straconej pozycji, gdyż w poprzednim sezonie pewnie pokonali Legię u siebie 2:0, a ewentualne zwycięstwo w Warszawie umożliwiłoby im awans nawet na drugie miejsce w tabeli.

Początek meczu co prawda stał pod znakiem dominacji gospodarzy i stosowanego przez nich wysokiego pressingu, ale w 6. minucie na murawie doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Wówczas Jose Kante zaatakował nakładką Sebastiana Milewskiego, a sędzia Jarosław Przybył pokazał Gwinejczykowi żółtą kartkę. Arbiter spotkania postanowił jednak skorzystać z pomocy wozu VAR i obejrzeć nieprzyjemne zdarzenie w powtórce. Po dość długiej weryfikacji arbiter postanowił zmienić swoją decyzję i ostatecznie wyrzucił napastnika „Legionistów” z boiska, doprowadzając do wściekłości kibiców oraz trenera Vukovicia. 

Czerwona kartka dla Jose Kante była punktem zwrotnym niedzielnego spotkania (fot: Adam Starszyński/PressFocus)

Wówczas mogło się wydawać, że bez swojego czołowego zawodnika i braku jakiegokolwiek innego napastnika w wyjściowym składzie, Legia straci rezon i będzie potrzebowała czasu, by wrócić na odpowiednie tory. Mimo osłabienia to właśnie warszawianie wyszli jako pierwsi na prowadzenie - i to zaledwie dwie minuty po zejściu Kante z boiska. W 12. minucie Michał Karbownik dopadł do wypiąstkowanej przez Frantiska Placha piłki i od razu zdecydował się ją wgrać w pole karne. Już w szesnastce najlepiej odnalazł się Chorwat Domagoj Antolić, który po przyjęciu od razu odwrócił się z futbolówką, poradził sobie z interweniującymi dwoma stoperami i pokonał bramkarza mocnym strzałem.

Goście z Gliwic byli wyraźnie oszołomieni zaistniałą sytuacją i mimo gry 11 na 10, długo mieli problem by wypracować dogodną okazję do wyrównania. W grze Piasta było widać przede wszystkim chaos i brak pomysłu na przełamanie zwartej defensywy oraz mocno zagęszczonego środka pola rywala. Dość powiedzieć, że po 30 minutach gry goście mieli na swoim koncie zaledwie jeden strzał, w dodatku niecelny. 

W kolejnych fragmentach przyjezdni zaprezentowali się już znacznie lepiej, a swoją dobrą postawę udokumentowali golem wyrównującym. W 35. minucie Tom Hateley, który w ostatniej kolejce pauzował za nadmiar żółtych kartek, zdecydował się na dośrodkowanie z rzutu rożnego w stronę bliższego słupka. Tor lotu piłki udało się przeciąć Jorge Felixowi, który wyprzedził interweniującego Pawła Wszołka i pokonał Majeckiego celną główką. Dla Hiszpana jest to już dwunasta bramka w obecnym sezonie, ale dopiero pierwsza, zdobyta z gry w 2020 roku.

Dopiero po wyrównującym golu Piast zyskał sporo animuszu, a przed przerwą stworzył sobie dwie dogodne okazje do wyjścia na prowadzenie. Najpierw Piotr Parzyszek najwyżej wyskoczył do dośrodkowania Martina Konczkowskiego z prawej strony boiska, ale jego strzał głową nieznacznie przeleciał nad poprzeczką. Niedługo później Radosława Majeckiego postanowił zaskoczyć strzałem z dystansu Mikkel Kirkeskov, jednak bramkarz pewnie poradził sobie z próbą lewego obrońcy. 

Po zmianie stron można było się spodziewać, że spotkanie wciąż będzie trzymało w napięciu, a żadna z drużyn nie zadowoli się remisem. Przewidywania te dość szybko zostały potwierdzone - dokładnie w 52. minucie, gdy podopiecznym Waldemara Fornalika udało się wyjść na prowadzenie. Podobnie jak w ostatnim meczu Legii z Piastem na stadionie przy Łazienkowskiej, gola dla zespołu gości zdobył Gerard Badia. Po wbiegnięciu w pole karne skrzydłowy wyprzedził Andre Martinsa i zdecydował się na mocny strzał z ostrego kąta. Choć bramkarz Legii wyciągnął się jak struna i był bliski dosięgnięcia uderzonej futbolówki, ostatecznie to Hiszpan wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.

Efektowny gol na 1:2 wcale nie zakończył emocji przy Łazienkowskiej - na placu gry było momentami bardzo nerwowo, ale poza tym nie brakowało również sporej ilości okazji bramkowych. Po stronie Piasta bliski ustrzelenia dubletu był Jorge Felix, ale jego ekwilibrystyczne uderzenie z 69. minuty zatrzymało się tylko na poprzeczce. Frantisek Plach miał z kolei sporo pracy przy próbach Domagają Antolicia oraz Marko Vesovicia, jednak najlepszą okazję do wyrównania stworzył sobie Paweł Wszołek. Strzał skrzydłowego poleciał jednak minimalnie obok słupka słowackiego bramkarza. Mimo sporej ilości emocji, wynik niedzielnego meczu nie uległ już zmianie do samego końca. Ostatecznie gliwiczanie odnieśli pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od 18 października, a dodatkowo pokonali Legię Warszawa z trzecim kolejnym meczu ligowym. Dodatkowo zdobyte punkty pozwoliły podopiecznym Waldemara Fornalika awansować na fotel wicelidera tabeli, a jego strata do stołecznej ekipy wynosi aktualnie osiem punktów. 

Legia Warszawa - Piast Gliwice 1:2 (1:1)

1:0 - Domagoj Antolić 12’

1:1 - Jorge Felix 35’

1:2 - Gerard Badia 52’

Składy:

Legia: Majecki - Karbownik, Wieteska, Jędrzejczyk, Vesović (90+1' Novikovas) - Martins, Antolić - Luquinhas (77’ Rosołek), Gvilia (55’ Cholewiak), Wszołek - Kante. Trener: Aleksandar Vuković

Piast: Plach - Kirkeskov, Korun, Czerwiński, Konczkowski - Badia (72’ Tuszyński), Sokołowski (85’ Vida),  Hateley, Milewski - Felix, Parzyszek (78’ Huk). Trener: Waldemar Fornalik

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Żółte kartki: Gvilia, Wszołek (Legia) - Kirkeskov, Sokołowski (Piast)

Czerwona kartka: Kante (Legia, za brutalny faul) 

Widzów: 23120

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również