Wyczekane bramki „Bizona”

24.08.2008
To czarny weekend śląskich drużyn. Jedynym jasnym bohaterem był Marcin Sobczak. Napastnik Ruchu czuł, że strzeli przynajmniej jedną bramkę z Polonią. Marzenie się ziściło i to z nawiązką!
Duszan Radolsky drugi raz postawił od pierwszej minuty na 21-letniego napastnika, na ławce sadzając Martina Fabusza, który strzelił gola przed tygodniem. Już nikt się nie dziwi! Sobczak został bohaterem Chorzowa. – Marcin przed meczem powiedział, że przeczuwa zdobycie gola – opowiada Pavol Balaż. – Odpowiedziałem, że w takim razie niech od razu strzeli dwie – śmieje się Słowak, który asystował przy bramce na wagę zwycięstwa, a po pierwszym trafieniu dokonał symbolicznego „czyszczenia” buta Sobczaka. – Dogadaliśmy się, że w ten sposób będziemy celebrowali bramkę, jeśli któryś z nas wpisze się na listę. Był też wariant, że całujemy głowę strzelca, jeśli ten zdobędzie gola tą częścią ciała – zdradza Balaż.

O tym, że wystąpi z Polonią od pierwszej minuty, Sobczak dowiedział się już w przeddzień meczu. Pozostali zawodnicy musieli czekać na odprawę. – Trener powiedział mi po cichu, że mam być gotowy, aby zagrać od początku – przyznaje Marcin. – Chcę spłacić kredyt zaufania jaki mi dano. Pierwszego gola dedykuję rodzicom, którzy pomagali mi w trudnych chwilach. Dziękuję też kibicom za wsparcie – podkreśla młody zawodnik, pochodzący z Żor. Na Cichą trafił już zimą, lecz w między czasie zagrał w tylko pięciu meczach ligowych. – Był bardzo cierpliwy i teraz zbiera plony. Czekał na swoją szansę przykładnie pracując. Mamy w kadrze innych młodych zawodników. Liczę, że będą oni równie cierpliwi – tłumaczy Radolsky.

Przed rokiem Sobczak strzelał gole w klasie okręgowej, jako zawodnik Gwarka Zabrze, gdzie w zespołach młodzieżowych nabierał piłkarskich szlifów. Jeden z trenerów Gwarka, Janusz Kowalski, porównuje Sobczaka do Czecha Jana Kollera. – Mogę tylko pogratulować temu chłopakowi, bo w meczu z nami zrobił wszystko tak jak należy – chwali zawodnika Ruchu, Grzegorz Podstawek z Polonii Bytom. Duszan Radolsky otwiera tymczasem parasol ochronny nad głową młodziana. – Musi jeszcze dużo piłkarskiego chleba zjeść. Rozegrał dobry mecz, lecz van Nistelrooy jeszcze z niego nie jest – zaznacza szkoleniowiec.
autor: Krzysztof Kubicki

Przeczytaj również