Wychowanek wrócił do Rybnika. "Inne oferty nie były dla mnie opłacalne"

23.07.2019

Po 8 latach gry na szczeblu centralnym, ROW 1964 Rybnik ponownie znalazł się w trzeciej lidze. Z tego powodu w kadrze drużyny doszło do sporej ilości zmian, a klub zadbał o odpowiednie załatanie ubytków. Jednym z wzmocnień ROW-u został skrzydłowy Marcin Wodecki, którego przyjście określa się jako jeden z hitów transferowych na poziomie trzeciej ligi. W rozmowie z naszym portalem doświadczony pomocnik przyznaje, dlaczego przystał na ofertę klubu w którym się wychował, jak wspomina okres spędzony poza Śląskiem i jakie cele stawia sobie jego nowy-stary zespół przed zbliżającym się sezonem. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Piotr Porębski (SportŚląski.pl): Po trzech latach pobytu w Legionovii, Odrze Opole i Siarce Tarnobrzeg wróciłeś do naszego województwa i swojego rodzinnego miasta. Można zatem stwierdzić, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?
Marcin Wodecki (ROW 1964 Rybnik): Można tak to powiedzieć. Spędziłem trzy ostatnie lata poza domem, a wyjazdy te naprawdę mnie bolały. Nie byłem blisko domu, więc stwierdziłem z żoną, że chciałbym wrócić tutaj, spróbować odżyć i się odbudować. Dlatego wróciłem do klubu, gdzie zacząłem stawiać pierwsze kroki i rozpocząłem swoją piłkarską karierę. 

Właśnie ta bliskość do domu była głównym powodem Twojego transferu do Rybnika?
Nie ukrywam, że otrzymałem w ostatnim czasie kilka konkretnych ofert, m.in. z klubów drugo- oraz trzecioligowych. Wszystko jednak sobie przekalkulowałem i uznałem, że inne ewentualne ruchy nie byłyby dla mnie opłacalne. Stwierdziłem zatem, że będzie najlepiej, gdy wrócę do Rybnika oraz na Śląsk. 

Trafiłem na wywiad z Tobą z 2017 roku, opublikowany na portalu Łączy nas Piłka. Wówczas swój wyjazd ze Śląska traktowałeś jako swoistą kurację i zagrywkę va banque dla ratowania  kariery. Po czasie możesz stwierdzić, że ta decyzja wyszła Ci na dobre?
Myślę, że tak. Zawsze analizuje sobie swoje pobyty w klubach oraz decyzje, które podejmowałem w trakcie swojej kariery. W Legionovii zaliczyłem tzw. przystanek – w klubie tym musiałem podjąć pewne kroki i chciałem pokazać się na tyle, by znowu zaczęto o mnie mówić. Liczyłem na to, że moje nazwisko ponownie zaistnieje i to mi się udało. Trener Wieczorek zachęcał mnie do przyjścia do Legionovii, bym mógł się odbudować oraz przy okazji pomóc drużynie. Długo zastanawiałem się nad tym transferem, szczególnie że w tym samym czasie miałem również dwie inne poważne oferty. Ostatecznie zdecydowałem się na wyjazd do Legionowa. Tam wszystko dobrze się skończyło, strzeliłem parę bramek, dzięki czemu udało mi się zapracować na transfer do Odry Opole. Tak więc tamten okres oceniam jak najbardziej na plus.  

W minionej rundzie występowałeś już kolei w Siarce Tarnobrzeg, ale nie utrzymałeś się z tym zespołem na szczeblu centralnym. Patrząc na tabelę i terminarz zeszłego sezonu, to nie da się ukryć, że mecze ze śląskimi drużynami i ich wyniki mocno dały Wam się we znaki.
Myślałem, że transfer do zespołu Siarki wyjdzie mi na dobre. Szczególnie że słyszałem o Tarnobrzegu naprawdę dobre opinie, a ponadto wiedziałem, że zespół ten słynie z gry piłką oraz posiada grupę wielu zdolnych młodzieżowców. Nie zawsze podejmuje się jednak trafne decyzje. Jak przyszedłem do klubu to nawarstwiło się wiele pomniejszych spraw, które przyczyniły się do naszego spadku. Jednym z tym powodów były kontuzje – może nie były one bardzo poważne, ale przez nie odpadło wielu kluczowych zawodników pierwszej drużyny. Wtedy niestety nasze wyniki były takie jakie były. Trochę żałuje tego wyboru, szczególnie że mogłem przyjść już wcześniej do Rybnika. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Chciałem jednak spróbować czegoś innego, bo przekonywano mnie, że w Siarce będzie naprawdę okej. Starałem się pomóc drużynie najlepiej jak mogłem, ale ogólnie jako zespół chyba nie byliśmy przygotowani na to, aby się utrzymać. 

W rundzie wiosennej wspomogłeś Siarkę dwoma zdobytymi trafieniami, a jednym z nich zdołałeś pokonać bramkarza... ROW-u. Jakie to uczucie strzelić gola na „swoim” stadionie?
Na pewno byłem tym bardzo zaskoczony. Jak wychodziłem na mecz z Rybnikiem, klubem którego jestem wychowankiem, nie było to dla mnie zbyt przyjemne uczucie. Chociaż teraz rozmawiamy sobie w szatni z chłopakami i żartujemy sobie z tamtej sytuacji. Z drugiej zaś strony wówczas nie cieszyłem się z tamtego trafienia. Znalazłem się w odpowiednim miejscu, gdzie była piłka i właściwie mnie trafiła. Ciężko powiedzieć, że w takiej sytuacji nie strzela się bramki. W końcu później byłoby ewentualnie mówione, że nie zdołałem pokonać bramkarza z metra, bądź nie chciałem po prostu zdobyć gola. Tak z pewnością nie było. Taka jest piłka, a wychodzi się na boisko po to, aby grać i wygrywać.

Na jednym z portali, powiązanych z rybnicką piłką znalazłem informacje, że twoje przyjście na Gliwicką uznawane jest za jeden z transferowych hitów w trzeciej lidze. W takiej sytuacji czujesz, że oczekiwania wobec twojej osoby są wyjątkowo wysokie?
Zawsze zastanawiam się nad tym i myślę sobie, czy jest to dobry pomysł i jak ludzie zapatrują się na mój transfer do ROW-u. Z jednej strony jest to fajne, że wśród kibiców panują pozytywne opinie i liczą oni na mnie. W końcu przychodzę do swojego klubu i chce wzmocnić drużynę. Teraz jednak od siebie będę musiał pokazać, że jestem naprawdę dobrym zawodnikiem. Oczywiście, zdaje sobie sprawę z tego, że kibice czy drużyna będą ode mnie wiele wymagali. Zamierzam pokazać, że potrafię grać w trzeciej lidze. Nie ukrywam, że pierwszy raz będę grał na czwartym poziomie rozgrywkowym. Nie wiem jak wszystko będzie tu dokładnie wyglądać – w końcu trzecia liga to jest już zupełnie inny styl gry, a nasi przeciwnicy są zupełnie różni. Myślę, że jesteśmy dobrą drużyną i z pewnością zrobimy wszystko, aby jako całość wypaść jak najlepiej. 

Wodecki podpisał z ROW-em umowę, która będzie obowiązywać do 30 czerwca 2020 roku. Na zdjęciu z prezesem trzecioligowca, Henrykiem Frystackim (fot: row1964rybnik.com)

Z jednej strony oczekiwania kibiców będą wysokie, ale z drugiej zaś będą oni mieli z kim się identyfikować. W końcu jesteś wychowankiem ROW-u i wracasz do niego po 12-letniej przerwie. 

To na pewno będzie plusem dla całego klubu. W końcu kibice też będą chcieli z nami porozmawiać, zebrać autografy czy zdjęcia. Wiadomo, jest to fajne i przyjemne uczucie. Oczywiście występują  różne grupy kibiców. Jedni są przychylnie nastawieni do nas, a inni z kolei już znacznie mniej. Ale jak na razie spotykam na swojej drodze tylko dobrych ludzi. Ja sam nie jestem żadnym złośliwym zawodnikiem, a wręcz przeciwnie, jestem bardziej wesoły, uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do świata. Będę zatem wszystko robił, aby zadowolić każdego kibica.
 
Do tej pory ROW dokonał czterech transferów w letnim okienku, pozyskując również oprócz Ciebie m.in. Piotra Pacholskiego. Poprzez dokonane transfery można uznać, że w przyszłym sezonie zespół będzie się opierać na mieszance młodości z doświadczeniem?
Tak, w klubie zostały poczynione naprawdę fajne kroki i dokonano dobrych transferów. Czy to np. pozyskano Dawida Plizgę, Przemysława Szkatułę czy Piotra Pacholskiego – wszyscy są naprawdę ciekawymi zawodnikami. Jednak nazwiska nazwiskami, ale trzeba będzie udowodnić swoją wartość na boisku. W kadrze znajduje się również wielu młodych piłkarzy i też na pewno dajemy im wiele wskazówek, zarówno na treningach, jak i w meczach. Chcą oni pokazać, że zamierzają być lepsi i potwierdzają to zresztą w każdym kolejnym treningu. W drużynie jest naprawdę ogromny profesjonalizm, a trener nad wszystkim czuwa.

W kontekście młodzieży to dobrze, że zaczęła się ona pokazywać się z dobrej strony. W końcu ostatnie lata i przykłady m.in. Michała Rostkowskiego czy Bartosza Slisza pokazały, że stąd da się wybić wyżej.
Myślę, że ROW Rybnik słynie z tego, że dużo zespołów, skautów, trenerów obserwuje poczynania tej drużyny. Cieszę się z tego, bo każdy młody zawodnik będzie przez to chciał pójść wyznaczoną drogą, zwracając na siebie uwagę i pokazując z jak najlepszej strony. A nagrodą będą dla nich zaproszenia na treningi i testy z klubów z wyższej klasy rozgrywkowej. Życzę im z całego serca, by mogli w przyszłości grać na jak najlepszym poziomie. 

Wracając do transferów, to trochę specjalnie wymieniłem w tym wcześniejszym pytaniu Piotra Pacholskiego. W końcu wy obaj oraz Szymon Jary jesteście jedynymi zawodnikami, którzy reprezentowaliście klub w sezonie 2006/2007 – twoim ostatnim przed transferem z ROW-u do Górnika.
Tak, wspominamy sobie z Piotrkiem tamte czasy w szatni. Możemy się uznać za tzw. starą gwardię, bo występowaliśmy razem, jesteśmy z jednego rocznika i chodziliśmy razem do klasy sportowej. Fajnie że po tylu latach będziemy mogli ponownie zagrać w jednej drużynie. Przychodzimy tutaj po wielu przejściach. Szymon był chyba w Rybniku cały czas i specjalnie nigdzie nie wyjeżdżał (jedynym klubem Jarego poza ROW-em była Odra Wodzisław, w której spędził dwa sezony i rozegrał m.in. 4 spotkania w Ekstraklasie – przyp. Red.), natomiast Piotrek długo był w GKS-ie Jastrzębie, z którym zdołał np. awansować z trzeciej do pierwszej ligi. Ja także przeszedłem sporo, w wielu naprawdę dobrych klubach. Teraz ponownie się spotykamy i cieszę się z tego powodu, bo możemy sobie porozmawiać i znów zagrać ze sobą. 

Dzięki dobrym występom w ROW-ie na szczeblu czwartej ligi, Wodecki w 2007 roku zapracował sobie na transfer do ekstraklasowego Górnika Zabrze (fot: ksrybnik.webd.pl)

Wy wiele przeszliście, ale równie sporo przeszedł także ROW. W końcu w ostatnim czasie klub zaliczył nawet sezon na szczeblu pierwszoligowym. 
Cały czas śledziłem poczynania drużyny z Rybnika. Przed odejściem występowałem z zespołem w czwartej lidze i miałem wówczas 16-17 lat. Naprawdę trudno było się wybić, a poza tym człowiek może sobie myśleć, że kto będzie przychodził na czwartą ligę. A faktycznie na naszych meczach zaczęli pojawiać się skauci, trenerzy Górnika Zabrze i później zaprosili mnie do siebie na treningi i musiałem to w jakiś sposób wykorzystać. Trzeba wykorzystywać swoją szansę – jakby nie udało mi się tego zrobić, to pewnie zostałbym w Rybniku i nie wiadomo w jaki sposób potoczyłaby się moja kariera. Teraz z pewnością znaleźliśmy się w niekomfortowej sytuacji i po czasie boli fakt, że jeszcze niedawno ROW występował na zapleczu Ekstraklasy, a jeszcze później długo utrzymywał się na dobrym poziomie w lidze drugiej. Szkoda klubu, bo z pewnością zasługuje na to, aby występować na wyższym poziomie rozgrywkowym. 

Skupiając się już tylko na zbliżającym się sezonie trzeciej ligi - do tej pory klub rozegrał dwa mecze towarzyskie, a w minionym sparingu rozgromiliście wręcz Odrę Centrum 8:1. Czyli forma przed rozpoczęciem rozgrywek rośnie?
W ostatnim sparingu mierzyliśmy się jednak z drużyną z niższego szczebla. Przeciwnik nie należał do specjalnie mocnych, ale przecież takie mecze też trzeba umieć wygrywać. Na pewno w trzeciej lidze, gdy będziemy rozgrywać już mecze o stawkę, wszystko będzie wyglądało znacznie inaczej. Dochodzi do tego trochę piłkarskiej adrenaliny i właściwie cała otoczka. W końcu każdy od nas wymaga, że musimy osiągnąć dobry wynik. Nasza drużyna ma naprawdę charakter i odpowiednie doświadczenie i uważam, że ze wszystkim sobie poradzimy. Mecze ligowe są najważniejsze, a do wyników sparingów nie przywiązywałbym większej wagi. W tych ostatnich spotkaniach skupialiśmy się przede wszystkim na taktyce oraz zgrywaniu się. W końcu pojedynek z Odrą był dla mnie pierwszym meczem w zespole, tak samo dla innych pozyskanych zawodników. Musimy się wkomponować w drużynę, ale myślę że wszystko będzie dobrze. 

Właśnie taktyka i zgranie były głównymi elementami, nad którymi pracowaliście i pracujecie w letnim okresie przygotowawczym?
Tak, to na pewno było kluczowe. Przychodząc do Rybnika trener Trzeciak stosuje inną taktykę i oczekuje ode mnie czegoś innego. Jest to coś nowego, ale przy okazji nic trudnego. Po treningach wiem już, jak wszystko powinno wyglądać. Również nie ukrywam, że jestem zadowolony z naszej pracy i taktyki, jaką będziemy grać w najbliższych meczach ligowych.

A jakie cele stawiacie sobie przed rozpoczęciem zbliżających się rozgrywek? Stawka ligowa wydaje się być naprawdę wyrównana, ale z drugiej strony również bardzo mocna. 
Najlepsze jest to, że w tej stawce każdy będzie chciał awansować. Kluby deklarują się i zapewniają, że są w stanie wiele wykonać. Okej, jak chcą awansować to niech tak będzie. My skupiamy się przede wszystkim na każdym najbliższym meczu. Wychodzimy na murawę, aby walczyć i zwyciężać. A co z tego będzie? Zobaczymy pod koniec sezonu. Nie będziemy nic obiecywać, bo wszystko mogłoby zostać szybko zweryfikowane. Zagramy parę spotkań i myślę, że po pierwszej rundzie będzie już wiele wiadomo – kto ile ma punktów i o co będzie walczył. Ciężko cokolwiek powiedzieć na dzień dzisiejszy, jak wszystko się ułoży. W końcu w tej lidze tej czekają nas mecze ze znanymi zespołami, takimi jak Polonia Bytom czy Ruch Chorzów, ale także z nowymi drużynami jak Foto-Higiena Gać bądź LZS Starowice. Nie wiemy, jak one się prezentują i sprawdzamy np. na 90minut.pl jak wyglądają ich wyniki w sparingach. Wszystko jednak zweryfikuje czas i boisko, bo tam rozstrzygnie się kto tak naprawdę jest lepszy. Staram się właśnie tak do tego podchodzić. 

A jeżeli chodzi o twoje indywidualne cele, zdążyłeś już sobie je określić? Domyślam się, że regularna gra przede wszystkim. 
Tak, to na pewno, chciałbym regularnie grać. Tylko wiadomo – grać, a nie pojawiać się na boisku. Chce pokazać coś więcej, czyli zdobywać bramki i zaliczać asysty. Przede wszystkim drużyna ma jednak wygrywać, bo jeżeli zespół dobrze funkcjonuje, to wówczas jednostki w jakiś sposób idą w górę.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również