Lato pod znakiem niepewności. ROW liże rany po spadku i czeka na kadrową rewolucję

07.07.2021

Po raz pierwszy od 2004 roku i momentu reaktywacji piłkarskiego klubu sportowego ROW, zawodnicy z Rybnika będą występowali niżej niż na czwartym poziomie rozgrywkowym. Zasłużone pożegnanie się śląskiego zespołu z III Ligą spowodowało, że przy Gliwickiej dojdzie do kolejnej rewolucji kadrowej na przestrzeni ostatnich miesięcy, choć sytuacja finansowa jednokrotnego finalisty Pucharu Polski cały czas jest bardzo daleka od ideału.

Rafał Rusek/PressFocus

Zima 2021 roku w Rybniku przypominała w pewnym sensie dryfowanie na powierzchni. Problemy finansowo-organizacyjne ROW-u nie były żadną tajemnicą, a Roland Buchała oraz pozostali członkowie sztabu szkoleniowego musieli zmierzyć się z budową zespołu właściwie od nowa. Wyzwanie to było również o tyle trudne, że nad rybniczanami wisiało wówczas poważne widmo degradacji. Dodatkowo sytuacji nie ułatwiło odejście najbardziej znanych oraz doświadczonych graczy z kadry zespołu, na czele z Kamilem Spratkiem, Szymonem Jarym czy przede wszystkim Marcinem Wodeckim, który po odejściu do Odry Wodzisław wręcz odżył. 

Dość powiedzieć, że jeszcze w styczniu klub posiadał właściwie tylko ośmiu zawodników, rokujących na regularną grę na poziomie III Ligi, a sam trener Buchała nazywał łatanie powstałych ubytków mianem „syzyfowej pracy”. W pewnym momencie mogło się jednak wydawać, że pozornie niemożliwa misja w postaci utrzymania może naprawdę zakończyć się happy-endem. 

Rybniczanie zaliczyli bowiem dość udane wejście w wiosenne zmagania, nieznacznie odskakując „czerwonej strefie” i zdobywając siedem oczek w czterech pierwszych spotkaniach. W międzyczasie ROW zdołał m.in. ograć bezpośredniego rywala w walce o byt - Foto-Higienę Gać, a wspomniany bilans punktowy mógł być nawet jeszcze korzystniejszy, gdyby śląski zespół nie uległ Polonii Nysa mimo uprzedniego prowadzenia 2:0.

- Dobrze wiedzieliśmy przed rozpoczęciem tej rundy, co jest naszym celem i o co będziemy walczyć. Żeby się utrzymać trzeba regularnie zdobywać punkty - przede wszystkim z klubami, znajdującymi się w tabeli trochę „po sąsiedzku”. Na pewno solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy i dobrze wyglądamy chociażby pod względem przygotowania fizycznego. Myślę, że to widać na boisku i z pewnością satysfakcjonuje nas fakt, że opuściliśmy czerwoną strefę oraz wypracowaliśmy nad nią pewną przewagę. Początek rundy wypadł dobrze, ale obecnie znajdujemy się dopiero w połowie drogi i potrzebujemy jeszcze większej ilości punktów, by ostatecznie się utrzymać. Ale jesteśmy na dobrym szlaku i wierzę w to, że po ostatnim meczu sezonu będziemy mieli co świętować - tak jeszcze w kwietniu na łamach naszego portalu wypowiadał się obrońca Jan Janik, zapewne nie spodziewając się, że podczas dalszej części rundy ROW będzie wręcz brutalnie weryfikowany.

Po przymusowej pauzie rybniczanie zaczęli bowiem prezentować się tak, jakby ktoś odciął im prąd, a na wierzch zaczął wychodzić brak doświadczenia wśród młodzieży, która przy swoim pierwszym kontakcie z seniorską piłką została rzucona na bardzo głęboką wodę. Dość powiedzieć, że regularnie na placu gry w barwach ROW-u pojawiali się zawodnicy z roczników 2003-2004, a prawdziwym ewenementem był casus Olafa Sobika, który zanotował sześć występów w wyjściowej jedenastce III-ligowca, choć nie skończył jeszcze 16 lat.

Tak bardzo młody zespół, wsparty jedynie trzema bardziej doświadczonymi zawodnikami, nie miał chyba prawa udźwignąć takiego ciężaru gatunkowego i od 27 marca do końca poprzedniego sezonu, klub z Gliwickiej ani razu nie zdołał sięgnąć po trzy punkty. Zaledwie cztery oczka w 14 ostatnich spotkaniach sezonu zepchnęły ROW w otchłań strefy spadkowej, a impulsu pogrążonej w kryzysie drużynie nie dała również zmiana trenera i zastąpienie Rolanda Buchały duetem Dariusz Widawski - Paweł Kaszyca. 

Bojowy charakter oraz mobilizacja w składzie, z którą mieliśmy do czynienia choćby przy upadku Polonii Warszawa, nie wystarczyły śląskiemu klubowi do pozostania w III Lidze. Nic więc dziwnego, że przy Gliwickiej, mimo bardzo ograniczonych funduszy, musi w najbliższym czasie dojść do stosownych rozliczeń. Wydaje się, że do sporej rewolucji dojdzie „jedynie” w kadrze spadkowicza, bo na stanowisku trenera pozostanie Widawski, natomiast Henryk Frystacki powinien zachować funkcję prezesa. 

Pewne jest jednak to, że kto zdołał się wyróżnić w trakcie poprzednich rozgrywek, z pewnością spróbuje swoich sił w wyższej klasie rozgrywkowej. Na brak zainteresowania nie powinien narzekać choćby ukraiński skrzydłowy Yaroslav Baranskyi, który już zimą br. był testowany przez pierwszoligowe Jastrzębie oraz rezerwy warszawskiej Legii. Blisko zmiany pracodawcy jest także Jakub Kuczera. 18-letni napastnik w trakcie 26 rozegranych spotkań w sezonie 2020/2021, zdołał aż dziesięciokrotnie wpisać się na listę strzelców i tym samym stał się zdecydowanie najlepszym strzelcem byłego już III-ligowca. 

Wedle informacji portalu „Rybnicki fusbal”, urodzonym w Rybniku piłkarzem jest zainteresowanych wiele klubów szczebla centralnego, ale obecnie najbliżej Kuczerze jest do Garbarni Kraków - poszukującej pilnego zastępstwa dla Michała Fidziukiewicza, który nie przedłużył kontraktu z drugoligowcem i zasilił szeregi Motoru Lublin. Swoje miejsce w Krakowie znalazł również młody bramkarz Bartosz Plewka, który wiosną wykorzystał problemy zdrowotne Daniela Jony i zagrał niemal wszystkie mecze „od deski do deski”. Od 1 lipca nowym miejscem pracy 17-latka została Wieczysta, w której spotka on swojego niedawnego kolegę z klubu - napastnika Wiktora Piejaka.

Ale to nie koniec osłabień spadkowicza - według informacji znanego ze śląskich boisk Kamila Bętkowskiego (ex Gwarek Tarnowskie Góry czy GKS Katowice), blisko zasilenia Polonii Bytom jest obrońca Marek Krotofil, który poza rocznym epizodem w Legionovii Legionowo, mógł pochwalić się blisko 11-letnim stażem przy Gliwickiej. Dodatkowo w nowym sezonie w zielono-czarnych barwach na pewno nie zobaczymy jedynych obcokrajowców w kadrze ROW-u - Czecha Tomasza Gomoli oraz Węgra Balázsa Body, a także trzech piłkarzy, którzy do ROW-u byli  jedynie wypożyczeni. W tym miejscu mowa o Dawidzie Migusie, Adrianie Pytliku i Mateuszu Tomaszewskim, którzy według „Rybnickiego Fusbalu” powrócili już do swoich macierzystych klubów - odpowiednio do Unii Racibórz, Gwarka Tarnowskie Góry i Chojniczanki Chojnice.

Jak zatem będzie wyglądał odmieniony ROW? Na pewno, tak jak w poprzednich latach, będzie on w dużej mierze oparty na lokalnej młodzieży + na kilku nowych zawodnikach z większym doświadczeniem, mogących stanowić trzon wyjściowej jedenastki. Do klubu mają również wrócić zawodnicy z wypożyczeń - tacy jak choćby Piotr Jakubowski, Paweł Kapusta czy Damian Koleczko, który zdobył 8 goli w poprzednim sezonie w barwach IV-ligowej Unii Książenice.

Budowa nowego zespołu to jedno, ale o co właściwie będzie on walczył w rozpoczynającym się w połowie sierpnia sezonie? Jak zapowiadają włodarze rybnickiego klubu, podstawowym celem będzie szybki powrót zespołu na czwarty poziom rozgrywkowy. Bez choć częściowego uporządkowania sytuacji kadrowej oraz finansowo-organizacyjnej, zadanie to może jednak urastać do miana naprawdę poważnego wyzwania. Tym bardziej, że choć IV Ligę opuściła Odra Wodzisław, w grupie drugiej można znaleźć kilku bardziej poukładanych kandydatów na to, by powalczyć o udział w barażu o awans - na czele z rezerwami GKS-u Tychy, Unią Turza Śląska czy Spójnią Landek.

Czas zatem pokaże, czy pobyt na piątym poziomie rozgrywkowym podziała na ROW niczym oczyszczające katharsis, czy stanie się początkiem końca piłki w Rybniku. Na razie jednak pytań jest zdecydowanie więcej niż jakichkolwiek konkretnych odpowiedzi. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również