Wleciałowski miał nosa w debiucie. Przy Cichej to duży wyczyn!

04.11.2018

Na kwadrans przed końcem spotkania z Pogonią Siedlce niewiele wskazywało na to, że Marek Wleciałowski zaliczy udany powrót na ławkę trenerską Ruchu. "Niebiescy" za sprawą dwójki rezerwowych odwrócili jednak losy meczu, a 48-letni szkoleniowiec jako pierwszy od przeszło dekady dał przy Cichej pożądany efekt "nowej miotły".

Marcin Bulanda/PressFocus

Fani z Chorzowa Marka Wleciałowskiego kojarzą raczej jako stonowanego, niż wybuchowego szkoleniowca. Pierwszy mecz w roli trenera "Niebieskich" wzbudził jednak w wychowanku chorzowskiego Konstalu emocje na tyle duże, że ten kilka razy musiał dać im upust. Najpierw nie krył wściekłości na arbitrów po nieuznanym trafieniu Pawła Mandrysza, później radości po bramkach Artura Balickiego i Jakuba Kowalskiego. - Teraz nie jestem do końca dysponowany głosowo. To pokłosie boiskowych wydarzeń - przyznawał po końcowym gwizdku spokojniejszy już szkoleniowiec.



Pierwszych, na razie lakonicznych wypowiedzi udzielał w glorii zwycięzcy. Jego zespół po solidnym spotkaniu zainkasował komplet punktów z ostatnią w tabeli Pogonią Siedlce. Przy Cichej nie ma powodów do hurraoptymizmu, ale iskierka nadziei na lepsze jutro niewątpliwie w sobotni wieczór zapłonęła. - Cieszyłem się przez kilka momentów, w których zrobiliśmy parę ładnych akcji. Straciliśmy bramkę i w takim momencie bardzo trudno się podnieść - komentował postawę podopiecznych Wleciałowski.

48-latek musiał mieć po końcowym gwizdku sporą satysfakcję, bo wygraną Ruchowi dali ci, którzy na placu gry pojawiali się dopiero w końcówce. Trenerski nos w "debiucie" na ławce "Niebieskich" nie zawiódł nowego opiekuna 14-krotnych Mistrzów Polski. - Podkreśliłem w rozmowie z zespołem, że każdy jest tutaj potrzebny. Wszyscy muszą być przygotowani. Nie wiedzieliśmy jak będzie przebiegać spotkanie, więc cieszę się że ci ludzie weszli z ławki i pomogli - przyznawał były defensor, a obecnie trener Ruchu.

Co ciekawe Wleciałowski jest pierwszym od przeszło dekady szkoleniowcem, który wygrywa swój pierwszy mecz o punkty po podpisaniu trenerskiego kontraktu z chorzowianami. Jako ostatni tej sztuki dokonali Duszan Radolsky, a później Bogusław Pietrzak. Słowak w sezonie 2007 - 2008 zastąpił zresztą na stanowisku właśnie popularnego "Wleciała" i w swoim pierwszym spotkaniu ograł na wyjeździe Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski. Przeszło rok później - dokładnie 10 września 2008 roku - oddał posadę Pietrzakowi, a ten na "dzień dobry" pokonał 2:0 Cracovię. Od tamtego czasu przy Cichej nastąpiło 8 zmian na stanowisku trenera. W ligowym debiucie nie wygrał żaden.

- Waldemar Fornalik 3 maja 2009 roku zremisował na wyjeździe z Lechem Poznań 1:1 (za to kilka dni wcześniej pokonał w Pucharze Polski Legię na jej terenie)
- Tomasz Fornalik 18 sierpnia 2012 roku przegrał w Poznaniu 0:4
- Jacek Zieliński zremisował 15 września z Koroną Kielce 1:1
- Jan Kocian zremisował 22 września 2013 roku ze Śląskiem Wrocław 1:1
- Waldemar Fornalik 17 października 2014 roku przegrał w Krakowie z Cracovią 0:1
- Krzysztof Warzycha 29 kwietnia 2017 roku zremisował w Płocku z Wisłą 1:1
- Juan Ramon Rocha 14 września 2017 roku zremisował u siebie z GKS-em Tychy 2:2
- Dariusz Fornalak 7 kwietnia 2018 roku zremisował bezbramkowo z Olimpią Grudziądz

Klątwę odczarował w sobotę Wleciałowski, który jednak zdaje sobie sprawę z tego, że to dopiero początek wymagającej pracy, jakiej podjął się z dniem podpisania umowy przy Cichej. - Życie pokaże, czy to była dobra decyzja. Dziś mogę powiedzieć, że cieszę się z tego jak to wszystko się odbyło. Przez dwa pierwsze dni starałem się wsłuchać w zespół. Oni przez cały czas mocno pracowali, starali się i choć bywało trudno, chciałem oddać szacunek osobom które pracowały tu wcześniej. Ja podjąłem się tej pracy, bo czuję że część mnie zawsze tu była i jest - wyznał "nowy" szkoleniowiec "Niebieskich", który przeszło 11 lat temu jako ostatni wprowadzał Ruch do piłkarskiej elity.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również