Wielka analiza frekwencji na śląskich stadionach

07.09.2016
Kto gromadzi na trybunach największą liczbę fanów? Komu średnia widzów rośnie, a komu dramatycznie spada? Jakie czynniki mają wpływ na te tendencje? Przyjrzeliśmy się ostatniej dekadzie na trybunach śląskich klubów.
SportSlaski.pl
Najpierw przyjrzeliśmy się poszczególnym, największym klubom w regionie. Zaczęliśmy od tych, które na swoich obiektach wygenerowały najwyższą średnia widzów w poprzednim sezonie. 


Zdecydowanie numer jeden w regionie. Od ponad 10 lat przy Roosevelta notują jedne z najlepszych wyników w Polsce. Tym bardziej widoczna jest strata poniesiona przez klubowy budżet w latach, w których z dnia meczowego w wyniku budowy nowego obiektu notowano ułamek olbrzymiego potencjału. Co ważne - kibice tłumnie odwiedzali stadion Górnika nawet po spadku z Ekstraklasy. Podobną tendencję widać również w bieżącym sezonie. Pozostaje pytanie o cierpliwość zabrzańskich fanów - poprzednia "banicja" na szczeblu I-ligi trwała tylko rok, a rozgrywki zakończyły się sukcesem w postaci awansu. Dziś taki scenariusz wydaje się coraz bardziej odległy, a dłuższy pobyt poza elitą wpłynął na trybuny w każdym innym mieście.



Druga siła w regionie, z potencjałem na zdecydowanie więcej. Przy Cichej nie mają jednak podstawowego argumentu - nowoczesnego obiektu. Chorzowski staruszek tylko w poprzednim sezonie kilka razy został wypełniony, ale pojemność jest ograniczona. Limit ok. 10 tysięcy widzów i przestarzałe rozwiązania sprawiają, że "niebiescy" nie tylko nie mogą gonić Górnika, ale coraz częściej muszą spoglądać za plecy. W sąsiednich miastach wybudowano, lub planuje się budowę nowych obiektów, co z reguły prowadzi do wzrostu liczby ludzi na trybunach. Przenosiny na Stadion Śląski są sporą niewiadomą - w sezonach, w których Ruch grywał na chorzowskim olbrzymie i z atrakcyjnymi rywalami bił tam rekordy ligi, by następnie schodzić mocno poniżej swojej średniej goszcząc w "Kotle Czarownic" "przeciętniaków".


A dowód na to, jak ważny jest własny, nowoczesny stadion stanowi tyski GKS. O ile ostatnie sezony na szczeblu II i I ligi nie są w żaden sposób dla naszej analizy miarodajne - tyszanie ze względu na budowę obiektu kilka lat "domowe" mecze grali w Jaworznie, to średnia osiągnięta przy Edukacji w minionych rozgrywkach musi zaskakiwać. Nawet biorąc pod uwagę niskie ceny biletów i naturalną ciekawość związaną z oddaniem do użytku nowoczesnego stadionu, "wykręcić" średnią widzów w II lidze na poziomie 6,5 tysiąca to sztuka. Ten wynik powinien zostać zweryfikowany w trwających właśnie rozgrywkach - w podopiecznych Kamila Kieresia trudno upatrywać faworytów do kolejnego awansu, a mieszkańcy miasta pomału przyzwyczajają się do oddanego przed ponad rokiem stadionu. Sami jesteśmy ciekawi jak na 15-tysięczniku będzie kształtować się frekwencja w kolejnych miesiącach.



Jeszcze jeden dowód na to, jaki wpływ na frekwencje ma stworzenie widzowi dobrych warunków do oglądania sportowych wydarzeń. Z jednej strony średnia nieco ponad 6 tysięcy widzów w sezonie w którym Piast walczył o tytuł może rozczarowywać. Z drugiej - jest pod tym względem nieporównywalnie lepiej niż na starym stadionie przy Okrzei. Martwi, że tendencja przed rozgrywkami w których "banda Latala" biła się o medale wcale nie rosła, a w trwającym, słabszym póki co sezonie tylko raz udało się ściągnąć na trybuny powyżej 5 tysięcy ludzi. Nie zapominamy jednak, że w Gliwicach dopiero ugoszczą Ruch, Legię, czy Wisłę, a to te marki wyzwalały w sympatykach "Piastunek" zdecydowanie największe zainteresowanie. Duża piłka w Gliwicach wciąż jest jeszcze nowością, a prawdziwe kibicowskie tradycje buduje się przecież latami.


Na podobnym etapie co w Gliwicach zdaje się być budowanie stałej widowni w Bielsku-Białej. Atutem Podbeskidzia jest nie tylko oddany wreszcie w całości nowy obiekt, ale i rosnąca pozycja "Górali" na lokalnej scenie. Klub z Rychlińskiego dzięki latom spędzonym na najwyższych szczeblach rozgrywkowych coraz mocniej kształtuje swoją tożsamość w świadomości mieszkańców regionu. Przy Rychlińskiego starają się budować modę na wspieranie Podbeskidzia, skutecznym marketingiem coraz częściej docierając do potencjalnych kibiców również z mniejszych miejscowości, stawiając na przyjazną, rodzinną atmosferę na swoich trybunach i skupiając wokół klubu przedstawicieli lokalnego biznesu. Pod tym względem spadek z Ekstraklasy póki co bielszczanom jeszcze nie zaszkodził, ale w klubie zdają sobie sprawę, że dłuższy pobyt poza elitą może być z punktu widzenia zainteresowania "Góralami" niebezpieczny.



A nigdzie nie wiedzą o tym lepiej niż w Katowicach. 10 lat temu bezsprzecznie trzecia siła w regionie, dziś pod względem frekwencji daje się wyprzedzać kolejnym konkurentom. Lata rozczarowań i stagnacji na zapleczu Ekstraklasy sprawiły, że z roku na rok o odbudowę słynącej przecież ze znakomitej atmosfery publiki jest trudniej. Średnia nieco powyżej 2 tysięcy widzów na mecz to dla klubu z Katowic wynik fatalny. Brak nowoczesnego obiektu, mizeria na polu sportowym i rosnąca w siłę konkurencja - te elementy sprawiły, że "GieKSa" prawdopodobnie straciła całe pokolenie fanów i dziś musi się skupić na odbudowie kibicowskiego potencjału. Katowiczanie jako jedyni ze śląskiej czołówki stracili - i to bardzo wyraźnie - na przestrzeni ostatniej dekady. Słynne "Ekstraklasa albo śmierć" z roku na rok zdaje się być sloganem bardziej proroczym.



Nie ma frekwencji bez wyników - o tym doskonale wiedzą w Bytomiu. O ile Ekstraklasa regularnie ściągała na Olimpijską po kilka tysięcy widzów, o tyle fatalna atmosfera wokół klubu w ostatnich latach sprawiła, że średnia na trybunach bytomskiego stadionu spadła do wyników 3-cyfrowych. Bytomianom konkurencja "odjechała" pod każdym względem. Czwarty sezon na peryferiach wielkiego futbolu, obiekt w opłakanym stanie, kłopoty finansowe i organizacyjne sprawiły, że efekt niespodziewanego powrotu Polonii do elity przed niespełna dziesięcioma laty został niemal błyskawicznie roztrwoniony. Szkoda...


Powyższa grafika ilustruje jak "mijały" się pod względem frekwencji śląskie kluby grające dziś na szczeblu Ekstraklasy i I ligi. Poniżej tabelka z liczbami osiąganymi przez wszystkie nasze zespoły grające na przestrzeniu ostatniej dekady na szczeblu centralnym.


Cele, sukcesy, jakość stadionów. Co jeszcze ma decydujący wpływ na liczbę widzów na piłkarskich stadionach? Oczywiście rywal. Każde derby to święto na trybunach generujące rekordowe wyniki na trybunach. Nie ma najmniejszego przypadku w tym, że wśród najatrakcyjniejszych przeciwników dla niemal każdego śląskiego klubu stanowi rywal "zza miedzy". Z jednej strony rozłożenie fanów futbolu na tak wiele piłkarskich ośrodków położonych względem siebie w bezpośredniej bliskości może stanowić problem, z drugiej - często staje się motorem regularnie budzącym mobilizującym śląskich kibiców.



Podsumowując - "walka" o klienta na Śląsku ma się w najlepsze. Praktycznie nikt nie jest dziś na pozycji straconej, ale też nikt nie ma idealnych warunków do zwiększania średniej widzów na swoich meczach. Za poszczególnymi klubami stoją konkretne atuty, ale żaden ze śląskich klubów nie dysponuje obecnie kompletem atutów niezbędnych do zdystansowania konkurencji. Nowoczesny stadion, poziom rozgrywek, cel sportowy i kibicowskie tradycje - jeśli komuś uda się połączyć te wszystkie czynniki, powinien stać się prawdziwą potęgą. Który z tych elementów jest najistotniejszy? O to pytamy w naszej sondzie. Zapraszamy do głosowania!
źródło: SportSlaski.pl
autor: Łukasz Michalski, Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również