Wacha już w Pekinie

05.08.2008
Badmintonista Technika Głubczyce poleciał do stolicy Chin w drugiej grupie polskich olimpijczyków i trenerów.
- Lot mieliśmy bardzo spokojny, a piloci nawet nas mile zaskoczyli. Mieliśmy lecieć ponad 10 godzin, ale na miejscu byliśmy po 9 godzinach i 20 minutach. Chyba złapaliśmy dobre wiatry - żartuje Przemysław Wacha. - Po wylądowaniu Piotr Nurowski, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, powiedział, że to był iście olimpijski lot. Dodał, że piloci ustanowili pierwszy rekord, bo wystartowali z półgodzinnym opóźnieniem, a na mecie byli godzinę przed czasem. Na koniec zdopingował nas mówiąc, że teraz czeka na nasze rekordy.

Nasz reprezentant po raz drugi wystartuje w igrzyskach olimpijskich. Debiutował cztery lata temu w Atenach. - W roku olimpijskim w Azji spędziliśmy w sumie trzy miesiące - wyjaśnia Wach. - Pierwszej nocy, z niedzieli na poniedziałek, spałem 10 godzin, do 9. rano. To bardzo dobry wynik. Mam już za sobą pierwszy trening. Jeszcze nie w olimpijskiej hali, tylko w sali treningowej. W hali, w której będzie rozgrywany turniej, mamy trenować w środę i czwartek. Na środę jesteśmy umówieni na sparingi z Duńczykami. W poniedziałek pracowaliśmy 2,5 godzinie i wysiłek zniosłem bardzo dobrze. Już dawno w Azji tak dobrze się nie czułem. Zresztą w polskiej ekipie zawodnicy żartują, że jak ktoś ma problemy z aklimatyzacją, to musi się zgłosić do badmintonistów, oni służą radą. Problemem dla wszystkich jest zanieczyszczona atmosfera. Kiedy przylecieliśmy było duszno i parno. A wczoraj Pekin tonął w smogu.

Więcej w "Nowej Trybunie Opolskiej"
źródło: Nowa Trybuna Opolska

Przeczytaj również