Za nami jeden z najpiękniejszych okresów w trakcie roku - Święta Bożego Narodzenia, podczas których z pewnością nie zabrakło rodzinnych spotkań, jedzenia i dyskusji przy stole na temat przyszłości Paulo Sousy w polskiej kadrze. Nieuchronnie zbliżamy się jednak do końca roku, a co za tym idzie - czasu podsumowań i różnego rodzaju plebiscytów. My również nie pozostajemy odosobnieni w tej materii i postanowiliśmy wyselekcjonować najważniejsze wydarzenia 2021 roku, skupiając się oczywiście na śląskim podwórku i nie ograniczając się tylko do piłki nożnej.
Historyczne triumfy, rekordy i powroty, czyli najważniejsze sportowe wydarzenia 2021 roku
2021 rok, podobnie jak ubiegłe 12 miesięcy, trzeba uznać za wyjątkowo specyficzny okres. Świat wciąż bowiem musi się zmagać ze światową pandemią koronawirusa, ale nie można powiedzieć, że choćby w pewnych kwestiach nie zdołaliśmy wrócić do normalności. Skupiając się stricte na sporcie, jego sympatycy zdecydowanie nie mogli narzekać na nudę, bo w letnim okresie odbyły się przełożone Mistrzostwa Europy w piłce nożnej oraz Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio, a dodatkowo w drugiej połowie roku kibice mogli wrócić na ligowe stadiony.
A co wyjątkowego wydarzyło się z naszej śląskiej perspektywy? To zdecydowanie był dobry rok pod względem sukcesów sportowych, wielkich transferów i sentymentalnych powrotów na szczyt. Postanowiliśmy więc wybrać sześć najważniejszych tegorocznych wydarzeń, a następnie oddać Wam głos w specjalnie przygotowanej sondzie. Przekonajmy się, czy największą wagę miały osiągnięcia piłkarskie, siatkarskie czy może hokejowe.
****
Najlepszy rok Rakowa Częstochowa w hi100rii
Powiedzieć, że ostatnie miesiące były dla popularnych „Medalików” udane, to jakby nie powiedzieć nic. Lista sukcesów podopiecznych Marka Papszuna jest aż przepełniona zdobyciem premierowych trofeów, udowadniających, że ustalony przed kilkoma laty plan właściciela Michała Świerczewskiego wcale nie był utopijny, a wręcz przeciwnie. Dzięki konsekwentnej realizacji obranej metodologii pracy, zaufaniu do trenera i trzonu posiadanej kadry, klub z Limanowskiego wręcz rozbił bank.
Wicemistrzostwo Polski, pierwszy puchar oraz superpuchar kraju, walka jak równy z równym w el. do Ligi Konferencji oraz najwyższa ilość zdobytych punktów spośród wszystkich ekstraklasowiczów - taka liczba sukcesów może również robić wrażenie o tyle, że zespół dopiero pod koniec kwietnia mógł wrócić na swój kameralny stadion, a mecze pucharowe musiał rozgrywać w oddalonym o blisko 150 kilometrów Bielsku-Białej. Częstochowianie zyskali w trakcie 2021 roku naprawdę sporą grupę postronnych sympatyków, zapewne przecierających oczy ze zdumienia, gdy Raków eliminował z pucharów faworyzowany Rubin Kazań, a Vladan Kovacević jak w transie bronił rzuty karne. Zresztą, idealnym zwieńczeniem idealnego roku było ostatnie zwycięstwo „Medalików” przed zimową przerwą, a dokładnie jego rozmiary.
Kończący się 2021 rok w klubowej piłce zdecydowanie należał do częstochowskiego Rakowa (fot: Adam Starszyński/PressFocus)
Efektowne 5:0 nad Jagiellonią Białystok przypieczętowało miejsce zespołu spod Jasnej Góry na ligowym podium i poniekąd podgrzało emocje w kontekście walki o mistrzostwo. Czy przyszły rok również będzie należał do Rakowa? Na razie częstochowianie zajmują w tabeli 3. miejsce z sześciopunktową stratą do liderującego Lecha, a dodatkowo wciąż mają szanse na obronę krajowego pucharu. Czy jednak zespół do kolejnych laurów poprowadzi architekt poprzednich sukcesów - trener Marek Papszun? Tajemnicą poliszynela są prowadzone ze szkoleniowcem rozmowy w sprawie objęcia przez niego Legii Warszawa. Jak ta sprawa się rozstrzygnie? Czas pokaże, ale na razie trzeba oddać cesarzowi co cesarskie. O takim stuleciu klub, który jeszcze niespełna 5 lat temu rywalizował na trzecim poziomie rozgrywkowym, zapewne nawet nie marzył.
Transferowy hit stał się faktem!
A skoro mowa o marzeniach, w takiej sferze bardzo długo traktowano zapewnienia Lukasa Podolskiego o tym, że swoją karierę chciałby zakończyć w Górniku Zabrze. Patrząc na kolejne decyzje transferowe mistrza świata z reprezentacją Niemiec i zakładane przez niego biznesy, przyjście utytułowanego skrzydłowego do Polski traktowano już niemal w kategorii mema - i to raczej przeznaczonego już bardziej dla internetowych boomerów. Początek lipca przyniósł jednak absolutny przełom w tej sprawie. Wówczas ekspert od transferowych newsów Fabrizio Romano zapowiedział, że rozmowy Podolskiego z Górnikiem są w zaawansowanym stadium, a Polacy wygrali walkę o jego pozyskanie z przedstawicielami klubów meksykańskich, katarskich czy brazylijskich.
Internet momentalnie zapłonął. Do teraz film, zapowiadający transfer "Poldiego" na Roosevelta, na jego oficjalnym facebookowym profilu został obejrzany blisko 468 tysięcy razy, a na oficjalnej prezentacji na zabrzańskim stadionie zjawiły się wręcz tłumy. Ten ruch dał doskonałe podłoże marketingowe, ale czy za tym poszły także dobrze „osiągi” sportowe? Początkowo postawę byłego gracza Arsenalu czy FC Koeln (ale i całego zespołu „Trójkolorowych”) traktowano w kategoriach pewnego rozczarowania. 36-latek długo miał problemy z osiągnięciem odpowiedniej skuteczności i złapania zgrania ze swoimi kolegami z zespołu, ale gdy wszystko „zaskoczyło”, kibice zdecydowanie mogli żałować zakończenia rundy jesiennej. Jan Urban i jego podopieczni złapali pod koniec roku bardzo dobrą serię, a i Podolski znacząco się do tego przyczynił.
Trzy gole w trzech kolejnych spotkaniach (notabene jeden ładniejszy od drugiego) oraz nawiązanie świetnej współpracy z Bartoszem Nowakiem i Jesusem Jimenezem z pewnością dają nadzieję na to, że już w 2022 roku zabrzanie będą w stanie powalczyć o coś więcej, niż tylko o bezpieczne miejsce w środku tabeli.
"Wiewiór" z życiowym sukcesem
Opuszczamy piłkarskie boiska i przenosimy się na areny, na których w tym momencie nie da się dostrzec właściwie żadnych powodów do optymizmu. Obecnie polscy skoczkowie znajdują się z pierwszej od kilku lat zapaści i co gorsza, w wielu przypadkach nie widać perspektyw na poprawę formy i możliwości eliminacji pojawiających się błędów. Jednym z takich zawodników jest zawodnik klubu WSS Wisła - Piotr Żyła, który na tym etapie sezonu zgromadził zaledwie 81 punktów, a jego najlepszym do tej pory rezultatem jest 14. lokata w drugim konkursie na Vogtland Arenie w Klingenthal.
Można więc powiedzieć, że popularny „Wiewiór” przeżywa tego roku swoistą sinusoidę formy, bo jeszcze pod koniec lutego był na ustach całej narciarskiej Polski. Oczywiście wówczas był przedstawiany w samych superlatywach, bo podczas Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie dołączył do panteonu sław. Złoty medal na skoczni normalnej to największy sukces w karierze sympatycznego zawodnika, który stał się tym samym najstarszym triumfatorem wspominanego turnieju w historii, a co ciekawe, do tej pory mógł pochwalić się odniesieniem zaledwie dwóch indywidualnych zwycięstw w konkursach Pucharu Świata.
A mina 34-letniego wiślanina przed finałowym skokiem na Allgäu Arena zdecydowanie przejdzie do historii dyscypliny…
Kolejny popis „aniołków Matusińskiego”
14 zdobytych medali na Letnich Igrzyskach Olimpijskich to najlepszy wynik polskich sportowców od 2000 roku, ale lwią część do tego dorobku dołożyli znakomicie jak zawsze dysponowani lekkoatleci. W tym miejscu oczywiście nie zapominamy o naszych „aniołkach” ze sztafety 4x400 metrów, które do sukcesu poprowadził urodzony w Mysłowicach Aleksander Matusiński. Poza srebrem damskiej drużyny, która z czasem 3:20,537 poprawiła dotychczasowy rekord Polski, tydzień wcześniej złoto dołożyła nasza sztatefa mieszana, w składzie której również nie zabrakło śląskich akcentów.
Po medale zdołali bowiem m.in. sięgnąć podchodząca z Raciborza Justyna Święty-Ersetic oraz zawodnik katowickiego AZS-u AWF, Karol Zalewski. Skupmy się jednak na samych „Aniołkach”, bo podopieczne trenera Matusińskiego sięgnęły po pierwszy olimpijski medal w historii startów sztafet 4x400 pań w igrzyskach, a przy okazji podgrzały oczekiwania przed dwiema imprezami docelowymi w przyszłym roku - Halowymi Mistrzostwami Świata w Belgradzie oraz zaplanowanymi na lipiec MŚ w amerykańskim Eugene.
Nic więc dziwnego, że po takich występach jak wspomniane, polska kadra zaczęła być porównywana z mulakowskim Wunderteamem, który na przełomie lat 50. i 60. wręcz rozstawiał rywali po kątach. Za tegoroczne igrzyska więc dziękujemy i... czekamy na kolejne emocje na bieżni.
Historyczne mistrzostwo na Jastorze
A nasze zestawienie kończymy historycznymi sukcesami dwóch klubów z Jastrzębia-Zdroju, które pomijając piłkę nożną, stało się niemal sportową stolicą Polski. Zacznijmy od hokeistów, którzy w kwietniu br. w decydującej serii finałowej pokonali bardziej utytułowaną Cracovię 4:1 i po raz pierwszy w historii wywalczyli mistrzostwo Polski. Wcześniej zespół z Jastoru posiadał w swojej gablocie sukcesów dwa srebrne oraz dwa brązowe medale MP, a dodatkowo mógł w ostatnim czasie pochwalić się mianem dominatora w rozgrywkach Pucharu Polski. Trzy tytuły z rzędu miały swoją wymowę, ale to jednak złoty medal Polskiej Hokej Ligi odbił się w kibicowskim gronie największym echem.
- W sporcie pieniądze nie są najważniejsze, ale decyduje konsekwencja, cierpliwa praca. W finałach pokazaliśmy, że możemy pokonać tak mocną drużynę jak Cracovia – mówił tuż po finale trener JKH Robert Kalaber, który w nagrodę za osiągnięty sukces otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta Jastrzębie-Zdrój. Ale na tym marsz jastrzębian na szczyt wcale się nie zakończył, gdyż „zielono-czarno-żółci” zakończyli 2021 rok - jako pierwszy polski zespół w historii - z trypletem na koncie.
Przy tym warto również dodać słówko o debiucie podopiecznych słowackiego trenera w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ostatecznie zakończonej na 3. miejscu. I co prawda taki wynik nie dał jastrzębianom awansu do play offów, debiutanckich zwycięstw w tym turnieju - wywalczonych w dwumeczu z norweskim Frisk Asker - nikt im nie odbierze.
Siatkarska sensacja
Mistrzostwo dla JKH GKS-u było więc uznawane za pewną niespodziankę, a niemal identycznymi słowami określano wyczyn ich siatkarskich sąsiadów z Hali Widowiskowo-Sportowej. Wyczyn podopiecznych Andrei Gardiniego robił o tyle wrażenie, że w trakcie poprzedniego sezonu faworyt do wywalczenia złota był jasny i klarowny - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. W końcu drużyna z województwa opolskiego przegrała tylko trzy spotkania w fazie zasadniczej, a dodatkowo na koniec sezonu miała okazję świętować triumf w prestiżowej Lidze Mistrzów.
W walce o złoty medal Plusligi kędzierzynianom zabrakło jednak pary, natomiast Jastrzębski Węgiel wrzucił wówczas najwyższy możliwy bieg i przełamał związany z brakiem trofeów impas. Zawodnicy trenera Gardiniego dwukrotnie ograli w finale ustępującego mistrza, tym samym wracając na tron po blisko 17 lat przerwy. A jak wiele wody w jastrzębskich rzekach upłynęło od tego czasu niech świadczy fakt, że wówczas w barwach zespołu występowali tacy zawodnicy jak Piotr Gabrych, Krzysztof Wójcik czy Przemysław Michalczyk. Dziś w śląskim klubie występują m.in. trzej mistrzowie olimpijscy z Francji czy byli lub obecni reprezentanci Polski, a sam klub nie ustaje w walce o obronę mistrzowskiego tytułu.
Na razie Jastrzębski zakończył fazę zasadniczą na drugiej pozycji w tabeli, tuż za niepokonaną do tej pory ZAKSĄ. Czy więc historia sprzed kilku miesięcy ponownie zatoczy koło i podopieczni Andrei Gardiniego sprawią kolejną niespodziankę w 2022 roku?
Czas pokaże, natomiast teraz oddajemy głos naszym czytelnikom. Co według Was odcisnęło największe piętno na śląskim sporcie w 2021 roku? A może jest wydarzenie, którego zabrakło w naszej klasyfikacji? Zachęcamy więc do oddania głosu w naszej sondzie oraz wygłoszenia swojego zdania.