W Chorzowie mówią o awansie. Nowy trener zaleca ostrożność

05.11.2018

- Te dwa, trzy dni, jakie miałem na podjęcie dycyzji były okresem jednego wielkiego zawahania, zawieszenia i głębokiej refleksji. Rozpętała się mała burza w mojej głowie - opowiada Marek Wleciałowski, który po przeszło 10 latach wraca na ławkę trenerską chorzowskiego Ruchu. 

Norbert Barczyk/PressFocus

Burza i refleksja
Rozczarowujące wyniki ekipy "Niebieskich" od dłuższego czasu zwiastowały, że przy Cichej może nastąpić zmiana na stanowisku trenera drużyny. Poszukiwania następcy dla Dariusza Fornalaka na dobre ruszyły z początkiem ubiegłego tygodnia. Jeszcze w poniedziałek głównym kandydatem do objęcia nowej funkcji był zatrudniony w dziale skautingu Jacek Trzeciak. Ze stosowną ofertą zwrócono się jednak również do pracującego w sztabie szkoleniowym gliwickiego Piasta Marka Wleciałowskiego. - Jest osobą z „Niebieską” przeszłością, wszyscy znamy jego dorobek piłkarski i trenerski. Jest osobą stąd, z Chorzowa, zna realia i specyfikę klubu, zna jego piłkarzy. Przede wszystkim posiada odpowiednie doświadczenie i warsztat trenerski - argumentował swoją decyzję prezes Ruchu, Jan Chrapek.

- Te dwa, trzy dni, jakie miałem na podjęcie dycyzji były okresem jednego wielkiego zawahania, zawieszenia i głębokiej refleksji. Rozpętała się mała burza w mojej głowie - przyznawał nowy szkoleniowiec "Niebieskich".Dlaczego przyjął ofertę? - Czuję, że część mnie zawsze była w Chorzowie. Bez względu na pełnioną tutaj funkcję zawsze starałem się pomagać temu klubowi. Podjęcie pracy w Ruchu z jednej strony postrzegam jako możliwość osobistego rozwoju, ale z drugiej okazję do pomocy temu miejscu, bo ono zasługuje na rozwój i postęp - tłumaczy swoją decyzję Wleciałowski.

Piast z klasą
Przyjęcie propozycji z Chorzowa sprawiło, że Wleciałowski niemal z dnia na dzień musiał pożegnać się z pracą w gliwickim Piaście. Jak zareagowali na tą decyzję przy Okrzei? - Z Waldkiem Fornalikiem działamy na zasadzie parterstwa. Jesteśmy dwójką mężczyzn, którzy wiedzą na czym życie polega. Wiedział, że pojawia się dla mnie jakaś nowa możliwość. Podejrzewam zresztą, że miał satysfakcję z tego że akurat do mnie ktoś z Ruchu zgłosił się z takim zapytaniem. Cieszę się, że rozstaliśmy się w takim klimacie. To się tyczy również ludzi zarządzających Piastem. Miałem tak skonstruowaną umowę, że jej rozwiązanie wcale nie musiało skończyć się tylko dżentelmeńskim uściskiem dłoni. Tymczasem Piast, z prezesem Żelemem na czele, pokazał wielką klasę - docenia postawę byłego już pracodawcy 48-letni trener.

Nie dokładać ciężaru
Przed pierwszym meczem w roli trenera "Niebieskich" Wleciałowski miał niewiele czasu na to, by poznać drużynę. - Wcześniej docierały do mnie informacje z Chorzowa, ale to nigdy nie to samo co przyglądanie się sytuacji od środka. Poza tym ze względu na normalność i higienę życia nie skupiałem się przesadnie mocno na tym, co działo się z zespołem - przyznawał 48-letni szkoleniowiec. Pierwsze wrażenia są jednak obecujące. - Reakcja drużyny na niekorzystny wynik z Pogonią Siedlce i odwrócenie losów tego meczu pokazały, że ci zawodnicy mają możliwości i potencjał. Do końca roku mamy czas by bliżej się im przyjrzeć, bo tak naprawdę dopiero rozpoczęliśmy proces wzajemnego poznawania. Później przyjdzie czas na to, by zastanowić się jakie kroki podjąć w dalszej kolejności - ocenia Wleciałowski.

Mimo złej sytuacji w tabeli i 11-punktowej straty do miejsca dającego awans na zaplecze Ekstraklasy, w Chorzowie nie zmieniają celu na trwające rozgrywki. - Jestem przekonany, że krókoterminowe cele w postaci zwycięstw w kolejnych meczach uda się zrealizować. Nie zapominamy jednak o tym najważniejszym, czyli awansie - zapowiada Jan Chrapek.

Ostrożniejszy w tego typu deklaracjach okazał się Wleciałowski. - Moim prawem i obowiązkiem jest realnie spojrzeć na rzeczywistość. Dlatego zdrowo będzie wyznaczać sobie najbliższe cele w postaci wygrywania kolejnych meczów. Nie chcemy sobie dokładać dodatkowego ciężaru. Zawodnicy w szatni wiedzą w jakim grają klubie, skąd on się wywodzi i jaką ma wartość, Mają to wszystko głęboko zakorzenione. Każdym kolejnym spotkaniem budują jednak swoją wartość. Piszą nowy rozdział historii i od nich zależy, jaki ten rozdział będzie - tłumaczy Wleciałowski. Przynajmniej do końca roku nowy trener będzie pracować ze sztabem szkoleniowym "zastanym" przez siebie przy Cichej.

Co dalej z Fornalakiem?
Nie wiadomo za to jaka będzie przyszłość Dariusza Fornalaka, który został odsunięty od prowadzenia zespołu. Jeszcze trzy tygodnie temu działacze Ruchu z dużym przekonaniem udzielali mu poparcia. Po słabych występach przeciwko Widzewowi Łódź i Elanie Toruń, oraz kompromitującej porażce z Błękitnymi w Stargardzie przy Cichej uznano jednak, że limit zaufania do 53-letniego trenera został wyczerpany. - Rozstanie musiało nastąpić ze względu na niezadowalające wyniki sportowe pierwszej drużyny. Po pierwszej rundzie sezonu, która właśnie się zakończyła, nasz zespół powinien plasować się w pierwszej połowie tabeli, tuż za plecami klubów aspirujących do awansu. Jesteśmy tymczasem dużo niżej. W Ponadto styl i sposób gry nie rokował, że w stosunkowo niedługim czasie możemy osiągnąć jakiś postęp, odwrócić tę sytuację drużyny - tłumaczył decyzję zarządu prezes Jan Chrapek.

Kontrakt z Fornalakiem nie został jednak rozwiązany, a obie strony negocjują warunki ewentualnego rozstania. Ewentualnego, bo "Niebiescy" widzą również możliwość pozostawienia byłego już trenera na innym stanowisku. - Mamy pewien pomysł na zagospodarowanie osoby trenera Fornalaka, jego kompetencji i wiedzy. Na razie został odsunięty od prowadzenia pierwszej drużyny, ale rozmawiamy z nim i wkrótce wydamy stosowny komunikat - zapowiada Chrapek.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również