Trzecie zwycięstwo w trakcie zimowych przygotowań odnieśli piłkarze Ruchu. Podopieczni Jarosława Skrobacza pokonali 3:2 Podhale Nowy Targ, a najważniejszym wydarzeniem tego sparingu był występ w niebieskiej koszulce Vanji Markovicia. 27-letni Serb związał się umową z Ruchem do czerwca z opcją przedłużenia współpracy.
Vanja Marković już gra, Szymocha nie zostanie przy Cichej
Vanja Marković na boisku w środowym sparingu pojawił się w drugiej połowie, zaimponował na tle kolegów i rywali przede wszystkim… krótkim rękawkiem. – Trudno na początku było mi się dogrzać, ale szybko się przyzwyczaję – uśmiechał się po meczu Serb, który ostatnie pół roku spędził w Indonezji. – Tam było zdecydowanie cieplej, ale w Polsce już grałem, więc się przyzwyczaję szybko – dodawał.
Po meczu wraz z kolegami miał powody do zadowolenia. Jeszcze na dziesięć minut przed końcem spotkania Ruch przegrywał z Podhalem Nowy Targ 0:2, by ostatecznie zwyciężyć 3:2. Bramki dla Niebieskich zdobywali: Michał Mokrzycki, Jakub Malec i Łukasz Janoszka. - Przegrywając 0:2, obojętnie jak mecz wygląda, to ciężko wyciągnąć wynik, a my w końcówce powinniśmy jeszcze coś więcej strzelić. To jest ten element, który cieszy – mówił po meczu trener Ruchu, Jarosław Skrobacz. - Martwi trochę jednak to gapiostwo przy pierwszej bramce, bo pozwalamy przeciwnikowi grać rzut wolny, trochę takie zachowanie jak w trampkarzach. Druga bramka to błąd przy wyprowadzaniu. Ale warunki wietrzne też były trudne, łatwo na sztucznej nawierzchni było o błędy. My zwracaliśmy uwagę na podejście do wysokiego pressingu. Ostatnie 25 minut wyglądało to bardzo dobrze. W pierwszych fragmentach było dużo niezrozumienia. To musi jeszcze trochę potrwać.
W drugiej połowie na boisku pojawił się teoretycznie mocniejszy skład, w środku pola zagrał między innymi wspomniany wcześniej Marković. – Dobrze że wygraliśmy, zwłaszcza że odrobiliśmy dwubramkową stratę w jednej połowie, a to zawsze sztuka. Ja z kolegami nie zaliczyłem jeszcze nawet treningu, ale na pewno złapiemy szybki kontakt. W Chorzowie pojawiłem się w ostatnich dniach, a powinno się to stać tydzień wcześniej, złapałem jednak covida. Ligę w Indonezji skończyłem 20 grudnia, potem byłem w indywidualnym treningu – mówi Serb.
- Vanja to zawodnik na warunki drugoligowe ograny, doświadczony, ale jeszcze niezgrany – charakteryzuje nowy nabytek trener Ruchu. - Przyszedł do nas z jasnym zamiarem. To chłopak bardzo charakterny, grający wcześniej na wyższym poziomie. Przychodzi, by nam pomóc. Ma kapitalne warunki fizyczne. Opinie, które o nim zebraliśmy były pozytywne. My potrzebowaliśmy większej rywalizacji w środku pola. Życzyłbym sobie by grał, tak jak w tych fragmentach, które oglądaliśmy. Tych ostatnich meczów z Indonezji nie widziałem, głównie oglądaliśmy te wcześniejsze z drugiej ligi portugalskiej. Na pewno to będzie dla niego duży przeskok, także kulturowy, jak i taktyczny, ale nasze decyzje były poparte opiniami, jaki to człowiek, jak gra. Poszliśmy na to, bo wiemy, że doświadczenie i umiejętności ma spore. Czy to jest ryzyko? Okaże się, ale kontrakt jest tak skonstruowany, by jedna i druga strona była zadowolona – mówi szkoleniowiec Ruchu.
Tuż po sparingu wydawało się, że do drużyny Ruchu dołączy także Krystian Szymocha. – Jestem przekonany, że to chłopak, który rokuje i ma duże możliwości, bardzo dobre warunki fizyczne, ale jednocześnie potrzebuje jeszcze czasu – tak trener Skrobacz mówił o zawodniku, który jesienią grał przede wszystkim w drużynie juniorów starszych Rakowa Częstochowa. Ostatecznie do transferu jednak nie dojdzie.
W środowym meczu testowany ponownie był także bramkarz Jakub Osobiński z Korony Kielce, który po raz pierwszy wystąpił we wcześniejszym meczu z GKS-em Jastrzębie. – Kuba ma bardzo dobre referencje, zna go Mirosław Dreszer, który z nim pracował w Kielcach. Nie możemy zostać z dwójką bramkarzy, których mamy – mówił po meczu opiekun Niebieskich, który w środowym meczu w pierwszej połowie dał szansę także 25-letniemu Jakubowi Wagnerowi, który ostatnio występował w Szombierkach Bytom. To syn byłego piłkarza Ruchu, Grzegorza Wagnera. - Słyszeliśmy o nim dobre opinie, to chłopak miejscowy, dlatego chcieliśmy go zobaczyć. Sam pewnie przekonał się, że po kilku latach spędzonych na niższym poziomie trudno wejść w takie spotkania. Znaleźliśmy dla niego 45 minut. Tyle – podsumował trener Ruchu.