Utytułowany, ale mający trudny okres. Kim jest rywal Piasta w Lidze Europy?

10.08.2020

Piłkarze Piasta Gliwice poznali dziś rywala, z którym zmierzą się w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Europy. O historyczny awans do kolejnej fazy eliminacyjnej europejskich rozgrywek, podopieczni Waldemara Fornalika powalczą z utytułowanym na swoim podwórku Dynamem Mińsk. W przeciwieństwie jednak do poprzednich sezonów, tym razem o wyniku tej rundy zadecyduje tylko jedno spotkanie, które odbędzie się 27 sierpnia w stolicy Białorusi.

Rafał Rusek/PressFocus

Jak ocenić przeprowadzone losowanie w kontekście zespołu z Okrzei? Z grona trzech drużyn, na którą gliwiczanie mogli ostatecznie wpaść, nie trafili oni źle. Rywalem śląskiego zespołu będzie bowiem aktualnie ósma siła ligi białoruskiej, odbywającej się w systemie wiosna-jesień. W porównaniu do poprzednich rozgrywek, ale i przede wszystkim do wcześniejszych sezonów Wyszejszajej Lihi, stołeczny zespół można obecnie zaliczyć do grona średniaków, mimo wszystko zachowujących jeszcze szansę na udział w europejskich pucharach. 

W 20 dotychczas rozegranych spotkaniach w sezonie 2020, podopieczni Leonida Kuchuka zanotowali dziewięć zwycięstw, trzy remisy oraz osiem porażek, poniesionych m.in. z Dynamem Brześć (aktualnym obrońcą mistrzowskiego tytułu) czy aktualnym liderem tabeli z Soligorska, na którego Piast również mógł trafić w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy. Biorąc pod uwagę aktualny stan ligowej stawki, Dynama traci już do pierwszego Szachtiora aż trzynaście punktów, choć na zespół ten czeka jeszcze zaległe spotkanie z ostatnim FK Smalawiczy.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że najbliższy rywal Piasta w europejskich pucharach ma swój najlepszy okres nieco ze sobą. W końcu po rozpadzie Związku Radzieckiego i odzyskaniu przez Białoruś niepodległości w sierpniu 1991 roku, Dynama niemal z miejsca stało się krajowym hegemonem. Dość powiedzieć, że w siedmiu pierwszych sezonach od momentu powstania ligi białoruskiej, miński zespół tylko w 1996 roku nie zdołał sięgnąć po mistrzowski tytuł. Sytuacja ta zmieniła się jednak w XXI wieku, bowiem Dynama zdołało wejść na ligowy szczyt tylko raz (w sezonie 2004), zdecydowanie przegrywając walkę o krajowy prymat z BATE Borysów. Mimo to zespół z Mińska regularnie zapewniał sobie udział w eliminacjach do pucharów, a w 2014 i 2015 roku zdołał się nawet zakwalifikować do fazy grupowej Ligi Europy. Tam już stołeczny zespół co prawda furory nie zrobił, niemniej samo znalezienie się w tym prestiżowym gronie (i pokonanie przy okazji włoskiej Fiorentiny w jednym z grupowych meczów) jest zdecydowanie godne odnotowania.  

Historia występów Dynama w pucharach jest zatem zdecydowanie bogatsza niż w przypadku niedawnego mistrza Polski. Dość powiedzieć, że "biało-niebiescy" do tej pory wystąpili aż w 132 meczach we wszystkich europejskich rozgrywkach (wliczając w to Puchar Europy/Ligę Mistrzów, Puchar UEFA/Ligę Europy, Puchar Intertoto i Puchar Zdobywców Pucharów), natomiast Piast rozegrał takich spotkań zaledwie osiem.

Pozostając w temacie europejskich wojaży, warto wspomnieć, że to właśnie Białorusini byli uczestnikami jednego z najbardziej nieprawdopodobnego i zarazem kuriozalnego dwumeczu w historii. Rzecz miała miejsce na początku 2018/2019, w trzeciej rundzie eliminacji Europa League. W pierwszym pojedynku drużyna z Mińska sprawiła wręcz gigantyczną sensację, ogrywając u siebie dobrze znany Zenit Sankt Petersburg aż 4:0. Po takim meczu słuszne były zatem opinie, że zwycięski zespół może być już niemal pewny awansu, a nawet tak utytułowana drużyna jak wspomniany Zenit nie będzie w stanie wyjść z tak dużego dołka.

Jakżeż kibice Dynama, słynący z dość prawicowych poglądów, musieli się zdziwić, gdy Rosjanom udało się jednak odrobić powstałe straty i doprowadzić do dogrywki. W dodatkowym czasie gry mińszczanie co prawda zdobyli bramkę za sprawą Ghańczyka Seidu Yahayi, ale strata ta tylko rozjuszyła znacznie lepiej dysponowany tego dnia Zenit. Ostatecznie zespół z Petersburga wygrał to niezwykłe spotkanie aż 8:1, strzelając aż cztery gole w drugiej połowie dogrywki. Tym samym Rosjanie stali się drugą w historii drużyną po FC Barcelonie, która awansowała do kolejnej rundy zmagań pod egidą UEFA, choć w pierwszym meczu uległa swojemu rywalowi 0:4 na wyjeździe.

Aktualna kadra klubu z Mińska jest wyceniana przez portal transfermarkt.pl na 7,30 miliona euro, czyli o blisko czterysta tysiące euro mniej od wartości składu Piasta. Jeśli zaś chodzi o najbardziej wyróżniających się zawodników siedmiokrotnego mistrza Białorusi, do tego grona można między innymi zaliczyć:

  • najlepszego w tym momencie strzelca zespołu, Jewgienija Szikawkę (sześć zdobytych goli w dwudziestu dotychczasowych spotkaniach);
  • doświadczonego prawego obrońcę Alexieia Riosa, mającego na swoim koncie aż 294 rozegrane spotkania na najwyższym poziomie rozgrywkowym na Białorusi;
  • lewego obrońcę Andrieja Batsulę, wypożyczonego z belgijskiego Kortrijk na okres jednego roku;
  • jedyny polski akcent w Dynamie, którym jest obrońca Miha Goropevsek. Słoweniec w trakcie swojej dotychczasowej kariery reprezentował bowiem barwy drugoligowej Legionovii Legionowo, a także rozegrał 17 spotkań na poziomie 1. Ligi w zespole Olimpii Grudziądz.

 

Wydaje się zatem, że w sportowej walce Piast zdecydowanie nie stoi na straconej pozycji. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie Piast sprawił sporo problemów ówczesnemu mistrzowi kraju - BATE Borysów - i niewiele brakowało, by ostatecznie wyeliminował bardziej utytułowanego rywala z Ligi Mistrzów. Trzeba jednak pamiętać o tym, że śląski zespół przystępował wówczas do rywalizacji w silniejszym składzie personalnym, między innymi z Joelem Valencią, Patrykiem Dziczkiem, Jorge Felixem czy też Tomem Hateleym na pokładzie. Gliwiczanie otrzymali zatem niezłą szansę do rewanżu na białoruskiej piłce, ale zdecydowanie może martwić fakt, że aktualna sytuacja w tym kraju jest wyjątkowo niesprzyjająca.

Ogromnym zagrożeniem dla naszych wschodnich sąsiadów pozostaje pandemia COVID-19, która istnieje wbrew słów urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Gdy w pewnym momencie świat piłki nożnej stanął na głowie, a zmagania we wszystkich czołowych ligach piłkarskich zostały zawieszone, na Białorusi rozgrywki rozpoczęły się zgodnie z planem. Obostrzenia nie objęły również w żadnym stopniu kibiców, którzy mogli bez większych konsekwencji (poza ewentualnymi perturbacjami zdrowotnymi) oglądać poszczególne spotkania z trybun. Choć prezydent Łukaszenka starał się za wszelką cenę bagatelizować wagę zaistniałego problemu, koronawirus i tak zasiał spustoszenie w jego kraju, a w tym momencie odsetek zachorowań w Białorusi jest o blisko 27 procent większy niż w Polsce. Bardzo nerwowo za naszą wschodnią granicą zrobiło się również z powodu wczorajszych wyborów prezydenckich, które - jak można było się spodziewać - znacząco wygrał urzędujący od 26 lat Łukaszenka. Sondażowe i najprawdopodobniej sfałszowane wyniki wywołały jednak ogromną falę protestów, które zostały stłumione przez milicję w bardzo brutalny sposób.

Nic więc dziwnego, że wynik poniedziałkowego losowania nie został przyjęty w Gliwicach z nadmiernym entuzjazmem. - Będziemy dopiero ustalać szczegóły wyjazdu. To nie jest najszczęśliwszy czas na podróż do Mińska - przyznał dyrektor sportowy Bogdan Wilk w krótkiej rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty. Podopieczni Waldemara Fornalika będą musieli jednak zostawić wszelkie obawy za sobą, gdyż w przeciwieństwie do lat poprzednich (chcąc ograniczyć podróże międzynarodowe i zdążyć wyłonić wszystkich uczestników fazy grupowej do października), o awansie do kolejnej rundy eliminacyjnej zadecyduje tylko jedno spotkanie.

A jakie nastroje po trafieniu na Piasta zapanowały w obozie Dynama? - Trafiliśmy na najtrudniejszego przeciwnika spośród wszystkich dostępnych opcji na tym etapie. A czy gra u siebie będzie dla nas przewagą? Biorąc pod uwagę, że w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej zostanie rozegrany jeden mecz i to w dodatku bez udziału publiczności, nie widzę różnicy w grze w domu lub na wyjeździe - przyznał „na gorąco” doświadczony trener Leonid Kuchuk, odpowiadający za wyniki stołecznego zespołu od kwietnia 2020 roku.

Jak można zatem wyczuć, żadna z drużyn nie zamierza określić się za faworyta bezpośredniej rywalizacji, a mecz w Mińsku może dostarczyć kibicom naprawdę sporo emocji. Czy gliwiczanom uda się wywalczyć pierwszy w swojej historii awans do kolejnej fazy eliminacji europejskiego pucharu? Czy może drugi sezon z rzędu białoruska drużyna sprawi figla podopiecznym Waldemara Fornalika? Przekonamy się już 27 sierpnia, gdy oba zespoły zmierzą się ze sobą na stadionie w Mińsku. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również