Utrzymanie niemal pewne. Raków z udanym rewanżem na "Białej Gwieździe"

20.06.2020

Podobnie jak pojedynek sprzed zaledwie dziesięciu dni, tak i w dzisiejszym meczu Rakowa Częstochowa z Wisłą Kraków działo się naprawdę sporo. Tym razem zwycięsko z bezpośredniej rywalizacji wyszedł jednak beniaminek, który pokonał „Białą Gwiazdę” 3:1 po bramkach Kamila Kościelnego, Davida Tijanicia oraz Igora Sapały.

Rafał Rusek/PressFocus

Już przed rozpoczęciem zmagań w grupie spadkowej, sytuację Rakowa Częstochowa można było określić mianem dosyć spokojnej. Beniaminek PKO Ekstraklasy miał przed 31. serią gier aż jedenaście punktów przewagi nad „czerwoną strefą", a w dodatku posiadał on handicap w postaci możliwości rozegrania 4 z 7 spotkań „u siebie”. Celem podopiecznych Marka Papszuna było zatem jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania oraz poprawienie swojego bilansu w starciach z pozostałymi drużynami z dolnej ósemki. - Wydaje mi się, że gra w grupie spadkowej może nam pomóc w kontekście przyszłego sezonu. Ciężko rywalizowało nam się z zespołami z dolnej ósemki. Liczę na to, że nauczymy się grać przeciwko takim rywalom, co zaprocentuje w następnym sezonie - przyznał napastnik Sebastian Musiolik za pośrednictwem strony klubowej Rakowa.

W pierwszym starciu tuż po podziale Ekstraklasy na dwie grupy, częstochowianie mieli świetną możliwość pewnego wyrównania rachunków. Na stadion w Bełchatowie przyjechała bowiem Wisła Kraków, która definitywnie odebrała beniaminkowi szansę gry w górnej ósemce, wygrywając u siebie bezpośredni mecz 3:2. 

Po pierwszej połowie sobotniego pojedynku wydawało się, że podopieczni Marka Papszuna wykorzystają szanse rewanżu, gdyż to oni objęli prowadzenie jako pierwsi i udokumentowali swoją dobrą postawę na boisku. Wynik sobotniej rywalizacji został otworzony, a jakże, po dobrze wykonanym stałym fragmencie gry. W powstałym zamieszaniu podbramkowym zdecydowanie najlepiej odnalazł się środkowy obrońca Kamil Kościelny, który popisał się celną główką i tym samym zdobył swojego drugiego gola w obecnych rozgrywkach. 

Prowadzenie częstochowian można było uznać za zasłużone, gdyż Ci w pełni realizowali oni założenie, jakie przed pierwszym gwizdkiem postawił trener Marek Papszun. W przeciwieństwie do poprzednich spotkań, beniaminek nie starał się atakować rywala aż takim wysokim pressingiem, a raczej spokojnie wyczekiwał na rozwój wypadków. Mimo że Raków był dobrze oceniany za swoją grę do przerwy, podopieczni Artura Skowronka również mieli swoje okazje na zdobycie gola. Chyba najbliżej zmuszenia Jakuba Szumskiego do kapitulacji był Mateusz Hołownia, który w 29. minucie otrzymał podanie od Jakuba Błaszczykowskiego i zdecydował się na uderzenie ze skraju pola karnego. Co prawda strzał grającego na lewej pomocy zawodnika był bardzo mocny, jednak golkiper był dobrze ustawiony i zdołał sparować futbolówkę przed siebie. Niedługo później swoich sił po uderzeniu z dystansu spróbował jeszcze Vullnet Basha, ale piłka po jego próbie nieznacznie przeleciała obok słupka.

Sytuacja „Białej Gwiazdy” po utracie gola zrobiła się jednak dość trudna, ale w 41. minucie skomplikowała się ona jeszcze bardziej. Wówczas drużynę gości osłabił Serb Nikola Kuveljić, który obejrzał drugą żółtą kartkę po faulu na Davidzie Tijaniciu. Można było się zatem spodziewać, że po zmianie stron gospodarze będą chcieli wykorzystać grę w przewadze, a przewidywania te spełniły się już w 55. minucie. Prowadzenie beniaminka zostało podwojone za sprawą wspomnianego przed chwilą Tijanicia - słoweński pomocnik wykorzystał niefortunne wybicie piłki przez Lukasa Klemenza i pokonał bramkarza pewnym strzałem z okolic szóstego metra.

Na tym emocje na stadionie w Bełchatowie się nie zakończyły, a kolejne minuty stanęły pod znakiem dwóch bardzo efektownych i, co najważniejsze, skutecznych akcji. Najpierw gola kontaktowego udało się zdobyć Wiśle, a na listę strzelców wpisał się Aleksander Buksa. Zaledwie 17-letni zawodnik przeprowadził solowy rajd, który udało mu się zwieńczyć świetnym uderzeniem zza pola karnego pod poprzeczkę. Radość z tej bramki nie trwała jednak długo, gdyż niecałe 6 minut później Raków ponownie wyszedł na dwubramkowe prowadzenie. Po zagraniu Frana Tudora z prawej strony boiska i przyjęciu piłki zewnętrzną częścią stopy, Igor Sapała oddał piękny strzał z dystansu. Środkowy pomocnik zwieńczył bramką świetny mecz w swoim wykonaniu, choć na pewno jeszcze większego animuszu dodała mu opaska kapitana, którą 24-latek przejął w związku z jednomeczową pauzą Tomasa Petraska za nadmiar żółtych kartek.

Ostatecznie bardzo intensywny mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem Rakowa, który dzięki wygranej umocnił się na 10. miejscu i jest coraz bliżej zapewnienia sobie utrzymania na kilka kolejek przed końcem sezonu. Przewaga beniaminka nad "czerwoną strefą" wynosi już bowiem aż 14 punktów. 

Raków Częstochowa - Wisła Kraków 3:1 (1:0)

1:0 - Kamil Kościelny 20’

2:0 - David Tijanić 55’

2:1 - Aleksander Buksa 72’

3:1 - Igor Sapała 78’

Składy:

Raków: Szumski - Mikołajewski, Kościelny, Piątkowski - Kun, Schwarz, Tijanić (83’ Lederman), Sapała, Tudor - Musiolik (81’ Oziębała), Brown Forbes (86’ Malinowski). Trener: Marek Papszun

Wisła: Buchalik - Hebert, Kuveljić, Janicki - Hołownia (62’ Buksa), Basha, Żukow, Klemenz - Savicević (81’ Chuca),  Błaszczykowski - Turgeman (60’ Sadlok). Trener: Artur Skowronek

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)

Żółte kartki: Kun, Oziębała (Raków) - Kuveljić (Wisła)

Czerwona kartka: Kuveljić (41', za dwie żółte)

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również