Uczynić atut z boiska w Szombierkach. Polonia wskoczy do czołówki?

18.10.2019

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem bytomska Polonia do derbów z chorzowskim Ruchem przystąpi z pozycji ekipy ze ścisłej ligowej czołówki. Podopieczni trenera Kamila Rakoczego muszą jednak drugi raz z rzędu wykorzystać atut "własnego" boiska. Boiska, którego "Niebiesko-Czerwoni" pomału się uczą, a ich rywale pomstują na stan murawy, na jakiej są przyjmowani.

SportSlaski.pl

Tydzień temu bytomianie sięgnęli po komplet punktów grając z ówczesnym liderem III-ligowej stawki, rezerwami Śląska Wrocław. Mimo, że wrocławianie - korzystając z ekstraklasowej przerwy na mecze reprezentacji - przywieźli na Frycza-Modrzewskiego zespół wzmocniony kilkoma graczami z szerokiej kadry pierwszej drużyny, mieli spore kłopoty do przystosowania się do warunków panujących w Szombierkach. - Zawodnicy dali z siebie wszystko, ale... nie powinno być w tej lidze takich boisk! Tu nie da rady grać, tu można grać tylko w rugby. Piłkarskie akcje trudno konstruować - komentował bez "owijania w bawełnę" trener wrocławian, Piotr Jawny.

Przemysław Bargiel, Mateusz Radecki, Mateusz Hołownia, czy Kamil Dankowski nie byli w stanie odpowiedzieć na gole Marcina Lachowskiego, który na dobre odblokował swój karabin i z sześcioma golami jest najskuteczniejszym strzelcem swojej drużyny. Wynik otworzył już w 2. minucie zamykając dośrodkowanie Filipa Żagla, zamknął tuż po przerwie, skutecznie wykonując rzut karny za zagranie ręką byłego gracza chorzowskiego Ruchu, Łukasza Wiecha. - W końcu! Czekaliśmy na mecz, który po wyjazdowym meczu wracamy na Szombierki i zdobywamy trzy punkty. W praktyce to i tak drugi wyjazd, ale nazywane jest to "domem". Seria jest nam potrzebna, mocno pracowaliśmy nad tym mentalnie. Czubek w tabeli mamy w zasięgu, co jest dla nas bardzo ważne - nie krył radości trener bytomian, Kamil Rakoczy.

Teraz jego zespół drugi raz z rzędu wyjdzie na boisko w roli gospodarza. I znowu zmierzy się z drużyną z górnej części tabeli - 4. po 11 seriach spotkań Lechią Zielona Góra. Rywal będzie wymagający zwłaszcza, że z pięciu dotychczasowych meczów przywoził do domów aż trzy wygrane, zaś w ostatnich trzech kolejkach za każdym razem dopisywał sobie komplet punktów. W starciu z takimi zespołami kiepski stan nawierzchni w Szombierkach może być tymczasem dla Polonii... atutem. - Pierwsze mecze na tym boisku nauczyły nas tego, że tu po prostu nie gra się w piłkę. Tak było w meczu ze Śląskiem - byliśmy po prostu skuteczni i wygraliśmy 2:0. Aby uczynić przewagę ze "znajomości" mankamentów nawierzchni przy Frycza-Modrzewskiego bytomianie część jednostek treningowych przeprowadzają na bocznym boisku przy Olimpijskiej. Podobnie było przed sobotnim starciem z Lechią. - Gramy tu co dwa tygodnie i trzeba zrobić z tego przewagę. Wyciągnęliśmy już wraz ze sztabem wnioski po pierwszych, nieudanych meczach w Szombierkach. Prosta i skuteczna gra - to przyniosło ostatnio efekt - przedstawia receptę na punktowanie "u siebie" szkoleniowiec "Niebiesko-Czerwonych".

Bytomianie do sobotniego starcia z Lechią przystąpią bez wciąż kontuzjowanego Przemysława Mizgały i pauzującego za cztery żółte kartki Jakuba Belicy. Do dyspozycji trenera Rakoczego powinni być już za to Krzysztof Hałgas i Piotr Makowski. Starcie z ekipą z Zielonej Góry rozpocznie się w sobotę o godzinie 15:00 i w wypadku wygranej - przy korzystnym układzie wyników pozostałych spotkań - może wywindować bytomian nawet w okolice ligowego podium.

autor: ŁM

Przeczytaj również