Tyszanie wygrywają górnicze derby. "Zielona strefa" coraz bliżej

29.04.2021

Trafienie rodowitego jastrzębianina Kamila Szymury, który spędził przy Harcerskiej lwią część swojej kariery, przypieczętowało dzisiejsze derbowy triumf GKS-u... Tychy. Dzięki wygranej "Trójkolorowi" przełamali swoją serię wyjazdowych spotkań bez zwycięstwa i przy okazji zrównali się punktami z drużynami z miejsc od drugiego do czwartego. Z kolei drugi z GKS-ów nie zdołał odskoczyć strefie spadkowej i zanotował pierwszą porażkę pod wodzą trenera Łukasza Włodarka. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Górnicze derby na stadionie przy Harcerskiej stanęły pod znakiem pojedynku drużyn, wciąż usilnie walczących o realizację swoich celów. Od połowy marca GKS Tychy wpadł jednak w istną sinusoidę formy i nie jest w stanie nawiązać choćby do początku wiosny, gdy kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa i znacząco zbliżył się do bezpośredniego awansu. Poczynania podopiecznych Artura Derbina zdominowała chimeryczność, bo choć zespół trenera Derbina był już w stanie pokonywać u siebie bezpośrednich rywali z czołówki (Arkę czy Radomiaka), niedługo później tracił punkty z pierwszoligowymi średniakami. 

Podobnie sprawa miała chociażby miejsce w minionej kolejce, gdy GKS uległa z Głogowie Chrobremu 0:1, kończąc spotkanie w podwójnym osłabieniu. Tyszanie mieli co prawda wówczas sporo pretensji do postawy arbitra, ale nie zmienia to faktu, że na Dolnym Śląsku zespół ten przedłużył do czterech swoją serię meczów bez wyjazdowego zwycięstwa. O jej przerwanie „Trójkolorowi" mieli zamiar powalczyć w Jastrzębiu, choć z tyłu głowy zapewne mieli oni statystykę, że do tej nie byli oni w stanie odnieść zwycięstwa przy Harcerskiej. 

Czwartkowe popołudnie przyniosło jednak GKS-owi przełamanie obu wspomnianych serii. Ciekawostką jest jednak fakt, że zwycięskiego gola w „górniczym” meczu zdobył zawodnik, który jeszcze w zeszłym sezonie stanowił o sile dzisiejszych gospodarzy. Mowa oczywiście o obrońcy Kamilu Szymurze, który zapewne nie pojawiłby się dziś w wyjściowym składzie, gdyby nie zawieszenie Nemanji Nedicia za czerwoną kartkę. 30-latek wykorzystał jednak swoją szansę w najlepszy możliwy sposób, zapewniając tyszanom przy okazji pierwszy wyjazdowy komplet punktów od 27 lutego.

- Był to dla mnie szczególny moment i bardzo na niego się cieszyłem. Z pewnością to było ciężkie spotkanie, ale najważniejsze, ze zachowaliśmy czyste konto i bramkową przewagę do końca. W drugiej połowie były zbyt duże odległości między naszymi formacjami, ale w polu karnym dawaliśmy radę, oddaliśmy zagrożenie i właściwie nie dopuściliśmy jastrzębian do stworzenia stuprocentowej okazji - przyznał „na gorąco” doświadczony stoper, który po strzelonym golu zdecydował się nie okazywać żadnej radości. Taki odruch z pewnością nie był dla nikogo zaskoczeniem - w końcu Szymura spędził w Jastrzębiu najlepsze lata swojej kariery, rozegrał w „zielono-czarno-żółtych” barwach aż sześć pełnych sezonów i przeszedł z klubem drogę od czwartej do pierwszej ligi. 

W Tychach zatem spora radość, bo poza ważnym zwycięstwem na nieprzyjemnym terenie, GKS tylko uatrakcyjnił walkę o „zieloną strefę”. W końcu o ile Bruk-Bet Termalica ma spory handicap nad goniącym go peletonem, tak drużyny od drugiego do piątego miejsca mają obecnie na swoim koncie identyczną liczbę punktów. Rywalizacja o awans zapowiada się zatem pasjonująco, a tyszanie zapewne będą chcieli się w niej wykazać zimną krwią oraz dotychczasowym wyrachowaniem. W końcu pięć ostatnich spotkań z udziałem „Trójkolorowych”, wliczając w to dzisiejszy pojedynek, zakończyło się wynikami 1:0.

Obóz gospodarzy ma za to o czym myśleć, bo niedawni pogromcy faworytów (czyli lidera oraz niedawnego wicelidera z Łęcznej) ponieśli dziś pierwszą porażkę pod wodzą trenera Łukasza Włodarka. - Przespaliśmy tą pierwszą połowę, ale na drugą część gry wyszliśmy z zamiarem odrobienia powstałych strat. Musimy jednak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu i już skupić się na niedzielnym spotkaniu z Odrą. Liga trwa dalej i pora tylko potwierdzać, że ona nam się należy - powiedział po meczu Kamil Jadach, nie ukrywając podczas swoich wypowiedzi sporego niedosytu. W końcu jastrzębianie wciąż na dobre nie odskoczyli w tabeli pierwszoligowemu outsiderowi z Bełchatowa, a w czwartkowe popołudnie mieli okazje ku temu, by wcale nie schodzić do szatni z zerowym dorobkiem bramkowym (do czego ostatecznie doszło już po raz trzynasty w obecnym sezonie).

- Tychy były dziś skuteczniejszym zespołem. My niestety nie zdołaliśmy znaleźć drogi do siatki, choć wedle sporządzonych statystyk, oddaliśmy aż 16 strzałów. Po straconym golu musieliśmy zaryzykować, stąd też podjąłem decyzję o wprowadzeniu drugiej "dziewiątki" i grze na trzech stoperów - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Łukasz Włodarek. Podjęte ryzyko co prawda nie przyniosło upragnionego skutku, ale mimo to w grze gospodarzy należało wyróżnić kilka pozytywów. W tym wszystkim można się zatem zastanowić, czy jastrzębianie nie rzucili wszystkiego na jedną kartę odrobinę za późno. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również