Tyszanie uciekli przy Bukowej spod topora. Remis w derbach dwóch GKS-ów

09.10.2021

Spotkanie derbowe pomiędzy GKS-em Katowice i GKS-em Tychy zapowiadało się emocjonująco, nawet w obliczu braku kibiców drużyny przyjezdnej. Ostatecznie starcie zaowocowało w aż cztery gole, a drużyny podzieliły się punktami po remisie 2:2.

Łukasz Sobala/PressFocus

Nie był to najlepszy dzień zarówno dla jednych, jak i drugich. Katowiczanie, choć od początku przeważali, dali sobie strzelić dwa gole i stracili punkty w niemalże wygranym już meczu. Tyszanie zaś uciekli dziś katu spod topora, wyrównując wynik spotkania w zaledwie kilka minut i zdobywając cenny punkt, który pozwolił drużynie utrzymać się w czołówce tabeli. – Spodziewaliśmy się, że to będzie ciężkie spotkanie – mówił na konferencji prasowej Łukasz Grzeszczyk, kapitan tyszan.

Widowisko w Katowicach wcale nie rozpoczęło się dobrze dla gości. Już po kilku minutach z pierwszej zdobytej bramki cieszyli się gospodarze. Fatalna strata Łukasza Grzeszczyka na własnej połowie a później nietrafione wejście Szymury pozwoliło Adamowi Błądowi ruszyć z kontratakiem. Precyzyjne dogranie do 19-letniego Szwedzika pozwoliło temu drugiemu otworzyć wynik spotkania. Środkowy obrońca GKS-u Tychy wyglądał dziś, jakby do meczu podszedł zupełnie nieprzygotowany. W pierwszej fazie spotkania nie tylko wydawał się zupełnie nieskoncentrowany, ale poza tym poruszał się wolno i ociężale.

Zaledwie ośmiu minut potrzebowali gospodarze, aby po raz drugi ugodzić swoich rywali. Tym razem piłkę w newralgicznym punkcie stracił Oskar Paprzycki i znów do strzelca bramki, Patryka Szwedzika, futbolówkę dogrywał Adrian Błąd. Akcja katowiczan pozwoliła młodzieżowcowi stanąć w sytuacji sam na sam z bramkarzem i w ostateczności zdobyć bramkę.

19-letni napastnik spisywał się fantastycznie, lecz – o dziwo – jego występ pozostawił lekki niesmak. Szwedzik w dalszej części spotkania miał kilka świetnych sytuacji, których nie udało mu się wykorzystać. Schodząc z boiska mógł być zadowolony, bo wówczas katowiczanie cały czas utrzymywali dwubramkowe prowadzenie. – Mieliśmy przeciwników na widelcu – komentował moment wysokiej przewagi szkoleniowiec katowiczan Rafał Górak.

Szkoleniowiec drużyny przyjezdnej, Artur Derbin, zdecydował się na roszady w składzie przed rozpoczęciem drugiej połowy. Na boisko nie wybiegli już Jaroch, Kargulewicz i Paprzycki, którzy w pierwszej części spisali się bardzo źle. Wprowadzeni zawodnicy nie odmienili jednak obrazu gry – katowiczanie cały czas dominowali na boisku.

Jak to jednak bywa z gospodarzami w obecnym sezonie, nadszedł moment, w którym zespół zupełnie posypał się w defensywie. Gospodarze dwukrotnie tracili bramki po stałych fragmentach gry. Wpierw Tomas Malec pokonał Dawida Kudłę z najbliższej odległości. Napastnik tyskiego zespołu tylko dobił oddany wcześniej strzał głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Później piłkę z rzutu wolnego wgrywał Łukasz Grzeszczyk, a po pechowej interwencji Oskara Repki, która zaskoczyła Kudłę, mecz niejako rozpoczął się od początku. – Tych sytuacji nie mogliśmy sobie stworzyć zbyt wiele, ale z pomocą przyszły stałe fragmenty gry – podkreślał trener Derbin. – Jeśli chodzi o drugą część meczu to jestem dumny z drużyny za charakter, który pokazują od momentu, w którym pracuje z tymi chłopakami i dziś znów pokazali go w ostatnich minutach – kończył szkoleniowiec.

- Takie spotkania trzeba kończyć zwycięstwem, wydaje mi się, że jest to sprawa jasna. Ale trzeba umieć nie ustrzec się błędów, które doprowadziły do straty bramki. Myśmy się tego nie ustrzegli. Wiem, że z czasem takie mecze zaczniemy wygrywać, bo kierunek jest dobry, a zespół był dzisiaj w dobrej dyspozycji i stworzył wiele ciekawych sytuacji. Szkoda straconych dwóch punktów, ale zdaję sobie sprawę, że graliśmy z drużyną, która jest bardzo dojrzała – mówił z kolei trener Górak.

Zaledwie trzy minuty wystarczyły, aby katowiczanie stracili przewagę, na którą pracowali przez całe spotkanie. Tym razem piłka nożna okazała się boleśnie niesprawiedliwa dla zawodników Rafała Góraka, którzy pomimo przewagi stracili kolejne dwa „oczka”. Sytuacja katowiczan w ligowej tabeli wygląda nie najlepiej. "GieKSa" ma tylko 3 punkty przewagi nad strefą spadkową, a wszyscy rywale z niższych pozycji mają do rozegrania zaległe spotkanie, albo dwa. Tyszanie z drugiej strony utrzymali trzecie miejsce w tabeli, choć tuż za plecami GKS-u czają się Sandecja czy Miedź z dwoma meczami straty do „Trójkolorowych”.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również