Trener ROW-u przed derbami: "Nie mam zamiaru czegokolwiek udowadniać"

19.04.2019

W Wielką Sobotę Ruch zagra z ROW-em Rybnik, a stawką starcia przy Cichej będą punkty potrzebne obu ekipom do utrzymania na szczeblu centralnym. Jacek Trzeciak przyznaje, że spodziewa się rywala odmienionego dzięki zmianom jakie zaszły w jego sztabie szkoleniowym. Sam w październiku był bardzo blisko objęcia funkcji trenera "Niebieskich", ale dziś niezbyt chętnie do tego wraca. - Decyzje, jakie wówczas podjęto przy Cichej były poza mną - mówi szkoleniowiec rybniczan.

Łukasz Laskowski/Press Focus

Łukasz Michalski: Spotkają się dwie drużyny, których sytuacja w tabeli wygląda bardzo podobnie, ale optymizmu dzięki wynikom odnoszonym w tym roku więcej jest pewnie w Rybniku?
Jacek Trzeciak: Z tego powodu, że wydostaliśmy się z ostatniego miejsca i dołączyliśmy do grupy drużyn walczących o pozostanie w lidze. To jest pozytyw, ale zawsze jest też jakiś niedosyt. Trzeba jednak brać z pokorą to, co się ma i miejsce, na którym obecnie jesteśmy. Sięgnęliśmy swego czasu dna i od tego dna pomału zaczęliśmy się odbijać. Do hurraoptymizmu jeszcze bardzo daleko. Zostało sześć meczów, każdy z nich staje się najważniejszy. Presja ze spotkania na spotkanie robi się większa. To nie jest hop siup. Zrobiliśmy maleńki kroczek, ale do tego by mieć powody do radości jeszcze bardzo daleka droga.

Są dwie drużyny w lidze, które w ostatnich tygodniach można kojarzyć z remisami: Widzew i ROW Rybnik. Możecie żałować choćby punktów straconych u siebie z Siarką i Skrą...
Tak, gdybyśmy w tych dwóch spotkaniach sięgali po pełną pulę bylibyśmy dziś w innym położeniu. Zakładamy sobie, że trzeba u siebie wygrywać za wszelką cenę, bo tylko to może nam pozwalać na delikatny oddech, a tymczasem zawsze czegoś brakuje. Ostatnio ze Skrą mieliśmy ze cztery, czy pięć sytuacji które należało wykorzystać, bo nas nie stać na ich marnowanie.

Strzelacie mało bramek, podobnie jak wasz najbliższy rywal. Przy Cichej spotkają się dwie najmniej skuteczne ekipy w tym roku. Należy się spodziewać w sobotę widowiska, czy raczej szachów, przy których każdy jest ostrożny i stara się nie popełnić błędu?
Po ostatnich zmianach w Chorzowie spodziewam się, że Ruch ruszy od początku. Zawodnicy będą się chcieli pokazać trenerowi i to będzie dla nas bardzo ciężki mecz. Rywal wyjdzie zupełnie inny niż w ostatnich meczach i będzie się trzeba przeciwstawić.

Dla was zmiany w sztabie szkoleniowym Ruchu nie są korzystne. "Niebiescy" są w dużym dołku, jedyna strona w którą mogą pójść, to w górę.
Zmiana trenera przed danym meczem zawsze daje drużynie dodatkowy impuls. Piłkarze chcą się pokazać, sprzedać swoje umiejętności. Tu nie chodzi o sam trening, bo przecież szkoleniowiec który przychodzi dzień, czy dwa przed meczem nie wymyśla wtedy kwadratowych jaj. Zbyt mało ma jednostek treningowych by zmienić układ, czy sposób gry. Ale to zawsze "nowa miotła", która jest w stanie dać pozytywny impuls i wyzwolić dodatkową siłę w drużynie.

Tabela wiosny, w której wy jesteście na 6. miejscu, a Ruch na jej szarym końcu, ma jakiekolwiek znaczenie i odzwierciedla to, co może się wydarzyć w sobotę?
To nie ma żadnego znaczenia. Każdy mecz jest inny. Przypomnę choćby poprzednią rundę, w której Skra Częstochowa w pierwszych kilku meczach ugrała tylko punkt, a później notowała serię zwycięstw dzięki której właściwie już się utrzymała.

Wiadomo, że dla ROW-u to będą derby o dużą stawkę. A pan ma osobiste motywacje do tego, by coś w Chorzowie udowodnić? Nie jest tajemnicą, że w październiku był pan bardzo blisko objęcia posady szkoleniowca "Niebieskich".
Nie mam żadnego zamiaru komukolwiek czegokolwiek udowadniać. Z nikim nie będę wojować, czy przypominać. Skupiam się na tym, by zrobić wynik z ROW-em i utrzymać go w lidze. Tylko to się liczy. Decyzje, jakie wówczas podjęto przy Cichej były poza mną.

Ale dla Ruchu pan pracował. Na czym polegała pana rola i co udało się w tym czasie zrobić?
Byłem tam raptem kilkanaście dni, trudno zrobić w ciągu trzech tygodni cokolwiek, by móc się potem tym pochwalić. Zaczynałem dopiero tą pracę. Wytypowaliśmy grupę ludzi do obserwacji, których następnie staraliśmy się oglądać. Nie tylko w meczach, ale i na treningach. Rozmawiałem z ich trenerami, wyciągałem naprawdę ciekawe wnioski.

Dlaczego ta współpraca tak szybko się skończyła?
Bo dostałem propozycję z ROW-u, a praca w roli szkoleniowca bardziej mnie pociągała.

Przyjedziecie do Chorzowa nie mogąc liczyć na wsparcie kibiców z Rybnika. Brak grupy "wyjazdowiczów" wpływa w jakikolwiek sposób na zespół?
Na nasze wyjazdowe mecze jeździ naprawdę sporo ludzi, przykładem jest choćby spotkanie z Widzewem w Łodzi. Pewnie tak samo licznej grupy można było się spodziewać w Chorzowie. Szkoda, że ich nie będzie, bo kibice którzy nas wspierali to zawsze dodatkowy bodziec.
 

autor: ŁM

Przeczytaj również