Trener bez wsparcia szatni

30.12.2009
Nie wszystkich ucieszyła decyzja o pozostawieniu Marka Wleciałowskiego na ławce Piasta Gliwice. - Nie można powiedzieć, że szatnia stanęła murem za trenerem - przyznaje Jarosław Kaszowski.
Kwestia pozostawienia Marka Wleciałowskiego na trenerskiej ławce podzieliła nie tylko działaczy beniaminka, ale także samych zawodników. Trudno się temu dziwić, skoro dalszy pobyt Wleciałowskiego w Gliwicach jest dla części graczy równoznaczny z początkiem poszukiwań nowego pracodawcy. Trzy tygodnie temu Wleciałowski podał listę piłkarzy, których nie widzi w kadrze na rundę wiosenną.

- Nie można powiedzieć, że szatnia stanęła murem za trenerem. Wiadomo, że wszyscy zżyliśmy się ze sobą i trudno będzie nam żegnać kolegów. Nie wszyscy są zadowoleni, że obeszło się bez zmiany szkoleniowca. Ci, którym trener zapowiedział chęć rozstania, są zdołowani - przyznaje Jarosław Kaszowski.

Kapitan Piasta uważa jednak, że wielu obserwatorów zbyt surowo ocenia pracę Wleciałowskiego. - Zapomina się o tym, że nie mieliśmy okazji występować na naszym obiekcie w Gliwicach. Delikatnie mówiąc, to nie było naszym sprzymierzeńcem. Przypomnę, że Polonia Bytom czy Zagłębie Sosnowiec, grając na obcych obiektach, zdobywały mało punktów. My uzbieraliśmy ich 15. To dobry rezultat - przekonuje popularny "Kasza". 30-latek zaznacza, że zespół pod wodzą Wleciałowskiego powinien spokojnie utrzymać się w lidze, a za argument podaje chociażby udany początek sezonu.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również