Ruch oddziela ostatnie mecze grubą kreską. I chce wygrać z Olimpią

29.10.2021

Dla piłkarzy Ruchu Chorzów szlagierowo zapowiadający się sobotni mecz z Olimpią Elbląg będzie miał podwójne znaczenie. Niebiescy będą chcieli powiększyć przewagę nad konkurentem ze ścisłej czołówki, a także – a może przede wszystkim – udowodnić, że żaden większy kryzys nie dopadł zespołu trenera Jarosława Skrobacza. Nie będzie to jednak łatwe ze względu na rywala – Olimpia w ostatnich czterech meczach zdobyła dziesięć punktów.

Marcin Bulanda/PressFocus

Chorzowianie do meczu z Olimpią Elbląg przystępują niepewnym krokiem. Do czasu spotkania z Wisłą Puławy Ruch był wyjątkowo regularny w swoich działaniach – zyskiwał coraz większą pewność, notując z każdym kolejnym tygodniem coraz lepsze wyniki. Teraz nastąpił delikatny odwrót. – Po porażce kolejny mikrocykl treningowy nigdy nie jest przyjemny – mówi trener Ruchu, Jarosław Skrobacz. – Teraz więcej czasu poświęciliśmy na rozmowy, zmienione zostały także aspekty dynamiczne w tygodniu. Porażka w Pruszkowie spowodowała, że na pewno analizy były wydłużone, można powiedzieć, że nawet bardziej energetyczne. 

Dzisiaj w obozie Ruchu, chociaż do meczu z Olimpią Elbląg 24 godziny, nie sposób odciąć się zupełnie od meczów z Wisłą Puławy i Zniczem Pruszków. Zwłaszcza ten drugi pojedynek Niebieskim nie wyszedł, a gospodarze mogli ten mecz wygrać nawet jeszcze wyżej. - W spotkaniu z Wisłą pierwsza połowa nie była taka, jak chcieliśmy. Potem próbowaliśmy, rzuciliśmy wszystko w ofensywie. Mecz w Pruszkowie miał nam pozwolić wrócić do równowagi – stało się jednak inaczej. Z tego meczu nikt nie jest zadowolony. Poszliśmy w złym kierunku. We wcześniejszych spotkaniach rozbudziliśmy apetyty, podnieśliśmy wysoko sobie poprzeczkę, a w Pruszkowie strasznie zeszliśmy na dół z tym poziomem. Czasem graliśmy jak zespół oldbojów, nie obrażając oczywiście nikogo… – analizuje trener Ruchu. 

Po meczu w Pruszkowie nie brakowało pytań o decyzje personalne, w dużej mierze jednak w meczu ze Zniczem były one wymuszone. – Zawsze gra najmocniejszy skład na dany moment, nie znam trenera, który chce grać składem gorszy – uśmiecha się trener Niebieskich.  – Czasem te decyzje może byłyby inne, ale musimy je podejmować w tygodniu, oglądając swoich zawodników, analizując rywala. Trudno po tylu zwycięstwach odrzucić jakiegoś zawodnika, ale zmiany następują. Teraz są właśnie te momenty, kiedy oczekujemy od graczy, którzy byli dalej od wyjściowej jedenastki, że wejdą i natchną zespół do lepszej gry – mówi trener Ruchu, z którego słów można wywnioskować, że w sobotę do rewolucji u Niebieskich nie dojdzie. 

- My jako trenerzy nie możemy wybrzydzać. Nie będziemy rozwalać czegoś co dwanaście spotkań dobrze funkcjonowało. Czasem zmiana ustawienia sama w sobie nic nie daje. Liczy się wsparcie od kolegów, zrozumienie, to jak zawodnicy w danym schemacie się rozumieją. 

Nie myślimy o tym, co było w ubiegłym sezonie, skupiamy się na tym, co mamy teraz. To, że ktoś strzelił pięć czy siedem bramek w ubiegłym sezonie, dzisiaj nie ma żadnego przełożenia. Gramy przeciwko lepszym rywalom. Ruch jeszcze nieraz przegra, ale musimy żyć najbliższym spotkaniem – tłumaczy Skrobacz. 

W zespole Ruchu do gry wraca Michał Mokrzycki, który ostatnio pauzował za kartki. Dużo gorzej wygląda sytuacja z Konradem Kasolikiem, który ma problemy z mięśniami brzucha. – Będziemy zadowoleni, jeżeli wróci do gry jeszcze w tej rundzie – nie ukrywa smutku Skrobacz. Zarówno Ruch, jak i Olimpia w tym sezonie straciły bardzo mało bramek, ale w dużej mierze bohaterów jednej i drugiej defensywy w sobotę na boisku przy Cichej nie zobaczymy. O Kasoliku już była mowa, natomiast ze składu Olimpii wypada dwóch podstawowych stoperów, bez których do tej pory trudno było sobie wyobrazić podstawową jedenastkę elblążan. 23-letni Adrian Piekarski i 29-letni Kamil Wenger muszą pauzować za żółte kartki.

- Wyrwało nam dwa trzonowe zęby. Mamy dwa warianty na te nieobecności. Do meczu w Chorzowie pozostało już niewiele czasu, więc większość planu personalnego, pod nieobecność tego podstawowego duetu, musi być przygotowana. Jesteśmy na dobrej drodze, by znaleźć optymalne rozwiązanie – mówi trener Olimpii Tomasz Grzegorczyk, który przyznaje, że wobec tych nieobecności również ustawienie w defensywie może wyglądać inaczej. - Do tej pory były roszady, ale baza naszego ustawienia się nie zmieniała.

- Analizujemy jak będzie wyglądać defensywa Olimpii pod nieobecność tego duetu. Do tej pory byli niezastąpieni, ale Olimpia to zespół dobry fizycznie, ma z czego wybierać. Być może nastąpi przesunięcie ze środka pola. Olimpia ma problemy, ale nie zawsze się to przekłada na grę – zauważa Skrobacz, który spodziewa się uważnej i ostrożnej gry ze strony sobotniego rywala. – Na pewno Olimpia nie wyjdzie wysoko. Jestem przekonany, że będzie czekać na swoje okazje i na nasze błędy w rozegraniu. Mają szybkich i dynamicznych zawodników, którzy w kontrach będą groźni.

I znowu wracamy do meczu ze Zniczem…  Elementy, na które chorzowianie będą musieli mocno zwracać uwagę w sobotę, nie zafunkcjonowały najlepiej w ubiegłym tygodniu. – W ostatnim meczu można było odnieść wrażenie, że brakowało nam „paliwa”. Zabrakło w środku pola i w strefie defensywnej tego dynamicznego doskoku. Nie byliśmy tak szybcy w odbiorze, mało ich notowaliśmy na połowie Znicza. Pozwalaliśmy rywalowi na granie dokładnych piłek. Na aspekt motoryczny trzeba zwrócić uwagę, ale w tej lidze bardzo często dyspozycja dnia jest decydująca. Każdy zespół ma bowiem doświadczonych zawodników – docenia trener chorzowian.  W sobotę to zapewne Ruch będzie stroną, która będzie dyktowała warunki gry. Więc chorzowian czeka podwójne wyzwanie.

- Widoczny u nas jest styl, który chcemy preferować. Odbiór piłki wysoko kosztuje masę zdrowia. Trzeba być do takich zadań przygotowanym fizycznie, ale także taktycznie. Zrozumienie, doskoczenie, asekuracja, po stracie powrót. .. To wszystko musi funkcjonować. Czasem jest to efektowne, ale daje również szansę rywalowi, że jednym podaniem na wolne pole otworzy sobie szanse – tłumaczy Skrobacz, podając za przykład właśnie mecz ze Zniczem. - Coś za coś, chcąc grać do przodu, trzeba zaryzykować. A jeżeli zaczyna czegoś brakować, czy dynamiki, czy jakości rozegrania, czy nawet umiejętności by dobrze to rozegrać, to stwarzamy sobie problemy. 

Olimpia obecnie zajmuje w tabeli drugiej ligi trzecie miejsce, ma jednak tylko trzy punkty straty do Ruchu. Stawka meczu więc jest ogromna, a do pojedynku szykują się nie tylko piłkarze, ale także kibice obu drużyn. - Otoczka tego meczu będzie inna, gra dla kilku chłopaków, przeciwko takiemu klubowi, może być wydarzeniem, ale dla nas to jest taki sam pojedynek, jak każdy inny. My do tego meczu przystępujemy z pozycji drużyny, która pojedzie powalczyć o punkty. Czy jeden, czy trzy, to zobaczymy – mówi trener Olimpii. - Na pewno obie strony będą chciały wygrać ten mecz, ale to Ruch będzie musiał się mierzyć z rolą faworyta. My możemy powalczyć o punkty, Ruch musi. Doceniamy na pewno klasę Niebieskich. Nie jest przypadkiem, że są na drugim miejscu. Mają duże doświadczenie w środku pola w postaci Tomasza Foszmańczyka i Łukasza Janoszki. Ten duet robi różnicę.

Sami piłkarze Ruchu podkreślają, że ostatnie mecze oddzielają grubą kreską. – Jesteśmy po konkretnych rozmowach i zaczynamy nowy rozdział. Jeżeli ktoś ma ten klub w sercu, to w tym delikatnym dołku powinien na trybunach się pojawić – dodaje na koniec Marcin Kowalski.  

autor: TD

Przeczytaj również