Dzięki uzyskanemu zwycięstwu u siebie nad Arką Gdynia, Raków Częstochowa jest już pewny utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podopieczni Marka Papszuna wygrali z drużyną z województwa pomorskiego 3:2, a za bohatera spotkania można uznać środkowego obrońcę Kamila Piątkowskiego. Młodzieżowiec zapisał bowiem na swoim koncie gola oraz asystę.
Raków zatopił Arkę i... pomógł Górnikowi. Beniaminek już pewny utrzymania!
Inauguracja 33. serii gier w piłkarskiej PKO Ekstraklasie zapowiadała się niezwykle interesująco. Zarówno beniaminek z Częstochowy, jak i zespół przyjezdny z Gdyni miały bowiem o co walczyć w piątkowe popołudnie - podopieczni Marka Papszuna potrzebowali zaledwie punktu, by na cztery kolejki przed końcem sezonu zapewnić sobie utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Sytuacja Arki Gdynia w ligowej tabeli była zdecydowanie gorsza, gdyż przed tą serią traciła ona aż pięć punktów do bezpiecznej strefy. Jak pokazał jednak ostatni mecz i wywalczone zwycięstwo z Zagłębiem Lubin, klub z województwa pomorskiego nie złożył jeszcze broni w walce o utrzymanie.
Pewnym faworytem spotkania był jednak Raków, który dzięki serii trzech zwycięstw i złapaniu odpowiedniego rytmu udowodnił, że nieudane wejście w wznowione rozgrywki i przegrana rywalizacja o górną ósemkę odeszły w zapomnienie. Dodatkowym handicapem przemawiającym na korzyść „Medalików” był fakt, że zespół przegrał ostatni mecz na stadionie w Bełchatowie 28 września, a od tego momentu zdołał „u siebie” odebrać punkty trzem z czterech czołowych ekip obecnego sezonu (mowa o Legii Warszawa, Piaście Gliwice oraz Śląsku Wrocław).
Po pierwszej połowie piątkowego spotkania wydawało się, że częstochowianie bez większych problemów zdołają przedłużyć świetną passę. Beniaminek prowadził bowiem dwiema bramkami, a przy pierwszym golu wykorzystał swoją tajną broń w postaci stałych fragmentów gry. W 29. minucie piłka po wrzutce z rzutu rożnego trafiła w interweniującego Macieja Jankowskiego, następnie odbiła się od Kamila Piątkowskiego i ostatecznie wpadła do bramki obok zdezorientowanego golkipera Arki. Ostatecznie gol został zaliczony 20-letniemu obrońcy Rakowa, który tym samym wpisał się na listę strzelców po raz pierwszy w historii swoich występów w Ekstraklasie.
Na tym gospodarze jednak nie poprzestali, gdyż na dwie minuty przed zakończeniem regulaminowego czasu gry gola zdobył Petr Schwarz. Czeski pomocnik otrzymał krótkie podanie od Davida Tijanicia i od razu zdecydował się na oddanie technicznego uderzenia z dystansu. Futbolówka po efektownym strzale wpadła do bramki tuż przy prawym słupku i niejako udokumentowała świetną postawę Rakowa w pierwszej połowie. Podopieczni Marka Papszuna pewnie kontrolowali przebieg rywalizacji, pozwalając Arce na oddanie tylko jednego, w dodatku niezbyt mocnego celnego uderzenia. Mimo że postawa gospodarzy naprawdę mogła się podobać, kibice i zawodnicy klubu z Częstochowy z pewnością mieli z tyłu głowy przebieg ostatniego bezpośredniego meczu, który odbył się w lutym w Gdyni. Mimo że Raków wówczas również prowadził 2:0, gdynianie zdołali odrobić z nawiązką powstałe straty, zdobywając zwycięskie trafienie w doliczonym czasie gry.
Wydawało się, że beniaminek ma piątkowy mecz pod kontrolą, a osiągnięty wynik mógł zostać jeszcze podwyższony za sprawą Felicio Brown Forbesa. Kostarykańczyk zaprzepaścił jednak korzystną okazję, a pudło otworzyło Arce możliwość do przeprowadzenia groźnej kontry. Po szybkiej akcji piłka znalazła się u grającego na prawym skrzydle Mateusza Młyńskiego - pomocnik po przyjęciu futbolówki klatką piersiową, błyskawicznie zdecydował się ją wrzucić w pole karne. W szesnastce najlepiej odnalazł się Oskar Zawada, lecz główka napastnika nieznacznie przeleciała obok prawego słupka bramki Jakuba Szumskiego.
Starania Arki w ofensywie przyniosły wymierny skutek w 56. minucie, ale golkipera drużyny gospodarzy pokonał… jego własny kolega, Patryk Kun. Lewy pomocnik próbował przeszkodzić rezerwowemu Marcusowi da Silvie w oddaniu strzału, lecz ostatecznie to on niefortunnie skierował piłkę do siatki. Wówczas można było spodziewać się pewnej powtórki z wspomnianego wcześniej meczu - tym bardziej, że w grze częstochowian było widać brak zmienionego w przerwie świetnie dysponowanego Petra Schwarza.
Raków dość szybko wrócił na odpowiednie tory, czego efektem były świetne akcje, przeprowadzone w odstępie zaledwie dwóch minut. Najpierw Marcin Staniszewski efektownie sparował uderzenie Tomasa Petraska nad poprzeczkę, ale chwilę później musiał już po raz trzeci wyciągać piłkę z siatki. Na listę strzelców wpisał się inny środkowy obrońca - Kamil Kościelny - który wykorzystał świetną wrzutkę Kamila Piątkowskiego z prawej strony boiska, wyskoczył nad Oskara Zawadę i popisał się skuteczną główką.
Kto jednak myślał, że na tym trafieniu emocje przy ulicy Sportowej się zakończyły, był w dość sporym błędzie. Mecz trzymał bowiem w napięciu do ostatniego gwizdka sędziego Pawła Gila - głównie z powodu gola kontaktowego, zdobytego w 81. minucie po strzale Marcusa da Silvy. Brazylijczyk wykorzystał wrzutkę Michała Nalepy z rzutu rożnego i przedłużenie akcji przez Oskara Zawadę, dzięki czemu pokonał Szumskiego uderzeniem z bliskiej odległości. Do końca spotkania obie drużyny stworzyły sobie po kilka dogodnych okazji do zmiany wyniku - po stronie Rakowa na listę strzelców mogli wpisać się dwaj rezerwowi, Ben Lederman i Przemysław Oziębała. Z kolei piłkę meczową na swojej głowie miał napastnik Oskar Zawada, lecz jego próba nie zaskoczyła Jakuba Szumskiego w większym stopniu.
Ostatecznie świetne widowisko zakończyło się czwartym z rzędu zwycięstwem Rakowa, które przy okazji przypieczętowało pozostanie częstochowian w Ekstraklasie na kolejny sezon. Ciekawostką jest fakt, że wynik tego spotkania zapewnił również utrzymanie dziesiątemu Górnikowi Zabrze, który zapewne będzie rywalizował z beniaminkiem o „mistrzostwo grupy spadkowej”.
Raków Częstochowa - Arka Gdynia 3:2 (2:0)
1:0 - Kamil Piątkowski 29’
2:0 - Petr Schwarz 43’
2:1 - Patryk Kun 56’ (s.)
3:1 - Kamil Kościelny 65’
3:2 - Marcus da Silva 81’
Składy:
Raków: Szumski - Kościelny, Petrasek, Piątkowski - Kun, Tijanić, Schwarz (46’ Lederman), Sapała, Bartl (78’ Tudor) - Musiolik, Brown Forbes (86’ Oziębała). Trener: Marek Papszun
Arka: Staniszewski - Marciniak, Danch, Marić, Zbozień - Kopczyński (75’ Vejinović), Nalepa - Jankowski (52’ Marcus), Serrarens (70’ Schirtladze), Młyński - Zawada. Trener: Ireneusz Mamrot
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Żółte kartki: Petrasek, Kościelny (Raków) - Kopczyński, Zbozień, Nalepa (Arka)